Ferie, ćwiczenia i inne..
Idzie, idzie idzie, nareszcie się udaje!!:) Diecie sprzyjają też ferie, mogę spokojnie zająć się moim odchudzaniem. Jak fajnie, że jeszcze tydzień takiej laby. Dziś tłusty czwartek i nie dałam się namówić na pączka i nawet mnie nie kusiło, o dziwo. I postanowiłam, że zacznę ćwiczyć a6w. Dziś pierwszy dzień ćwiczeń, narazie nie jest źle, gorzej będzie po paru dniach jak liczba powtórzeń się zwiększy. Mam zamiar kupić sobie też taką wieeeelką piłkę do ćwiczeń, słyszałam, że super się sprawdza i nie jest aż taka droga(: Także wymarzona sylwetko nadciągam!!!!!:D
..
O kurcze, dawno mnie tu nie było.. Zdecydowanie nabrałam dystansu do swojego odchudzania i przemyślałam wiele rzeczy. I tak chce zacząć od nowa:) Przez te parę miesięcy z odchudzaniem raczej nie było źle, chociaż było to dla mnie bardziej odżywianie z "głową" zdarzały się małe grzeszki ale jestem z siebie mimo wszystko zadowolona. Pamiętam jak jeszcze nie dawno moim celem było schudnięcie do studniówki. No i co wcale nie schudłam, a i tak jestem szczęśliwa. Bo zdałam sobie sprawę, że mam wspaniałych ludzi wokół siebie i dzięki nim każdego dnia się uśmiecham! I żeby zmienić siebie muszę zacząć od wnętrza i nie odchudzać się na jakąś tam okazję tylko po prostu zmieni już totalnie swój styl życia. I to ma sens! Poniżej zdjęcie ze studniówki. Udało mi się znaleźć sukienkę, w której czułam się rewelacyjnie, była strasznie wygodna:)
:D
Ojj dawno mnie tu nie było..:) Z dieta jak z dietą raz lepiej raz gorzej..hah. Jednak nie poddaję się, nadal próbuję, motywacja jakaś tam nadal jest. Za 3 miesiące studniówka i trzeba jakoś wyglądać no nie?:) W końcu to bal, który pamięta się do końca życia.
No nie powiem, ale słodycze kuszą mnie niemal codziennie najgorzej jest jednak w weekendy wtedy to już nie potrafię sobie odmówić. Mimo to patrzę z uśmiechem w przyszłość, chciałabym po prostu wejść w nowy rok jako nowa ja, odchudzona i pełna energii. Moim głównym punktem odniesienia jako koniec mojej diety jest oczywiście studniówka (13 stycznia) ale jak już wspomniałam sylwester także.
Kurczę sama się sobie dziwię że tak dawno tu nie zaglądałam, zawsze po wypisaniu tego co mi leży na sercu tutaj czuję się lżejsza o jakieś 10 kilo bo tak na prawdę o mojej wadzę i odchudzaniu nie rozmawiam z nikim. Jest to swoistego rodzaju terapia :)
Koncert :))
Jak narazie radzę sobie z dieta bez zarzutu:)) Właśnie wróciłam z konertu HURTS! Jestem taka zadowolona, koncert był wspaniały- cała oprawa muzyczna, skrzypce, tancerki baletowe, głos Theo i gitarowe solówki Adama <3 Ich piosenki są takie cudne przy "Affair" czułam ciarki na całym ciele, jednak przez cały wieczór czekałam na "Stay" jak myśle także reszta ludzi bo wtedy to dopiero były piski. Na koniec genialna zabawa przy "better than love";] Cieszę się że w dzisiejszych czasach istnieją jeszcze takie zespoły jak Hurts, które potrafią przekazywać tak niesamowite emocje przez swą muzykę, że nie są tak tak jak w większości popowych kawałków piosenki o niczym.. Ahh z wrażenia chyba dziś nie zasnę:)
Optymizm pełną parą:))
Jestem szczęśliwa! Przetrwałam ten dzień, nie podjadałam, jadłam zdrowo! Kurde czuję że mi się uda, jestem pełna energii! Teraz tylko dotrwać, dotrwać dotrwać do celu . Bardzo dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie, było i jest ono dla mnie nieocenione :-) Dużo w tym waszej zasługi że udało mi się powrócić do diety! Teraz wracam do nauki geografii O.o Gdzie ja miałam rozum gdy wybierałam rozszerzona gegrę? hahah;>
Od zera
Chyba już coś zrozumiałam, któraś z Was ostatnio fajnie napisała, że ważne jest żeby już podczas odchudzania czuć się szczęśliwą a nie dopiero po ! Wyobrażanie sobie jak to będzie super kiedy schudnę no okey nie jest złe ale przecież samo odchudzanie nie musi być katorga:-) Zaczynam wszystko od nowa, od zero. Dużo spraw sobie przemyślałam mam trochę inne nastawienie, może teraz się uda?
..
Jest gorzej niż było.. Aż się boję zważyć.
Takie rozmyślania...
Moje odchudzanie na początku przebiegało dobrze rzekłabym nawet świetnie i wszystko szło "gładko"- ćwiczenia,dietka i zero słodyczy. Niestety wystarczył jeden dzień, gorszy dzień, zły nastrój i wszystko szlag trafił.. Poddałam się i zjadłam coś słodkiego niestety na jednej rzeczy się nie skończyło. Jak widać bez słodyczy mój organizm nie potrafi się obejść. Tak się ostatnio zastanawiałam i nie mogę dopuścić do tego aby kilogramy wróciły nigdy więcej a i tak chcę przecież jeszcze schudnąć. Muszę zmienić swoje przyzwyczajenia, chcę być szczupła i czuć się w końcu dobrze w swoim ciele. Najgorszym problemem jest właśnie to że kiedy już raz sięgne po coś słodkiego to potem w gorszych chwilach sięgam znowu po słodycze bo mimo iż na krótko to jednak polepszają mi nastrój. Kompletnie nie wiem co mam wtedy zrobić kiedy dopada mnie ochota żeby znów zjeść coś słodkiego, nie umiem sobie z tym poradzić:( Zawsze sobie wtedy myślę po co mam się odchudzać bez sensu to wszystko i w ogóle.. Jestem ciekawa jak wy sobie radzicie w takich chwilach może któraś z was mogłaby mi dać jakąś radę jak bez jedzenia poprawić sobie humor?:) Byłabym na prawdę ogromnie wdzięczna bo to dla mnie bardzo ważne!
Porażka na całej lini...
Masakra:(( Jestem do niczego! Tak się tu niby chwalę że nie daję się skusić na nic słodkiego a tu proszę jeden gorszy dzień i już klęska:( Płakać co ja mówię wyć mi się chcę nienawidzę siebie:( Znowu będzie tak jak w zeszłym roku.. Dlaczego teraz nie może być inaczej?:((((