Pomocy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak wołam pomocy bo znikł mój wpis do pamiętnika... zapisałam go jako zapisz szkic i nie mam pojęcia, jak do niego wrócić... jak ktoś wie, to bardzo proszę o pomoc, bo wczoraj też mi już jeden "zeżarło"....
Jestem piękna....
Wiem, że nie uwierzycie, bo niby skąd macie wiedzieć jak wyglądam skoro nie zamieściłam żadnego swojego zdjęcia, ale czuję, że pięknieje, bo chudnę. Jedno wiem na pewno... nie wyglądam jak ta baba, która to niby obrazuje mnie w obecnym stanie ... Ja mam talię mimo moich kilku kg nadwagi i w ogóle ten model 3D mi się nie podoba. Nadal intensywnie ćwiczę i co prawda nie ważę się co 2 dni, ale czuję, że jest dobrze. Właśnie pod takim tytułem umieściłam wczoraj wpis w pamiętniku, ale coś przycisnęłam i wszystko skasowałam. Byłam bardzo zła na siebie, bo akurat miałam wenę twórczą. Trudno... nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. W każdym bądź razie jak już pisałam, jest coraz lepiej i mam nadzieję, że tak będzie dalej, bo bardzo, ale to bardzo w najbliższy poniedziałek chciałabym zobaczyć na wadze "6" z przodu... wiem, że jest to realne, ale też troszkę się boję i obawiam, że może jednak mój plan i marzenie zarazem na ten tydzień się nie spełni... No cóż, mimo, że nie lubię poniedziałków to najbliższego nie mogę się już doczekać...a może nie ma do czego się spieszyć... poczekamy zobaczymy i dam wam znać w poniedziałek...no chyba, że nie będzie czym się chwalić, ale to i tak dam znać, to może chociaż dacie mi kopa w d.....e i wezmę się do ostrej roboty.
Pierwsze sukcesy....
Dzisiaj na wadze zobaczyła 70,9 kg i mimo, że wiem że nadal to dużo za dużo, to przyznaję szczerze nie spodziewałam się takiego wyniku. I tak sobie pomyślałam, że jak dobrze pójdzie to może za tydzień zobaczę z przodu magiczną "6". Bardzo bym chciała... Bardzo ...bardzo....
Prawdę powiedziawszy czułam już wczoraj, że na pewno troszkę schudłam, bo weszłam wczoraj spódniczki, które już miałam problem wcisnąć na siebie...a tu wczoraj cud.... Super, bardzo się cieszę i mam nadzieję, że ten malutki sukces będzie mnie tylko dopingował do dalszych wysiłków i starań. A co ciekawe przyznać muszę, że ten ostatni malutki sukces osiągnęłam wyjątkowo łatwo łatwo, ale też muszę przyznać, że wylałam litry potu, ale się opłacało. Ale jestem mega szczęśliwa, a już tyle ubrań się pozbyłam, bo były na mnie za małe... nie szkodzi... kupię sobie nowe... najważniejsze, że wracam do starej wagi....
Zajrzę tu za tydzień... mam nadzieję z nowymi sukcesami... Powodzenia dla wszystkich... A ja dalej będę intensywnie ćwiczyć, to najlepsza dla mnie przynajmniej metoda na schudnięcie....
Po malutku ale do przodu....
Coś w tym właśnie stylu... po malutku ale chudnę...Jednak najbardziej mam sobie za złe, że dopuściłam do takiego stanu choć obiecywałam sobie, że nigdy więcej nie będę ważyć ponad 70 kg, a tu co. Na razie moim celem najbliższym jest 70 kg, to już będzie duży sukces. A potem konsekwentnie, ale nie gwałtownie do końca roku mam ważyć 66-65kg. Gdybym chudła 1 kg na tydzień to osiągnęłabym ten efekt o wiele szybciej, ale nie mam aż takiego ciśnienia. Najgorsza jest jednak świadomość, że tak naprawdę żebym była szczupła cały czas muszę się pilnować i regularnie ćwiczyć. Teraz siedzę w pracy i piję wodę, a czuję że już chce mi się jeść, a nie bardzo mam czym załagodzić głód...dam radę, byle do 15-ej. Później lekki obiadek, a wieczorem godzinka na orbitreku... Lubię ćwiczyć...chociaż tyle, że wysiłek fizyczny sprawia mi przyjemność, ale jedzenie też sprawia mi przyjemność i nie mam zamiaru z tej przyjemność rezygnować. Właśnie zaczyna się moje ulubiona pora roku, aż chce się żyć... naprawdę jestem szczęśliwa, a poza tym to już po zgubieniu tylko kilki zbędnych kilogramów czuję się i wyglądam lepiej... W poniedziałek najbliższe ważenie...
NIE JEST LEKKO....
Wiadomo...nie jest lekko się odchudzać, ale o tym wie chyba każdy kto choć raz się próbował odchudzać i przyznam szczerze, że na tym etapie (tzn. po takim czasie od rozpoczęcia odchudzania) spodziewałam się lepszych wyników, a tu marne 1,8kg...z drugiej strony lepsze to niż nic. Acha no i ważę się co poniedziałek, a nie co czwartek tak jak pisałam wcześniej. Źle mi z tymi kilogramami...do 3-go września chciałabym schudnąć do 70 kg, bo ta data to moja pierwsza rocznica ślubu i mam taką złość na siebie, że tak się zaniedbałam. Mam nadzieję, że uda mi się pomału pozbyć tych zbędnych kilogramów... Po prostu jestem mało konsekwentna. Co prawda ćwiczę codziennie i to intensywnie, ale wychodzi na to, że za dużo jem, choć mnie się wydaje, że wcale tak nie jest. A poza tym gubią mnie częste imprezy na które chodzimy z mężem, albo kiedy to do nas przychodzą goście... naprawdę często. No i wiadomo co się z tym wiąże i to do późna w nocy niekiedy. Niech mnie ktoś zdopinguje...błagam....
Kolejny pierwszy dzień...
Kolejny pierwszy dzień mojego odchudzania... nie będę się rozpisywać bo nie ma o czym... wiadomo... muszę schudnąć... zważyłam się dzisiaj i mało nie padłam z przerażania... 74,7kg...wiedziałam, że przybyło mi tu i ówdzie, bo przecież widzę po ubraniach, ale takiego wyniku się nie spodziewałam. Od dzisiaj nie jadam słodyczy, ograniczam chleb, pizzę, frytki i inne smażone i co prawda smaczne potrawy i zastępuję je pomidorami i innymi sezonowymi warzywami i owocami. No i oczywiście codziennie godzina ćwiczeń na orbitreku... Nie będę się rozpisywać bo nie ma o czym. Acha i ważę się raz w tygodniu... co czwartek... Mam nadzieję, że za tydzień wpiszę tu 73kg...