Dzień 5.
Dzisiaj nie do końca spełniłam swój plan. Trochę za dużo słodyczy. Trochę może za mało ruchu.
Po spacerze na basen, po samym pływaniu i po powrocie do domu nie miałam już siły na stepper. No ale zdaje mi się, że nie jest aż tak źle. Zrobię jeszcze tylko deskę i to by było dzisiaj na tyle.
Nie mam dzisiaj na nic siły. Spacer z przyjaciółmi trochę mnie odratował, ale tak poza tym to nie miałam ochoty dosłownie na nic. Co się ze mną dzieje?
Ćwiczenia dzień... 1, 2, 3... 4!
Dbać o siebie tak pod kątem wagi zaczęłam 4 dni temu. Zaczęłam spisywać sobie co zjadam i liczę kalorie. Szczerze, nie mam pojęcia jak ludzie wytrzymują diety typu 1000 kcal dziennie. Ja bym nie wytrzymała Lubię jeść i dlatego nie powiedziałam sobie czegoś typu "Nie jem wcale słodyczy!" "Od teraz nie tykam słodyczy!" Owszem ograniczyłam je, ale nie pozbyłam! A co do tej ilości kalorii to staram się zmieścić w 1600 kcal dziennie. Nie czuję się głodna, a jeżeli ta to śmiało "dopycham" się jakimś owockiem
Postawiłam bardziej na ruch. Chodzę na dłuższe spacery ze znajomymi. Głównie takim jednym typkiem xD i codziennie ćwiczę na stepperku co najmniej 45 minut. Czyli akurat dwa odcinki "serialu". No wczoraj przyszłam za późno do domu i nie miałam już siły na ćwiczenia, więc dzisiaj poćwiczyłam trochę dłużej. Jutro też mam to w planach.
No i muszę się przyznać do jeszcze czegoś. Przegrałam dzisiejszą walkę... Walkę z babcią! "jedz te ciasteczka, no jedz" Ale jak tu wygrać z kimś tak kochanym?
Zastanawia mnie jedno. W niedzielę jadę na obóz. Obóz matematyczny! Nie mam pojęcia jak tam się pilnować. Z ruchem raczej nie będzie większego problemu. Będę mieszkała w domku jakieś 3 minuty od głównego pawilonu i będę musiała tam biegać co najmniej 3 razy dziennie (plus po jakieś moje zachcianki). No i zawsze rano jest tam zaprawa. Najpierw biegamy przez 15 minut (albo dłużej, kto jak chce) i 15 minut rozciągania. Tak więc o to nie ma się co martwić. Ale jak oprzeć się częstującym słodyczami koleżankom i kolegom i pysznemu jedzonku od pań kucharek?!
Może mi coś poradzicie? (kocie oćka)
No hej!
Jestem Agata, Agatka, Agatku :p Mam 16 lat i w tym roku idę do liceum. Chciałam w wakacje trochę nad sobą popracować, żeby jakoś w nowej szkole wyglądać. Szczególnie, że wyjeżdżam z mojego miasteczka.
Mam 165 cm wzrostu i 62 kg. Nie czuję, że jestem bardzo gruba, zresztą i tak bywało gorzej. Nawet ostatnio zmieściłam się w moje stare spodnie, więc kila kg mam już za sobą.
Zaczęłam ćwiczyć. Niedługo jadę na ostatni obóz z mojej starej szkoły, ale w końcu tam też zawsze rano biegamy.
W przeszłości nie miałam motywacji do ćwiczeń. Teraz mam wspaniałego chłopaka, dla którego chcę się zmienić, chociaż on ode mnie tego nie wymaga. Boję się tylko, że gd nasz związek się skończy ja znowu się zapuszczę.
Jak będę ważyła 60 kg ( czyli według moich planów na początku września) wstawię swoje zdjęcie. I jeżeli opublikuję ten post będzie to dodatkowa motywacja, bo Wy wiecie jakie mam plany co do swojej wagi, a jak mi się nie uda to będzie moja porażka. Nie lubię przegrywać sama ze sobą, a już szczególnie na oczach innych.