Jestem dziewczyną. Silną, wytrwałą, śliczną i mądrą. Tak jak Ty i Ty i Ty też :)
Nie ma co narzucać sobie rygoru i planować zrzucić 15 kg w 3 miesiące. To nie ma sensu, po prostu. Ustalam sobie krótkoterminowe i realne cele. W środę minie tydzień od mojego "poważnego" odchudzania się. I czuję się, jakbym była na mecie, bo każdy tydzień odchudzania sporo dla mnie znaczy. Do środy zostały jeszcze 2 dni ale jestem niezmiernie dumna, że jem zdrowo, regularnie i potrafię uwierzyć w to, że moje ciało niedługo przejdzie ogromną metamorfozę. Dołączę do grona szczupłych i pięknych dziewczyn, gdyż mam w sobie siłę i wytrwałość (powtarzać jak mantrę).
Nie mogę znieść mojego zachowania w kręgu koleżanek, które nie grzeszą inteligencją, urodą i stylem ubierania się ale mają świetną figurę. Gdy moja pewność siebie nagle znika i czuję się malutka (mentalnie). DOŚĆ, DOŚĆ, DOŚĆ!!! Dlaczego ZAWSZE, gdy podoba mi się jakiś chłopak, z góry zakładam, że nie mam u niego szans? DOŚĆ!!! Skupiam się na celu, bo do końca roku zostało mało czasu, a kilka kg ubyć musi. Schudnięcie jest dla mnie priorytetem i myśl o efektach ciężkiej pracy mobilizuje mnie do działania.
Dzisiaj waga na czczo pokazała mi 71,5 kg... i cieszę się. Bo za każdym razem, gdy się odchudzałam, waga spadała jak szalona, a później jo-jo...
Zmieniam 2 rzeczy:
Po pierwsze: MOGĘ POZWOLIĆ SOBIE NA COŚ SŁODKIEGO I "NIEZDROWEGO", GDY MAM NA TO OCHOTĘ. I przestać przerywać odchudzanie, "bo się złamałam, nie wytrzymałam i teraz pozostaje mi się tylko objeść za karę i popełnić dietetyczne samobójstwo, żeby odbić się od dna i zacząć wszystko od nowa". Mam ochotę na czekoladę? Zjem kostkę, ewentualnie dwie ;) Ale kontynuować dietę i nie czuć się winna.
Po drugie: nie objadać się tylko dlatego, że "obiad jest taki pyyszny, nie mam już miejsca ale zjem, bo przecież nie mogę zostawić". I mimo, iż pyszne brokuły w sosie z jogurtu naturalnego z czosnkiem, koperkiem i serem feta leżą obok w miseczce, to nie muszę ich "wyzerować", bo jestem już najedzona.