W tym tygodniu schudłam 0,4 kg, straciłam 2 cm w brzuchu, 2 cm w talii, 1 cm w biodrach. Wiem, wiem, powinnam się cieszyć, że chudnę i tracę cm, ale troszkę już się dołuję, że powoli :/ Sama jestem sobie winna - w tym tygodniu prawie wcale nie ćwiczyłam. No i cóż - dupa w troki i biorę się za codzienne ćwiczenia.
Menu i ćwiczenia:
Sobota:
10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, arbuz - ok. 360 kcal
13.00 obiad - makaron pełnoziarnisty, szpinak, ser feta, pierś kurczaka - ok. 480 kcal
16.00 podwieczorek - grapefruit - ok. 60 kcal
19.00 kolacja - sałatka (jajko, plasterek chudej wędliny, kalafior, ogórek, pomidor, papryka czerwona) - ok. 180 kcal
2,3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal
02.00 na imprezie - kilka łyków coli (nie chciałam, ale nie było nic innego - mieliśmy już wracać do domu, a mnie złapała czkawka morderczyni) - ok. 50 kcal
Razem: ok. 1265 kcal.
Z aktywności w sobotę... hm... trochę łażenia, trochę sprzątania w domu, ale ćwiczeń żadnych.
Zaliczona kolejna impreza w atmosferze zabawy, ze znajomymi pijącymi pyszne zimne piwko, z zapachem frytek, kebabów, cheeseburgerów i innych fast-foodów, unoszącym się w powietrzu. Ja miałam swoją colkę zero, a tak nie piłam i nie jadłam. Cholera, mam dość! Co innego pójść na imprezę od czasu do czasu, a co innego kilka razy w tygodniu :/
Niedziela:
9.30 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal
13.00 obiad - grillowana pierś kurczaka, ogórki, pomidory, sałata, ogórki małosolne - ok. 480 kcal (rodzice urządzili grilla. Ja miałam swojego kurzego cycka zważonego, przyprawionego bez soli, warzywa bez soli, wszystko według planu. Oni jedli karkówę, żeberka, kiełbasę, kebabki... shit...)
16.00 podwieczorek - jabłko - ok. 60 kcal
19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal
2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.
Razem: 1173 kcal.
Wyciągnęli mnie na kolejną imprezę. Kolejne opary piwne, a ja wszędzie chodzę ze swoją butelką wody... Cholera!
Z ćwiczeń w niedzielę... całkiem sporo łażenia. 10 min. na rowerze, ale to jakaś kpina.
Poniedziałek:
10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal
13.00 II śniadanie - batonik zbożowy o smaku cappucino - 105 kcal
16.00 obiad - kurczak pikantny, ogórki z jogurtem naturalnym - ok. 480 kcal
19.00 kolacja - koktajl z jogurtu naturalnego i grapefruita - ok. 180 kcal
3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.
Razem: ok. 1260 kcal.
Z ćwiczeń - sporo chodzenia (krokomierz w komórce pokazał 5000 kroków), rower - ok. 40 min., badminton - 60 min.
Wtorek:
11.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, grapefruit - ok. 360 kcal
13.30 II śniadanie - jabłko - ok. 60 kcal
16.00 obiad - kasza gryczana, grzyby z cebulką - ok. 480 kcal
19.00 kolacja - serek wiejski z ananasem - 183 kcal
3 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.
Razem: ok. 1218 kcal.
Z ćwiczeń: skakanka (600), 8 min. brzuch, 8 min. ręce, 8 min. stretch.
Dzisiejsze menu:
10.00 śniadanie - jogurt naturalny, muesli, otręby, winogrona - ok. 360 kcal
13.00 II śniadanie - jabłko - ok. 60 kcal
16.00 obiad - makaron pełnoziarnisty, owoce morza curry - ok. 480 kcal
19.00 kolacja - serek wiejski z truskawkami - 179 kcal
2 kawy w ciągu dnia - po 45 kcal.
Razem: ok. 1169 kcal.
Z ćwiczeń... chciałabym skakankę, 8 min., może Chodakowską i stepper. Zrobię później edit.
Edit: Pozytywne zakończenie dnia :) Ćwiczenia wprawiają mnie w dobry humor :)
skakanka - 1000,
8 min. pupa,
8 min. stretch,
brzuszki, ćwiczenia na ręce i na biust - 10 min.,
rower - 50 min.,
badminton - 35 min.
Razem: ok. 2 godz. 10 min :)
Tylko chłopak idzie od jutra do dorywczej pracy, prawdopodobnie będzie wieczorami tak zmęczony, że nie będzie miał siły jeździć ze mną ani grać w badmintona :/ Zostają mi ćwiczenia w domu i samotnie rower - chociaż nie lubię!
Humor mam totalnie do dupy od kilku dni. Nie wiem, czy to zmęczenie dietą, czy zmęczenie organizmu, czy nerwy związane z cyklem, czy chuj wi co. Dość mam imprez - tylko się męczę i denerwuję. Kiedy następnym razem chłopak będzie mnie wyciągnał - zaprę się i zostanę w domu. Poza tym, posprzeczałam się z mamą i od wczoraj jest obrażona :/ Powiedziała mi potem: "To ja dla ciebie taka dobra jestem, tak ci pomagam w diecie, a ty się tak zachowujesz??" No cholera, to ona jest dobra interesownie? Podobno kocha się nie za coś, a pomimo wszystko...
Poza tym, cały ubiegły tydzień moja starsza siostra spędzała urlop w domu. Wkurwiała mnie niemiłosiernie :/ Nie rozumiała, że swój szpinak czy cokolwiek muszę zważyć i robić po swojemu. Jadła pyszne rzeczy, kiedy tylko miała na nie ochotę. Zrobiła tiramisu. Chuda suka :/
Czuję się gruba. Nie mam na nic siły. Wczoraj przespałam całą noc, a potem 2 godz. w ciągu dnia...
Jak widzicie, moje nerwy mi nie sprzyjają... Nervosan, szybiutko, bo źle będzie ze mną...
Tylko jedna opcja poprawia mi humor.... Moje Kochanie...
Miłego dnia Dziewczynki :* Prześlijcie mi trochę dobrych fluidów, bo nie wyrabiam...
majakowalska
2 sierpnia 2012, 18:08Bardzo mi się podoba Twoje menu! Bądź dzielna i się nie poddawaj!! Będzie dobrze!!
Madzik2244
2 sierpnia 2012, 12:25taaak dobrze 60dziennie na poczatku ledwo co 20zrobiłam ;)
Ollusiaa
1 sierpnia 2012, 22:27Dobrze, że spada! I nie ma się co dołować, ze powoli. Kobietko, ile ty już schudłaś? Nie możesz tego rzucić i się załamywać. Każda z nas ma ciężkie dni, ale nie odpuszczaj! :)
brydzia85
1 sierpnia 2012, 22:03Młoda jesteś, korzystaj :-) Sama mówiłaś, że każdy spadek cieszy więc usiądź, weź głęboki oddech i działaj dalej :-) trzymam kciuki :-) pyszne te Twoje jedzonka i podziwiam, że wśród tylu pokus dajesz radę, odbija się na nerwach, ale pamiętaj, że do celu co raz bliżej :-)
Totylkoja.
1 sierpnia 2012, 21:59Ehh kochana, jesteś motywacją ; DD tak zdrowo jesz i trwasz przy diecie ; ))) Super, że jesteś i piszesz o swoich postępach ; )) 3maj się ciepło ; *
ines85
1 sierpnia 2012, 21:53hej ! nie możesz teraz tego zaprzepaścić !!! zobacz masz już 6 z przodu na wadze.....pomyśl sobie jak długo musiałaś na nią czekać...ile wyrzeczeń Cię to do tej pory kosztowało....czy wart dla jednego grila ? dla jednaj tłustej kiełbaski ? czy wypitego piwa???? Myślę , że nie !!!!!! Więc nie poddawaj się- Trzymam kciuki ! Ps. komuś łatwiej doradzać a samemu wziąźć się w garść jest o wiele trudniej :(
dream.
1 sierpnia 2012, 21:17mniam, jak smacznie u Ciebie.
Anith
1 sierpnia 2012, 18:15Tak tu smakowicie że mój brzuch się podjarał :P i oczywiście gratuluje spadku!! Jest dobrze serio ;) co do humorku, to niestety ja mam podobny, ale damy rade ;)
sloneczko.wroclaw
1 sierpnia 2012, 15:44Jedzenie fantastyczne, a właśnie co do imprez - to najciężej być na diecie, gdy cały czas jest imprezka...
sylwia1401
1 sierpnia 2012, 14:27Najważniejsze że chudniesz :) Trzymam kciuki za kolejne spadki :*
zaklinaczdusz
1 sierpnia 2012, 12:54Kochana współczuję tylu imprez, ja po jednej ledwo żyłam. A małym spadkiem się nie przejmuj, teraz 0,4 kg, a za tydzień może być dużo więcej. Kiedyś waga w końcu spadnie, ale do tego potrzebujemy CIERPLIWOŚCI :) Miłego dnia :*