Myślałam, że przeprowadzka wiele zmieni na lepsze. I niby trochę zmieniła, ale nie to na czym mi najbardziej zależało.. Chciałam się odciąć od chorych zachowań moich teściów, którzy powoli niszczyli moje małżeństwo, a także zdrowie psychiczne moje i mojego eM. Efekt jest taki, że mój Mąż ma wyrzuty sumienia, że chce zacząć normalne życie, ponieważ jego rodzice zmiękli i nagle jesteśmy dla nich najważniejsi na świecie. A że są mistrzami w graniu na emocjach to niestety punkt dla nich.. Mam beznadziejnego dola i to cholerne poczucie bezsilności.. Może małymi kroczkami jakoś to się ułoży. Na razie perspektywy są lekko mówiąc słabe.
Ja sama wróciłam do starego życia za którym tak tęskniłam, wróciło poczucie bezpieczeństwa, swoboda.. Więc niby ok, gdyby nie to, że teściowie zawracają nam dalej dupe i tworzą kolejne patologiczne sytuacje tak żebyśmy przypadkiem nie byli za spokojni.
Ale jest też (mały bo mały) ale sukces. 1,5 kg na minusie. Zawsze jakiś kroczek do przodu. Chociaż jak było zamieszanie z przeprowadzką to ciężko było jeść regularnie i znaleźć czas na trening.
Mimo tego chaosu mam wrażenie, że zaczynam od nowa.