Wczoraj o 8 rano było 25 stopni. Słońce zaczęło parzyć, powietrze dusić. Miesiąc temu leżał śnieg na ulicach. Wszystko tak szybko się dzieje...
Byłam na rowerze w samo południe, kilka godzin później była burza. Wciąż duszno i wilgotno w dodatku.
Na kolację zjadłam pięć tostów z chleba żytniego z serem. Był to chyba najgorszy wybór ze wszystkich dostępnych w domu produktów, ale co tam.
Dziwne, bo cały dzień jadłam normalnie, niespełna dwie godziny wcześniej nie mogłam dojeść sałatki. Tak czy siak od tostów nie umrę, a na pewno nie przytyję. Może tuż po samym rowerze zjadłam za mało jednak i organizm nagle sobie przypomniał, że oho, coś by się jeszcze przetrawiło!
6 marca dodałam pomiar tuż na starcie - 86kg.
9 maja zanotowałam wagę - 76kg.
W 2 miesiące schudłam 10kg, to bardzo dobry wynik. :) Wydawało mi się, że to wszystko tak wolno, a podsumowując jest bardzo dobrze! Oj gdyby drugie 10kg spadło w dwa miesiące to byłoby zaskakujące. Są tacy ludzie, którzy bardzo szybko zapominają. To dobra obrona przy przykrych rzeczach, ale smutno się robi, gdy nie pamięta się dobrze swoich sukcesów.
Cieszę się niezmiernie, że wszystko mam tu zapisane i mogę porównywać :)
Z samego rana życzę sobie kolejnych 10kg mniej :) Miłego dnia i pozdrawiam!