6 dni z jajkami i już nie mogę. Zamykam oczy widzę jajko. Jeszcze Matka Natura na mnie napadła więc oprócz odruchu wymiotnego na myśl o jajku mam ból brzucha i odruch wymiotny na widok jedzenia ogólnie. Rano zjadłam jajka i sałatę i wszystko wróciło. Chyba obiadu nawet nie ruszę.
W ogóle z tymi moimi miesiączkami jest bardzo nie halo. Prawie terminowo, tyle, że 2 dni wycięte z życiorysu. Leżę i wyję z bólu, co 4h łykam tabletkę (zaldiar, tramal, ketonal, nospa forte, pyralgina - 2 ostatnie po 2 tabletki, mniej nie pomaga) ciepłe okłady, masaże, kąpiele. I nic. I śpię i nadal wyję. Rzucam się po łóżku przez sen i jęczę. A kiedy nie śpię - płaczę, jęczę wyję i łażę po ścianach z bólu. Jest mi zimno, gorąco, duszno, słabo jednocześnie. Do tego mnie mdli, wymiotuję, mdleję. Pozostałe kilka dni - prawie nie czuję, że mam.
A co na to lekarze:
1)Pani dr X - przeżywasz, to tak ma być
2)Pan dr Y - endometrioza i policystyczne jajniki (stwierdzenie bez badań)
3)Pan dr Z - niska tolerancja bólu
4)Pani dr A - konstytucjonalnie bolesne miesiączki
5) Pan dr B - jak panią teraz boli, to jak pani będzie rodzić?