Witajcie Vitalijki!
Dawno mnie tu nie było, wiem. Przykro mi, ale wydarzyło się tyle w moim życiu.. Długo zbierałam się na ten wpis, potraktuję go jako swego rodzaju spowiedź. Będzie długi ostrzegam, czasem może nie na temat, więc jeśli nie macie ochoty - nie czytajcie. Tylko myślę, że może uda mi się tym wpisem coś zmienic, wyrzucic z siebie emocje, spojrzeć prawdzie w oczy i w końcu odmienić swoje życie definitywnie.
Czerwiec 2012 r., koncze gimnazjum. Postanowilam schudnąć do balu gimnazjalanego, z 58 kg do 55, czyli tylko 3 kg. Nie udalo mi się. Potem wyjechalam do babci na pare dni, przyjechalam nagle z wagą 61kg. Trochę się załamałam, ale postanowilam sie nie poddać, chcialam isc do nowej szkoly z wagą 55kg, mialam dwa miesiące. Wakacje spędziłam cudownie, ćwicząc, biegając, cwicząc z Ewą i spotykając się z moim wspaniałym chłopakiem. Pojechalam potem na wakacje z rodzicami, do Turcji. Wróciłam i pojechałam do rodziny za granicę. Wrócilłam z wagą 62 kg. A to już był wrzesień. Poszłam do szkoly o 7 kg ciezsza niz chciałam, grubsza od poczatku wakacji o 4 kg. To było przykre, ale postanowila walczyc dalej. Mój prawie 3-letni związek przezywal kryzys. Powiedzialam mojejmu chlopakowi, ze potrzebuje przerwy, nie spodobalo mu się to. Ale zerwalismy kontakt na jakis miesiąc. Pojechalam potem na tygodniowe wesele znowu do rodziny za granicę, wrocilam z wagą 64 kg. tesknilam za moim chlopakiem, wrocilismy do siebie. Dwa tygodnie byly cudowne, kochane, idealne... Potem znowu zaczelo sie psuc.. On wyjechal na oboz, mielismy 3. rocznicę związku. Nawet nie odpisał na mojego dlugiego smsa. Gdy wrocił powiedizal, ze to koniec i ma nadzieje, ze juz nigdy się nie zacznie. Załamałam się, ale postanowilam sie z nim spotkac, bo nie chcialam stracic chociaz przyjaciela. Tak tez postanowilismy utrzymywac przyjacielskie stosunki. Nie udalo się. Zachowywalismy się jak para, chcoiaz oficjalnie nia nie bylismy. W grudniu moja waga osiągnęła 65 kg. Postanowilam, nie, koniec. Poszłam do dietetyczki. Tak też styczen, luty , marzec i kwiecien uplynely mi na diecie, ktorej nie zawsze trzymalam, duzo oszukiwalam, ale jakos chudlam; nauce, szkole i spotkaniach z Nim. Pod koneic kwietnia zaczelo sie psuc, przestal mi czesto mowic, ze mnie kocha, zaczal nnie unikac. W maju moja waga wynosila juz 61 kg. Bylo dobrze. Ale nie z nim. Mialam urodziny, olal je. Wyslal tylko glupie dwa zdania w wiadomosci na facebooku. Kiedy ja usiwadamialam sobie, jak bardzo mi na nim zalezy, on mnie olewal. Na facbeooku zaczely sie pojawiac zdjecia z imprez z dziewczyną, ktora chodizla z nami do gimnazjum, jest moja prawie sąsiadką. Generlanie jest to dziewczyna, z ktorej wiele osob sie smieje. Nie jest zbyt ladna, jest bardzo dziwną osobą. On tez zawsze się z niej smiał. Bolalo mnie ogladanie takich zdjec, bo nie wiedzialam o co chodzi. Myslalam, ze mnie kocha... Na pocztaku czerwca spotkalismy się i powiedizal mi wprost, że juz mnie nie kocha. To bylo jak cios, nikomu nie zycze takiego czego. Najgorsze chwile mojego zycia, mialam ochote umrzec, nie moglam wytrzymac juz tego bolu psychicznego.. Nigdy nie bylo mi tak ciezko. Zaprosil mnie na swoja 18 i zapytal czy z kims pojde. wiedzialam, ze on pojdzie z nią wieć postawnowilam specjalnie pojsc z moim przyjacielem i dobrze sie bawic. Nie chcialam mu dac satysfakcji. Ale nie zostalismy wpuszczeni do klubu, o nie mielsimy skonczyonych 18 lat. BYłam tak wsciekla! rzucilam mu prezent, zyczylam milej zabawy i poszlismy. gdyby nie moj przyjaciel tego wieczoru, nie wiem co bym zrobila. On nawet nie odzewal sie, nie zadzowinil, nie napisal, zeby przeprosic.. nic, zero. Wpadlam w depresje, zaczelam jesc, plakalam codziennie, nie mialam na nic ochoty, bardzo go nadal kochalam, mimo tego jak mnie zranil. Zaczely sie wakacje, postanowilam podniesc sie na nogi. Niestety najpierw pojechalam sama do rodizny za granice i mimo tego, ze spedzilam cudowne wakacje, odstrewoalam sie, zapomnialam troche o nim, to przyjechalam z wagą 66 kg. cena dobrej zabawy i jedzenia dobrych rzeczy za pozno. Potem pojechalam z rodizacmi na wakacje i wrocilam z 69 kg. Coz.. tak bardzo mi wstyd, nawet sama nie wiem jak to sie stalo. Te wakacje mimo nadmiaru kilogrmow, pozowily mi troche otrząsnąc sie z tego, co sie stalo. Ale kilogramy pozostaly. Zaczal się rok szkolny, juz druga klasa liceum, stres nauka... Potem pojechalam na wesele w listopadzie. Wrocilam z wagą 71 kg. caly czas sukcesywnie tyje. Nie potarfię nad tym zapanować. Jestem tak slaba psychucznie, oszukuje wszytskich dookola i samą siebie. Wczoraj zjadlam np. 3 czekolady i czulam się jak świnia. To ejst okropne, nie potafie sobie poradzić. Nie moge pwiedziec rodzicom, bo moje klamstwa zabrnely za daleko, ym zranila ich jeszcze bardziej, a tego nie chce, musze sobie jakos poradzic. Mamy 7 grudnia. Wczoraj widzialam go w autobusie z daleka... Znowu plakalam. Mimo tego, ze wiem, ze to nie jest juz ta sama osoba, ja nadal cierpie. Kocham starego jego, ten nowy jest kims kogo nie znam... Ale tak bardzo cierpie. Niedawno bysmy mieli 4 rocznicę związku. Ta bardzo tesknie do tamtych czasów... obecnie ważę jakies 71,5 kg. Z perspektywy czasu widze, jak bardzo on mnie zniszczyl. Zatracilam pewnosc siebie, radosc zycia, juz nie jestem tą samą osobą... nie radze sobie ze swoim zyciem. Mam jeszcze maly problem, natury miosnej. Podoba mi sie kolega z klasy, ostatnio bardzo sie do siebie zblizylismy, rozmawia nam się swietnie, super sie dogadujem.. czasem czuję jak bardzo powietrze jest geste miedzy nami, nasze spojrzenia po prostu nie wiem jak to nazwac... problem w tym, ze on jakis czas temu powiedizal, z nie chce mnie ranic. Mial na mysli to, ze gdybym sie w nim zakochala to by mnie zranil, odrzucajac mnie. Tylko nie rozumiem, mowi jedno, a wysyla mi sprzeczne sygnaly. Nie wiem co mam robic.. jak mam go traktowac.. ciezka sprawa. Od kiedy zaczelam sie odchudzac przytylam 13 kg. to jest straszne. Teraz musze sobie z tym poradzić, odnaleźć w sobie siłe, by do konca roku schudnąć chociać z 3 kg. Musze znowu uwierzyc w siebie. jest mi lepiej, kiedy napisalam to wszytsko. Mam nadzieję, ze bede tu cxesciej zagaldac. Moim proboemem nie jest aktywnosc fizyczna, bo tej mam duzo. Ja jestem uzalezniona od slodyczy, jedzenia... kompulsywnie sie objadam. To jest strszne i musze stawić temu czoło. Raz a porzadnie. Nie mogę dłuzej marnować swojego zycia, nie moge!!!!
Przepraszam za taki dlugi, wylewny wpis.. Mam nadzieję, ze u was dobrze : )
mna koniec mala sobotna motywacja
xoxo
meangirl16