wczoraj w nocy siedziałam prawie do trzeciej,a wstałam po 6-ej w pełni formy...
Wspólne śniadanie (mamo dlaczego ty jesz takie dziwne dania ??? ), a później przygotowywanie obiadu... dzisiaj nie wysilałam się: tradycyjnie rosołek z makaronem mojej roboty oraz ziemniaczki z mięskiem i buraczkami.... no i pachnący szczypiorek ... z ogródka...
W zeszłym roku , pomimo ciąży, po raz pierwszy odkąd zamieszkałam u męża (i teściów), wywalczyłam sobie własny ogródek z jarzynami.. a trochę tych latek już minęło. No i odkryłam radość , jaką daje obserwowanie jak wszystko rośnie i dojrzewa. A plony miałam piękne, pomimo krytycznych uwag "mamy"... (za gęsto, za rzadko itd. itp.). W tym roku ciąg dalszy chodowli pyszności... a później przetwory... alęż się zapędziłam...
po obiedzie natchnęło mnie jeszcze na niby "sernik na zimno" w mojej wersji:
2 galaretki np.agrestowe rozp. w 1 szkl. wody gorącej
3 lub 4 galaretki np. cytrynowe rozpuszczam wg. przepisu
studzimy
blaszkę prostokątną wykładam folią spożywczą, tak żeby wystawała poza boki
spód foremki zapełniam biszkoptami
ubijam 2 Śnieżki wg. przepisu pod koniec daję galaretki z mniejsząilością wody
masę wylewam na biszkopty, dekoruję owocami i do lodówki
na wierzch wylewam tężejącą galaretkę,znów lodówka, a potem tylko wcinać..
bez obaw..... oto co ja dziś wszamałam:
Śniadanie- jajecznica z 2 jajek+pomidor+cukinia+dużo natki pietruszki
sok pomidorowy 1/2 szkl.
Obiad- nieśmiertelna sałata lodowa+ 2 jajka+plaster szynki+ oliwa+przyprawa do sałat
kawa zbożowa czarna gorzka
Kolacja- jogurt naturalny light + 3 korniszony + natka
i 3l wody mineralnej
od jutra mam zamiar zabrać sie za brzuszki... mam nadzieję, że córeczka zejdzie na chwilę z moich rąk.. Oj ... niezłe z niej ziółko, a jakie miałam plany.. żadnego noszenia i lulania bez potrzeby... niestety,była od początku tak rozkrzyczana, że wszyscy robili co się tylko dało, żeby nie płakała. No i skutki są... mamy w domu 6-ciomiesięczną terrorystkę.
Ale się rozpisałam, muszę jednak przyznać, że chyba polubię te moje wypociny