Cześć Dziewczynki :)
Ja mogę rozmawiać na temat ślubu i wesela godzinami - jeśli coś Wam się jeszcze przypomni, jakieś dobre organizacyjne rady, to piszcie do mnie śmiało :)
Śniło mi się dzisiaj jedzenie :) Ogólnie sen był długi i raczej niepokojący, jakieś chmury burzowe nad jeziorem (a ja boję się burzy). Potem sceneria się zmieniła - siedziałam gdzieś ze znajomymi i mieli
pączki. Ja mówię: "O, daj mi pączka", koleżanka wyciągnęła rękę, ale ja też musiałam wstać i wyciągnąć rękę, żeby sięgnąć do talerzyka. I w tym momencie się obudziłam, na nogach, z ręką wyciągniętą do dzwoniącego budzika (komórka leżała na biurku) :)))) Miałyście tak kiedyś? Straaasznie dziwne uczucie - ze snu przebudziłam się dopiero, jak byłam na nogach :) Najpierw zrobiło mi się smutno - cholera, pączki mi się nawet śnią! A ja nie mogę ich jeść! Niesprawiedliwe! Ale potem starałam się przetłumaczyć sobie - teraz nie możesz, ale na stabilizacji będziesz mogła zjeść jednego pączka :) Może dziwna jestem, ale pomaga mi, kiedy sama do siebie "mówię" i podejmuję rozsądne decyzje :)
W dalszym ciągu opisuję siebie jako jedzenioholika - wszystkich zainteresowanych odsyłam do książki Doroty Saneckiej "Dlaczego chcesz być gruba" oraz poprzedniej notki :)
---------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 4. Czemu chcesz być gruba?"Znałam łatwy spokój na uspokojenie - zajadałam problemy, zamiast się nimi zająć." W poniedziałek posprzeczałam się z mamą, poszłam do spożywczego po serki wiejskie, miałam pełny portfel. Przez dobrych kilka minut zastanawiałam się, co ja pysznego mogę kupić. Żeby w końcu poczuć pyszne rzeczy, których na diecie nie jem. Ale potem myślałam o tym, że jeśli się napadnę - będę musiała się przyznać przed Wami (gdybym udawała, że idealnie trzymam dietę, to byłoby oszustwo i hipokryzja). Że będę żałować. Że posmakuje mi tylko 1 gryz, a resztę będę wpierdalać, bo tak. Że będę załamana, że tyle wytrwałam na diecie, a teraz to zaprzepaszczę i nie będzie spadku na środowym ważeniu. Dziewczyny, przetłumaczyłam sobie i wygrałam :) W sklepie kupiłam tylko serki wiejskie i "Super linię" :))
"Nie musiałam dbać o swoją dietę - jeśli miałam na coś ochotę, po prostu to jadłam, bo i tak byłam gruba". Właśnie zjadłam obfity obiad? A cooo tam, dopcham kanapkami, bo takie są smaczne. Ciasto? Jak najbardziej, pół blachy. Napadowe zakupy w markecie i wielogodzinne uczty - spoooko, i tak jestem grubym kaszalotem, dlaczego miałabym sobie odmawiać przyjemności.
"Mogłam mieć nadzieję, że wszystkie problemy rozwiążą się, kiedy schudnę". Znajdę fajną dorywczą pracę - teraz nie ma co szukać, trzeba wyglądać reprezentacyjnie, więc jeszcze nie szukam pracy. Jak wejdę do klubu, będę pewna siebie, będę się świetnie bawić, będę podobać się facetom - teraz jestem szarą, niezauważalną, grubą myszą.
"Nie musiałam walczyć o zaspokajanie swoich potrzeb - byłam gruba, więc byłam wdzięczna za każde zainteresowanie, w końcu więcej mi się nie należało". Mam cudownego chłopaka - w tym momencie narzeczonego - ale ogólnie dla facetów nie jestem atrakcyjna.
"Miałam usprawiedliwienie dla swojego lenistwa fizycznego - nie musiałam chodzić na basen, potańczyć itp., bo się wstydziłam". Uwielbiam pływać, ale na basen nie chodziłam od 3 lat - tak bardzo wstydziłam się pokazać w stroju kąpielowym. A najpierw trzeba go było jeszcze kupić - przecież nie mieściłam się w stary. Na imprezach wstydziłam się tańczyć - przecież po jednej piosence jestem zmęczona, czerwona i spocona.
"Umiałam łatwo sterować swoim nastrojem za pomocą diety lub jedzenia - mogłam na przykład poużalać się nad sobą, "dowalając sobie" jakąś bombę kaloryczną, poprawić swój nastrój na chwilę, lub na dłużej - stosując dietę". Odchudzać chciałam się wiele razy, zapał miałam na kilka godzin, ewentualnie dni. Ale już byłam szczęśliwa - jestem na diecie, schudnę, zmieni się moje życie!
"Jadłam, bo wprawdzie nie jestem głodna, ale czegoś mi brak". Znacie to? Chodzenie po domu, zaglądanie do szafek, lodówki, spiżarni... Coś bym zjadła, coś by mi się chciało, czegoś mi brak.
Więc... zrzucałam odpowiedzialność za wszystkie moje decyzje na jedzenie, mój wygląd, a nie podejmowałam ich sama. A to przecież ode mnie zależy, czy będę szukać pracy, czy pójdę na basen, czy poczuję się atrakcyjna w ładnych ciuchach. Ode mnie, a nie od jedzenia czy mojego wyglądu!Rozdział 5. Rozwój i przebieg nałogowego jedzenia. Jako dziecko nie miałam nadwagi - szczupła nie byłam, ale budowę miałam w normie. Od podstawówki w-fistka zaczęła zwracać mi uwagę, że przytyłam, że nie dam rady wykonywać ćwiczeń. Zdarzały się komentarze ze strony koleżanek (sporadycznie - nie byłam gruba i dzieciaki miały inne, grubsze ofiary do dręczenia). W domu rodzice i rodzeństwo mówili mi, że tyję, że jestem gruba, żebym tyle nie jadła. (Nasłuchałam się w swoim życiu wielu przykrych słów. Za ciężkich czasów zapisywałam je wszystkie w specjalnym zeszycie - nadal go mam...) Od gimnazjum, liceum, czyli czasów nastolatkowych, próbowałam przechodzić na diety, opanowywać swoje jedzenie - przy ludziach. Czasem nie wytrzymywałam i wtedy wychodził ze mnie potwór na ich oczach. Zwykle jednak kupowałam coś dobrego po drodze ze szkoły albo jadłam zamknięta w swoim pokoju. Trudny wiek, bardzo to wszystko przeżywałam, to były moje ciężkie czasy. Sytuacja zmieniła się, kiedy poznałam swojego narzeczonego - uczył mnie akceptować siebie - ale nadal się objadałam. Więc tyłam. Przez te ostatnie lata mój wzrost się nie zmienił - ale przytyłam 25 kg (mimo doraźnego stosowania różnych diet, po przerwaniu których tyłam jeszcze więcej). Obecne 108 dni jest moim wielkim odwykiem i największym sukcesem żywieniowym :)
Rozdział 6. Twoje objawy uzależnienia od jedzenia.Utrata kontroli nad jedzeniem - zaczynało się od jednego ciastka, na które przecież mogę sobie pozwolić, kończyło się na całej paczce i rzuceniu się na wszystko, co było w lodówce.
Życie emocjonalne skupione wokół jedzenia lub diet. Mnóstwo moich emocji dotyczy jedzenia.
Koncentracja życia wokół jedzenia. Co dzisiaj sobie kupię? Na co wystarczy mi pieniędzy? To nic, wezmę z tych zaoszczędzonych. Co mogę zjeść? Czego nie mogę? Czy ktoś na mnie patrzy?
Straty przewyższają zyski. Przytycie 25 kg wpłynęło na moje zdrowie, kondycję, aktywność. Ponadto, wydawałam mnóstwo pieniędzy na jedzenie. Zjadałam pieniądze.
Zmiana tolerancji na jedzenie. Za każdym razem mogę zjeść więcej i więcej. Kiedy pomyślę sobie teraz, że naprawdę potrafiłam zjeść pół blachy ciasta... Teraz już bym tego nie zmieściła :)
Rozdział 7. Nałogowe regulowanie uczuć.Najczęściej zajadałam zdenerwowanie (po kłótniach, niepowodzeniach, porażkach), nudę, smutek, zdarzało mi się celebrować jedzeniem zdany egzamin czy inny sukces.
Gdy przechodziłam na diety, byłam pełna nadziei, że tym razem zmienię swoje życie, że wszystko mi się uda. Cieszyłam się z początkowych kilogramów, wyobrażałam sobie, jak to będzie, kiedy będę szczupła. Potem pokusa jedzenia wygrywała i znowu się objadałam.
Rozdział 8. System rozpraszania JA.Moje postrzeganie siebie, nastrój i emocje zależały od tego, czy akurat się objadam, czy jestem na diecie. Nienawidziłam siebie, kiedy się obżerałam, i czułam się pełna optymizmu, kiedy przechodziłam na dietę.
To nie jedzenie z nami walczy! Przecież ono jest tylko rzeczą. To my same toczymy walkę ze swoimi emocjami - zjeść czy nie zjeść? To my same podejmujemy decyzję!Kiedy łamałam dietę, tłumaczyłam sobie: "schudłam już 3 kilo, dobrze mi idzie, mogę sobie pozwolić na coś dobrego", albo "schudłam już 3 kilo, jestem zmęczona emocjonalnie dietą. Nadal będę odżywiać się zdrowo, ale nie będę się już tak katować". Yhym... Nigdy nic z tego się nie udawało. Było raczej przyzwoleniem, żeby zacząć się objadać.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Tyle na dziś. Długie notki mi wychodzą :)
Dzisiejsze menu:10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, orzechy włoskie, borówki - ok. 360 kcal
13.00 II śniadanie - borówki - ok. 60 kcal
16.00 obiad - pierś indyka pikantna, ogórki małosolne - ok. 480 kcal
19.00 kolacja - sałatka (1 jajko, 1 plasterek chudej wędliny, ogórek, pomidor) - ok. 180 kcal
2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal
Razem: ok. 1170 kcal :)
Edit: Dzień bez ćwiczeń. Ups...