Przywdziałam dzisiaj rano baaaardzo stare old school'owe jeansy TOMMY HILFIGER, rozmiar z metki 3/34 - cokolwiek by to oznaczało... w pasie "po polskiemu" ma 33cm x2 i w udach 27cm x 2.
Byłam w tak wielkim szoku że się zmieściłam, że się popłakałam przed lustrem - nie żartuję. Nawet nie przeszkadzało mi, że mój brzuch i nogi krzyczały wypuść mnie bo udusisz! Fakt - są zaje***cie ciasne, bo samo ciasne to mało powiedziane - mam problem żeby w nich usiąść ;) Ale z drugiej strony wiem, że ostatnio w nich chodziłam mając 16-17 lat czyli liceum się kłania a teraz mam 29lat - szmat czasu ;) Ważyłam wtedy (o zgrozo) w najgorszym momencie 42- 43 kilo a teraz jakieś 55- 56. Myślę że jak uzyskam mój cel - czyli ok. 50kg to będą leżały jak ulał :)) a strasznie mnie się podobają te jeansy.. Na początku studiów ważyłam właśnie 50kg +- 2 kg - i wtedy czułam się najlepiej.. lekko i dobrze w swojej skórze...pewnie to była moja waga idealna :) Założę się że macie w szafach takie małe skarby - które chcielibyście jeszcze założyć... :) świetne uczucie, polecam każdemu! Dawno się tak nie czułam ;)
A teraz zdjęcia owych Hilfigerów: nie są to może najpiękniejsze jeansy na świecie ani ja nie wyglądam w nich jak modelka - ale dla mnie są wyjątkowe :)
Miłego wieczorku vitalijki moje kochane :*