"Mądrość: myśleć ze sceptycyzmem, działać z
optymizmem."
Już dość użalania się nad sobą! Pora zabrać się do pracy. Na nowo uczę się kontrolować dietę i po woli włączam aktywność fizyczną do codziennych zajęć.
Idę dziś z koleżanką na łyżwy! Bardzo się cieszę, ale to dopiero mój drugi raz w życiu, po pierwszym baaardzo się zraziłam , a koleżanka jeździ bez problemu. Obawiam się, że tylko się namęczę i zepsuję nastrój, i znowu zacznę myśleć, że jestem do niczego. Mam wrażenie, że mi niektóre rzeczy przychodzą z większą trudnością niż innym.
Wiecie ile może mieć kalorii mała łyżka wazowa zupy buraczkowej? Takiej na śmietanie i rosole. Sama ugotowałam wczoraj i całkiem niezła, mam wielką ochotę sobie pochlipać.
Będę działać optymistycznie i starać się nauczyć jeździć na tych łyżwach, ale na nic się nie nastawiam, wiem, że może być różnie.
Idę dziś wieczorem do koleżanki i pewnie będą u niej słodkości jak zwykle.
I jednak nici z łyżew! Nawet się tego trochę spodziewałam, koleżance zawsze coś wypada.. Wieczorem ćwiczenia i jakoś odreaguję.
Zjadłam 2 maleńkie wafelki z kremem śmietankowym.. I teraz piję kawę z mlekiem i zjadłabym jeszcze coś słodkiego. @ mnie zniszczy.
Zjedzonych kalorii (16.20) - 1150, pewnie jeszcze coś zjem.
Nie czekaj na lepsze czasy, jutro nigdy nie
nadejdzie
A jakże! Jutro staje się dziś, przestałam więc na nie czekać, gdyż mogłabym tak w nieskończoność.
Niestety nie wytrzymałam z jedzeniem, mam duży apetyt i trudno mi go tak z dnia na dzień zahamować, wydaje mi się, że jem mniej i zaczynam kontrolować, ale.. może tylko mi się wydaje. Kalorii jem zawsze więcej niż planowałam, choć dietując się niecały rok temu też miałam takie początki. Schudłam wtedy już do 54,5! To było rewelacyjne, ale później popełniłam gdzieś błąd. Zaczęłam więcej jeść, mniej się ruszać.. Boję się, że teraz może się to powtórzyć.
Z moją kondycją bardzo kiepsko. Po pół godziny, subiektywnie intensywnych ćwiczeń ( było około 80 brzuszków razem, około 60 przysiadów, pajacyki, bieganie w koło, wymachy rękoma, nogami, troszkę rowerka, rozciągania, zapomniałam o kręceniu moimi mikroskopijnymi biodrami!).. Mam nadzieję, że spaliłam ta późną kolację, jeszcze się trochę pouczę i może się uda.
Nawet mój brzuch ucierpiał przez lenistwo, a był taki:
Nie było tak źle, jeszcze trochę pracy i byłabym zadowolona, a teraz..
Dołek mnie łapie, muszę zebrać siły i walczyć o to o co mogę walczyć.
Bilans dnia
Zjedzone trochę więcej niż planowałam, bez ćwiczeń, gdyż czasu brak. Jutro będzie lepiej.
Nie tak, nie tak, nie tak
Nie mam już siły do siebie. Ileż razy można być tak nieposłusznym? Te cholerne napady, kiedy potrzeba zjedzenia czegoś jest tak silna, że zwycięża, bierze górę nad marzeniami, a do oczu cisną się łzy.. Jakby nie wystarczyło, że jestem nieproporcjonalna, nie mam talii i bioder o jakich marzę, a nogi nie do pokonania.. Nie mogę dziś na siebie patrzeć, tak zbliża się okres, zjadłabym coś słodkiego, przecież mogę się usprawiedliwić, co nie?
Wydaje mi się, że mam podobną do tej figurę: Chociaż mam wrażenie, że jednak szersze biodra, ale też grubsze nogi.. Bardzo trudno dopasować mi odpowiednią sukienkę.
Od kilku dniu próbuję wprowadzić dietę 1600, za jakiś czas 1500 i 1400 kcal, może zejdę nawet do 1300, ale wieczorami mam kryzys. Zjadłabym sobie kanapeczkę, albo batonika, przecież i tak przekroczyłam dziś nieco 1600, a poza tym @, nie mam gum do żucia ani tik taków..
Jak tak czytam co tutaj za głupoty wypisuję to aż mi wstyd, to musi być żenujące dla kogoś kto patrzy na to z boku.
Dziewczyny, jakie stosujecie diety? Jak się odchudzacie? Co jecie, a czego nie? I co ćwiczycie? Jak często?
Kubek zielonej herbaty, ćwiczenia, prysznic i drobne zabiegi kosmetyczne.
Dobranoc.
Ale jeszcze moje motywacje
Motywacji mi trzeba
Jedzeniowo dziś całkiem nieźle, ale dzień się jeszcze nie skończył. Śniadanie zjadłam o 14!!!Nie wiem jak będzie z ćwiczeniami, bo mam tyle nauki, że aż chce mi się płakać. I tak pewnie wszystkiego nie zdążę opanować. Dopiero co zjadłam mały obiad, zaraz będzie dokładka, czyli podwieczorek i około 19-20 poćwiczę.
Po woli będę się przestawiać i jeść coraz mniej i coraz bardziej zdrowo + ćwiczenia. Z motywacją tak sobie, ale bardzo chcę.
Bo z Wami jednak szło mi lepiej
Zaniedbałam się.Aż brakuje mi słów na moje lenistwo. Gotowanie i jedzenie? O, tak. Za to ćwiczeń i prawidłowej diety brak.
Niestety, zdarza mi się jeść kompulsywnie. Zajadam smutki i prawie zawsze myślę "to był ostatni raz". Chcę to zmienić, chcę naprawić błędy, które ostatnio popełniam, chcę schudnąć przez najbliższy miesiąc chociaż 4 kg, chcę mieć jędrne ciało i czuć się szczęśliwa.
Chcę się czuć lekko i miewać to przyjemne uczucie głodu..
Na chęciach nie może się skończyć.
Wracam tu pokornie i wystawiam tyłek do skopania. Nie będę wrzucać zdjęcia pupy, bo mam pewnie nieaktualne.
Dam sobie radę, tylko proszę, wspierajcie mnie.
Pokomplikowanie i niepotrzebny stres
Powinnam zacząć dziś zdalną pracę: ankiety przez skype'a, ale nie mam słuchawek, myślałam, że dziś pożyczę, ale niestety.. I znowu STRES. Bo co powiedzieć pani, która podała bazę numerów i liczy na mnie? Wszystko praktycznie zapięte na ostatni guzik, a ja nie zaczynam pracy..
Od 14 do 17 inna praca.
Okazało się, że na kursie z angielskiego jestem na liście rezerwowej.
Muszę zadzwonić zaraz do prawnika w celu bezpłatnej konsultacji odnośnie dzieła, które wykonałam, a za które mi nie zapłacono. Nie dam się oszukiwać. Włożyłam w tę pracę 15 złotych i 3 godziny.
Z dietą tak sobie. Chwilami czuję się taka, taka większa..
Z ćwiczeniami tak sobie. Dobrze, że przespaceruję się dziś 5 km.
Konieczny plan
Od środy wracam na uczelnię, do 15 października dorywcza praca, może od jutra druga, w drugim tygodniu października zaczynam kurs angielskiego(12ha/tydz) wokół mnie delikatny bałagan, który nie chce się sam posprzątać, chociaż patrzę na niego wymownie, ale jakoś nie czuje presji..
Ćwiczę za mało i nieregularnie, dieta pozostawia wiele do życzenia, ale jem co mam, staram się tylko wzbogacać warzywami.
Długi rosną, ale licząc październikowe dochody powinnam część oddać, będę wtedy czuła, że wychodzę na prostą.
Nie kupuję sobie nic, prócz tego, co bezwzględnie potrzebne, nawet odkładam pozostałe z zakupów drobne pieniądze na kosmetyki, gdyż widzę, że za kilka tygodni się skończą, a może wcześniej?
Takie nowe doświadczenia wiele dla mnie znaczą, uczą mnie zaradności (choć zawsze zaradna byłam) i tzw. obrotności. Muszę wszystko sama ogarniać i zarządzać, i bardzo mi to odpowiada.
Obiad ugotuję dopiero na 15-16 (teraz pewnie sporo ludzi w kuchni akademickiej), zaraz zrobię sobie jakąś kanapkę.
Nie trzymam diety, no nie trzymam.. Widzę, że brzuch już nie jest taki płaski, ale wciąż widać zarys mięśni - nim więc szczególnie się nie przejmuję. Tylko te nogi i brak wcięcia w talii.. Dodałabym zdjęcie, ale jakoś nie zmotywuje mnie jak przeczytam w komentarzach, że jestem jakaś taka "ubita", albo się zasiedziałam, albo dziwnie wyglądam, albo nie podoba Wam się moja figura, albo mi współczujecie...
PLAN PLAN PLAN
Plan ułożę na kartce, przemyślę na spokojnie. Sporo mam rzeczy na głowie i chwilami nie ogarniam.