Też macie czasami wrażenie, że to zupełnie inny gatunek? Niby to samo, a jednak to dyndające coś między nogami, odcinające dostęp krwi do mózgu robi z nich w ogóle kogoś innego... ^^
______
Agu dzwoni. -mam niusa! -no mów. -bo siedziałam na angielskim z tym nowym...(...) fajny się wydaje! -no i to ten nius? -no tak. bo on nie jest w moim typie, ale w Twoim tak, to was poznam jak już wrócisz!
Zapalenie płuc wita. Wstałam na momencik, bo dzisiaj urodzinowy torcik. Jutro mam "zmianę kodu, 2 z przodu". Oczywiście, jak zwykle, muszę być chora. Boombaaa. ^^ Ale, wyjście z dziewczynami... to było coś! Nieważne, że następnego dnia musiałam iść do lekarza zamiast na zajęcia. Warto było. :D
Przeziębienie mnie wzięło. Kaszleję sobie, kichuję i inne takie, a że dać się przeziębieniu nie mogę, to pożarłam dzisiaj ząbek czosnku i popiłam mlekiem z miodem. Mleko z miodem wypiła i moja siostra. Postawiłam nasze kubki obok siebie i zobaczyłam to:
nie mogłam się nie śmiać. :D
pozytywne myślenie idzie dobrze, chociaż powiem Wam, że to ciężka robota. Mimo kichania, kaszlu, bólu głowy, wstawać, uśmiechać się do wszystkiego i mówić, że będzie super, ale wiecie co? Potem faktycznie jest super!
Zawsze uważałam, że ten cały Sekret, to wierutna bzdura. Ale... właściwie to czemu by nie spróbować? Nic nie stracę, mogę zyskać. Więc siedzę i wertuję książeczkę. Plus kicham, kaszlę i prycham. Przeziębienie mnie wzięło i łupie mnie w każdym możliwym miejscu, ale nie dam się! Szybko wrócę do zdrowia :)
tak wyglądam... w ruchu. bez żadnych poprawek, odpowiednich póz i tak dalej. noo wiem. już nie jest tak fajnie, jak na zdjęciach ^^
Coś ostatnio miałam doła. Jeśli komuś to nie pasuje, to nie trzymam na siłę w znajomym, nie zmuszam do czytania. Droga wolna, można mnie wywalić ze znajomych, ulubionych i inne. To mój pamiętnik i będę tu pisać co mi się podoba.
Chodzę na zajęcia, robię notatki, jestem przykładną studentką z gronem najlepszych znajomych pod słońcem. Znajomi stali się przyjaciółmi i nie wyobrażam sobie życia bez nich. :)
Codziennie chodzę. Robię przeciętnie 5-6km. Mam takie zakwasy na nogach i pośladkach, że sobie nie wyobrażacie. Piję napar z pokrzywy, woda ze mnie zlatuje. jem mniej, staram się. Nie jest idealnie, ale nie mam mega napadów. Jestem przed okresem i ciągnie do słodkiego. Wszystko boli, ale daję radę.
Dzisiaj okropna pogoda. W związku z tym, że jestem meteopatą - czuję się tragicznie. Zaraz się zbieram do sprzątania. Oby minęło.
Zakochałam się. Nie chciałam, nie chcę i jest mi z tym źle. Bo nic z tego nie będzie. Nic, nigdy. Skoro mam pecha do facetów, to może chociaż kasę będę mieć?
Jestem. Żyję. Nie jest źle. Śmieję się, uśmiecham. Ludzie z grupy dobrze na mnie wpływają. Niestety, jest sobota wieczorem. Nie ma tamtych ludzi, nie ma tamtego humoru.
Wystarczy jeden mały przedmiot, żeby tysiące niewypowiedzianych dotąd słów wydostało się z wnętrza w postaci hektolitrów łez. Łez, które łącząc się gdzieś na policzkach tworzą rzekę. Rzekę wspomnień, niedokończonego dotyku, przerywaną linię tego, co miało być wieczne. Jeden, mały, głupi przedmiot, który przypomniał, że pewna cząstka mnie oderwała się od reszty i już nigdy nie wróci. A rana, która została, zabliźnia się powoli i boleśnie, o czym przypomina w złych momentach. W złych, bo niespodziewanych. Niespodziewane momenty na łzy są najgorsze. Przychodzi taka myśl, durna, cicha, ale irytująca, przerażająca... Że już zawsze będę sama...
___
Podobno wyładniałam i staję się kobietą. Bzdura. Czuję się jak małe dziecko, zagubione we mgle. Cholerna przywieszka z zaklętymi wspomnieniami w środku!
Mam taki odcisk na palcu u stopy, że nawet gdybym bardzo chciała, to szpilek nie włożę. Poza tym, nie mam na nie ochoty. Idę z moją siostrą na jej połowinki do klubu. Na tę okazję ubrałam się tak:
Jest wygodnie i jest dekolt, czyli jest tak jak lubię najbardziej. :D
Po wczorajszej imprezie najchętniej bym spała, a nie się bawiła. Jak mu zarąbią basem, to chyba się schowam w sobie, albo zamknę w kiblu i nie wyjdę. Kac mija, ale zmęczenie zostało. ^^