Cel osiągnięty :-D
Obecnie jestem w czwartym tygodniu diety i uważam, że swój cel osiąnęłam. Już mogę jeść wszystko, ale pewne przzwyczajenia z diety mi pozostały. Nadal nie jem chleba i innego pieczywa (niestety słodkie tak), nie jadam też makaronów, ryżu i staram się nie jeść ziemniaków chociaż w moim domu to bardzo trudne. Moja waga się utrzymuje na stałym poziomie już drugi tydzień. Jem dużo sałatek, bo je uwielbiam. Włączyłam też do diety owoce i płatki owsiane. Na tej diecie odkryłam, że wcale nie muszę jeść pieczywa, ryżu czy ziemniaków. Innymi produktami tez się można najeść szczególnie tymi nie przetworzonymi jak warzywa. Najbardziej się cieszę z tego, że w udach straciłam po trzy centymetry a w pasie i w biodrach aż pięć. To jest naprawdę zauważalne. Koleżanki mówią mi, że schudłam :) tzn. że nie tylko ja to widzę. Wróciłam niestety do słodkiego, ale staram się więcej ruszać, żeby jakoś zrównoważyć to moje słodkie szaleństwo. Chciałabym schudnąć jeszcze jakieś trzy kilogramy, ale stwierdziłam, że to chyba łatwiej mi pójdzie, gdy będę więcej się ruszać. Na chwilę obecną jestem bardzo zadowolona aczkolwiek nie obraziłabym się, gdybym zgubiła jeszcze kilka centymetrów w udach i biodrach no i tłuszczyk poniżej pępka. Ale przyjdzie i na to czas ;-)
Dawno mnie nie było ;-)
Witam po ponad rocznej przerwie. Od mojej ostatniej wizyty tutaj wiele się zmieniło. Z negatywnych rzeczy udało mi się przytyć do 68,5 kg w grudniu 2007 roku. Z dobrych wieści - od tygodnia jestem na diecie i schudłam już 3 kg, zgubiłam 3 cm w pasie, 2 w biodrach i niestety tylko jeden w udach, co mnie najbardziej martwi. Do diety w pewnym sensie namówiła mnie koleżanka z pracy, która po zastosowaniu tej diety schudła w 2 miesiące prawie 20 kg. Ja chciałabym stracić jeszcze 3 kg i utrzymać tą wagę. Muszę przyznać, że dieta pomimo, że jest dość rygorystyczna, jeśli chodzi o zjadane produkty (nie można jeść przede wszystkim pieczywa, makaronów, ryżu i ziemniaków) jest nawet przyjemna. Dieta opiera się przede wszystkim na sałatkach, a ja mogłabym całe czas jeść sałatki. W diecie nie trzeba liczyć kalorii ani ograniczać wielkości posiłków i przez to nie jest się głodnym. Dieta przewiduje trzy pełne posiłki plus dwie przekąski i nawet deser. Najlepsze jest to, że dzięki odpowiedniej kompozycji posiłku nie odczuwa się apetytu na zabronione produkty. Kiedyś nie mogłam obejść się bez czekolady, a dzisiaj ktoś może mi ją położyć przed nosem, a ja nie zjem nawet kawałeczka. Dieta ta wyrabia też zdrowe nawyki żywieniowe. Najważniejsze jest jednak to, że jest to dieta dobrze wpływająca na układ krążenia i ogólny stan zdrowia. Mimo wielu pokus i negatywnych reakcji otoczenia (w tym mojej rodzinki) nadal ją stosuję, więc chyba nie jest tak źle. Mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć i utrzymać moją wymarzoną wagę :-) Trzymajcie kciuki!
Jestem z siebie dumna
Kupiłam sobie ostatnio błonnik i chrom, żeby się wspomóc przy odchudzaniu, ale brałam je tylko przez pierwsze kilka dni, a teraz sama się pilnuję, żeby za dużo nie jeść. Tak jakoś samo z siebie wyszło. Poza tym wreszcie znalazłam kogoś z kim nawzajem się dopingujemy do chodzenia na basen. Chodzimy dwa razy w tygodniu na godzinę na początek. Przez ostatnie miesiące przytyłam trochę (jakieś 2 kg), ale już znów ważę niecałe 65 kg. I ta waga utrzymuje się jakiś czas, teraz postaram się, żeby było jeszcze mniej, ale nie będę się spieszyć. Szukamy z koleżankż jakichś zajęć z aerobiku, ale takich, żeby dali nam ostro w kość. Zobaczymy co z tego wyjdzie. W dwójkę zawsze raźniej.
Jestem z siebie dumna
Kupiłam sobie ostatnio błonnik i chrom, żeby się wspomóc przy odchudzaniu, ale brałam je tylko przez pierwsze kilka dni, a teraz sama się pilnuję, żeby za dużo nie jeść. Tak jakoś samo z siebie wyszło. Poza tym wreszcie znalazłam kogoś z kim nawzajem się dopingujemy do chodzenia na basen. Chodzimy dwa razy w tygodniu na godzinę na początek. Przez ostatnie miesiące przytyłam trochę (jakieś 2 kg), ale już znów ważę niecałe 65 kg. I ta waga utrzymuje się jakiś czas, teraz postaram się, żeby było jeszcze mniej, ale nie będę się spieszyć. Szukamy z koleżankż jakichś zajęć z aerobiku, ale takich, żeby dali nam ostro w kość. Zobaczymy co z tego wyjdzie. W dwójkę zawsze raźniej.
Oczyszczanie
Ostatnio zafundowałam sobie dietę oczyszczającą i przyniosła ona efekt w postaci utraty kolejnego kilograma. Bardzo mnie to cieszy. Staram się jeść regularnie. Jem więcej warzyw i owoców. Niestety nadal nie potrafię zrezygnować ze słodyczy. Kilka dni temu przeglądałam się w lustrze i stwierdziłam, że nie wyglądam najgorzej. Muszę tylko popracować nad postawą (trochę się garbię). Ćwiczenia też nie zaszkodzą, chociaż w takim upale nie chce się ćwiczyć. Mam zbyt słabą wolę po prostu :-(.
Wreszcie waga schodzi w dół :-D
Wreszcie zaczęłam chudnąć. Może nie są to jakieś wielkie postępy, ale 1 kg przez 15 dni to już dla mnie coś. Wspomagam się herbatką, ale to chyba bardziej wpływa na psychikę niż rzeczywiście działa. Tak czy inaczej są efekty.
Wreszcie wiosna :-D
Dawno mnie nie było, ale nic ciekawego się nie wydarzyło może poza tym, że jestem na stażu i wreszcie nie siedzę w domu. W związku z ociepleniem zgodnie z przyrzeczeniem wyciągnęłam rower i prawie codziennie (to zależy głównie od pogody) jeżdżę nim do pracy. Niestety do chodzenia na basen jakoś nie mogę się zmobilizować, ale postaram się i może w końcu się uda. Jest wiosna i coraz więcej świeżych warzyw (nie ze szklarnii) jest w sprzedaży. Niestety nadal nie potrafię pohamować swojego apetytu na słodkie. Niestety nie schudłam, ale też nie przytyłam, więc jestem z siebie trochę dumna. Mam nadzieję, że moja zwiększona aktywność fizyczna wkrótce zaowocuje. Trzymajcie kciuki! Pozdrawiam
Zawód :-(
Z niecierpliwością czekałam na ten moment i spotkał mnie zawód. Gdy weszłam na wagę okazało się, że ważę tyle samo, co dwa tygodnie temu. Moja waga nic się nie zmieniła. Podobnie z obwodem pasa i bioder. Nie ukrywam, że trochę mnie to zdołowało. Wiem, że nie powinnam, ale na poprawę nastroju zrobiłam sobie ciasto czekoladowe. W końcu chyba mogę mieć chwilę przyjemności :-D. Od poniedziałku znów ostro biorę się do roboty mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu uda mi się schudnąć albo i nie. Zobaczymy. Na razie nie tracę wiary zobaczymy za tydzień.
A już było tak blisko...
Niestety dzisiaj nie dałam rady ćwiczyć. Trochę biegałam po mieście, ale to nie to samo. Brakował mi tylko jeden dzień do szczęścia, co prawda została jeszcze niedziela, ale ten dzień przerwy zdarzył się w niewłaściwym momencie. A na dodatek do kawy było słodkie, a na śniadanie zwykły chleb, ale poza tym niewiele zjadłam i o dziwo nie byłam głodna. Jutro dzień prawdy - mam nadzieję, że chociaż trochę schudłam w tym tygodniu. Może narzuciłam trochę za mocne tempo na początku tygodnia - prawdopodobnie stąd moja choroba, ale mogę się mylić.
:-D
Mimo kiepskiego samopoczucia fizycznego, ćwiczyłam dzisiaj i nie było to minimum jak na początku zakładałam. Psychicznie czuję się znacznie lepiej i bardzo dobrze. Inaczej umierałabym w łóźku, a tak nie jest - całe szczęście (nienawidzę leżeć w łóżku). Jestem z siebie dumna, bo nie zjadałam dzisiaj żadnych słodyczy. Ćwiczę codziennie od poniedziałku i nie zrobiłam sobie przerwy, więc to kolejny powód do dumy. W przyszłym tygodniu jak lepiej się poczuję, zapiszę się na aerobik (muszę jakoś wspomóc te moje ćwiczenia czymś więcej niż tylko marszem). Przyda mi się więcej ruchu. Udaje mi się też nie wskakiwać na wagę przy każdej nadarzającej się okazji. Wyznaczam sobie granice, których staram się nie przekraczać. Lubię stawiać sobie wyzwania. Lubię walczyć ze sobą. Może to Wam się wydawać dziwne, ale tak jest. Mam nadzieję, że w niedzielę, gdy stanę na wadze, będą jakieś rezultaty tego całotygodniowego wysiłku i poświęceń. Trzymajcie kciuki!