W końcu weekend. Zawsze sądziłam, że to najlepszy czas na rozpoczynanie zmian.
Także tych żywieniowych. Ten weekend jest szczególnie ważny i będzie ogromną próbą dla mojego postanowienia dietowania. Zakończenie lata - grill i drineczki.
Tym razem pomyślałam o sobie i swoich wyzwaniach i prócz karkówy i kiełbachy tłustej, specjalnie dla siebie (i moich koleżanek - bo też próbują schudnąć) przygotowałam kurczczki w różnej postaci - no i mnóstwo surówek. Zobaczymy jak mi pójdzie - moja słabość to niestety te nieszczęsne kiełbachy. Aby się do nich zniechęcić cały czas wyobrażam sobie , ze obciekają tłuszczem i mają wąsy:)
Właśnie wstał mój mały cwaniaczek - córeczka - i domaga się jedzenia:) Sama by się obsłużyła - w końcu jak mi ostatnio tłumaczyła, jest" już prawie nastolatką - w końcu ma 9 lat" ...:) Mała zmora:)
Drugie moje postanowienie to ruszyć tyłek. Bardzo trudno mi to przychodzi, ale wiem, że bez tego będzie ciężko.
Za pół godziny idę pobiegać...Brrrr