mały ciążowy smaczek ;)
pamiętacie jak od dwóch dni chodziłam wiecznie nienażarta? chyba mojemu organizmowi po prostu brakowało cukru! i proszę! pozwoliłam sobie kontrolowanie zgrzeszyć i już widzę efekty :)) chęć pożerania wszystkiego co mam pod ręką odeszła jak ręką odjął :))
MENU:śniadanie: trzy małe kromki chleba z serem, pomidorem i ogórkiem, mała pomarańcza
II śniadanie: trzy małe kromki chleba z paprykarzem szczecińskim
- w tak zwanym międzyczasie banan
obiad: jambalaya (może nie wygląda zachęcająco, ale posiłek pyszny i małokaloryczny
>KLIK< polecam! :))
podwieczorek: 6 ciastek Jeżyki
kolejny intensywny dzień
normalnie padam na twarz. chciałabym w najbliższym czasie tak po prostu się poobijać, bo zaczynam czuć zmęczenie materiału. i w chwili obecnej mega napad głodu i nie wiem co z nim zrobić :\
ciężko moje dzisiejsze MENU ułożyć w klasyczny schemat, dlatego napiszę po prostu co dzisiaj wciągnęłam:
- dwie parówki drobiowe z trzema kromkami z piętki chleba
- kawałek rolady śmietankowej i mały kawałek jabłecznika (byłam się pożegnać w pracy przed pójściem na L-4 i tak nie wypadało nie zjeść ze wszystkimi, prawda?)
- talerz zupy pomidorowej i sałatka z buraka
- jabłko
- dwa talerze zalewajki z pięcioma grzankami
- dwie kromki chleba z dżemem wiśniowym (po powrocie z pierwszych zajęć szkoły rodzenia, które nie przypuszczałam, że będą trwały 2,5h!! pod koniec tak mi zaczęło burczeć w brzuchu, że zaledwie o mały włos minęliśmy się z Mc - a w tramwaju jechał taki z dwoma torbami na wynos i myślałam, że mu ją pożrę :\ ach te ciążowe zachcianki :P)
nie poddajemy się dziewczęta! :)
cały dzień na zakupach
myślałam, że ten dzień nigdy się nie skończy! spędziliśmy dzisiaj w galerii handlowej ponad 7 godzin!! masakra jakaś!! a to wszystko zasługa (mam nadzieję, że to ostatni raz) zakupów okołoremontowych - zaprawy, kleje, fugi, kontakty, kable itp. itd. wierzę, że teraz pozostanie nam tylko oczekiwanie na zakończenie prac, a później "tylko" sprzątanie i urządzanie się na nowo :P
coś czuję, że przez to łażenie trochę kalorii spaliłam, czego efektem było otarcie pięty :P ach te poświęcenie! ;)
MENU:
śniadanie: musli Lubella z mlekiem 2,0%
obiad: porcja musaki
kolacja: bułka poznańska z pastą awokado, banan, Activia
sport nie tylko dla ciężarnej :)
muszę dzisiaj bardzo podziękować mojemu mężowi za to, że zmotywował mnie do wyjścia na basen :) a motywacja była mi o tyle potrzebna, że dzisiaj wpadłam w błędne koło (bolały mnie plecy, więc nie chciało mi się wychodzić z domu, ale najlepszym lekarstwem na moje obolałe plecy jest właśnie basen :P). na szczęście wszystko jest pod kontrolą :) przepłynięte 22 długości :)
poza tym dzisiaj, po tygodniu od powrotu na łono Vitalii, stanęłam na wagę a tam 90,80kg :) w normalnych warunkach nie miałabym się z czego cieszyć, ale waga "spadła" o -0,5kg, a mi najbardziej zależy na tym by nie tyć, a w miarę utrzymać wagę do porodu :) także sumienne spisywanie swoich posiłków i basen dają oczekiwane efekty :) oby tak dalej :)
MENU:śniadanie: bułka poznańska z pastą z awokado (pyszności! :)
>KLIK< )
II śniadanie: banan, Activia
obiad: dwa talerze zalewajki i 5 grzanek
podwieczorek: trzy małe kromki chleba z szynką i ogórkiem zielonym
kolacja: pomelo (na pół z mężem)
co zjeść gdy chce się jeść?
bycie kobietą w ciąży nie jest wcale takie proste jak się wydaje. dzisiejszego dnia tak mi się chce jeść, że najchętniej zjadłabym konia z kopytami, ale z drugiej strony nie mam ochoty na nic konkretnego :\ mam nadzieję, że jutro będzie lepiej :P
MENU:
śniadanie: dwie kromki chleba ze szprotką w sosie pomidorowym, pomarańcza
II śniadanie/obiad: mały banan, Activia, mała kanapka w Subway'u
podwieczorek: dwie kromki chleba z serem i ogórkiem zielonym; lody czekoladowo-śmietankowe
kolacja: raczej nie przewiduję, ale jak nie da się powstrzymać ssania w żołądku to w lodówce zawsze czeka pomelo ;)
w piątek 13-tego ;))
piątek 13-stego wcale nie przeszkodził mi w opanowaniu swojej rządy na niezdrowe żarcie ;) i to mnie bardzo cieszy :) a już miałam na końcu języka wybrać się z mężem na hot-dogi z frytkami (tzw. Kalashnikoffy :P). ale nie! oparliśmy się pokusie, wróciliśmy grzecznie do domu i przygotowaliśmy poprawnie dietetycznie obiad ;)
a to wszystko z powodu trwającego remontu, który zjada nam dużą ilość czasu i często zdarza nam się zapomnieć o drugim śniadaniu co skutkuje tym, że łatwiej nachodzą nas myśli o fast foodowym żarciu :\ na szczęście okazujemy się twardzi i to mi się podoba :D
oby tak dalej :))
MENU:
śniadania: grahamka z serem żółtym, pomidorem i ogórkiem
przed obiadem: dwa banany
obiad: pierś z kurczaka w miodzie i sałata (mieszanka sałat + rukola oraz seler naciowy)
kolacja: dwie małe kromki chleba i pół bułki ze szprotką w sosie pomidorowym
na niepogodę najlepszy jest sport :))
jestem z siebie dumna! :)
a to dlatego, że pomimo niesprzyjającej aury wybrałam się na basen :)) zwinnie przepłynęłam 22 długości i wróciłam do domu :) ale jak tu nie wybrać się na basen, gdy w przedpokoju czekają nowe sportowe buty (wcale nie żałuję, że wydałam na nie tyle kasy. mam nadzieję, że będą długo i dobrze mi służyć) :) nie mogę się doczekać aż przyjdzie też dres, bo w obecnym wyglądam jak siedem nieszczęść :P
polecam wszystkim zebranym wizyty na basenie!! :))
MENU:
śniadanie: jajecznica z kromką chleba
obiad: shorma drobiowa z frytkami i zestawem surówek
kolacja: kromka chleba z serem, banan i Activia
* brak II śniadania spowodowany był najzwyklejszym brakiem czasu, bo jesteśmy w trakcie remontu.
leniwcowo :))
och, a miałam dzisiaj wybrać się na basen! w efekcie spędziłam cały dzień w domu, ale mam nadzieję, że jutro będzie już lepiej ;) zamówiłam sobie dzisiaj przez internet dres ciążowy, więc jeszcze chwila i będę mogła w pełni komfortowo "biegać" na basen :) tylko jeszcze wygodne obuwie sportowe i będzie gites :) nie ma to jak 'niezbędnik przyszłej mamy' :P
a jutro czeka mnie kolejna wizyta kontrolna u lekarza. mam nadzieję, że u synka wszystko w porządku i będę mogła na spokojnie pływać :)) zwłaszcza, że strój kąpielowy, który kupiłam już jakiś czas temu, jest taki śliczny, że człowiek tylko szuka okazji by go założyć :))
MENU:śniadanie: dwie kromki chleba z pasztetem i ogórkiem zielonym, banan
II śniadanie: Activia, banan
obiad: makaron penne z wędzonym łososiem i rukolą (polecam!
>KLIK< )
deser: lody śmietankowo-czekoladowe
kolacja: kromka chleba z serem, pomarańcza
motywujący powrót :))
powiem szczerze, że powrót do blogowania w tym serwisie jest dla mnie błogosławieństwem ;) że też wcześniej na to nie wpadłam :) (nie wpadłam, bo nie miałam czasu, ot co! więc nie ma się co zadręczać ;))
a dlaczego jest błogosławieństwem? bo podczas mojej codziennej jedzeniowej spowiedzi w postaci spisania menu musiałabym się przyznać do porażek, a tego nie lubię ;) chociaż w czasie ciąży ciężko mówić o porażkach, bo jak przyjdzie SMAK to można chodzić po suficie a i tak on nie minie dopóki się go nie zaspokoi. na szczęście u mnie ze smakami nie jest najgorzej, a wszelkie kulinarne grzeszki popełniane do tej pory były efektem zwykłego łakomstwa. ale koniec z tym! ;)
co więcej, bardzo motywuje mnie to, że tutaj z jednej strony wstyd przed wami co tu napiszę, a z drugiej im więcej mej silnej woli w niejedzeniu "złych" potraw tym zdrowsze w przyszłości będzie nasze dziecię :) bo przecież to z rodziców będzie brało przykład, a im zdrowszy sposób żywienia będą prezentować rodzice tym zdrowszych nawyków nabędzie dziecię na przyszłość :))
MENU:
śniadanie: cztery małe kromki chleba (dwie kanapki) z pasztetem i ogórkiem, banan
II śniadanie: drożdżówka z brzoskwinią (byłam na chwilę w pracy i kierownik mnie zmusił :P) oraz Activia (moje problemy trawienne wzmocniły się podczas ciąży :( )
obiad: pomysł na Sałatkę Szefa (mix sałat, pomidor, ogórek, mozarella) - na pół z mężem
kolacja: dwie parówki drobiowe z keczupem i dwoma małymi kromkami chleba
powrót córki marnotrawnej :))
po prawie półrocznej nieobecności wracam na łono Vitalijek :))
po pierwsze - bardzo Was wszystkie przepraszam za takie nagłe zniknięcie bez pożegnania! to wszystko było takie zwariowane!! :)) na początku było mi strasznie głupio, że zaprzestałam diety. miałam ogromne zachcianki na słodkie. chłonęłam wprost jak odkurzacz :( nie miałam siły się do tego przyznać. dwa tygodnie później okazało się, że JESTEM W CIĄŻY!! :)) była to połowa sierpnia :))
tydzień po tej wspaniałej wiadomości dostałam obfitego krwawienia. okazało się, że ciąża była zagrożona. spędziłam ponad półtora miesiąca na zwolnieniu lekarskim. na szczęście później wszystko wyszło na prostą :) wróciłam do pracy i tak przepracowałam do Świąt Bożego Narodzenia :) obecnie jestem jeszcze na urlopie, ale mam zamiar już od tego tygodnia iść na L-4 do porodu. jednak ten ostatni trymestr trochę zaczyna być dla mnie męczący...
po drugie - według wcześniejszych ustaleń, Sylwestra spędziliśmy w Rzymie :)) co prawda nie olśniłam wszystkich sylwetką, ale cóż zrobić ;) ciężko zachować figurę osy przy początku 7 miesiąca ciąży ;))
po trzecie - wracam tutaj, bo bardzo bym chciała nie przekroczyć w dniu porodu wagi, której licznik wskaże liczbę trzycyfrową... przeraża mnie to... ale o tym rozpiszę się w najbliższym czasie. nie mam zamiaru stąd znikać po raz drugi przed osiągnięciem wyznaczonego celu, którym jest powrót do wagi mieszczącej się w granicach normy po porodzie ;) mam nadzieję, że uda mi się to do 31 grudnia 2012 :P
wszelkie suwaczki będą miały sens dopiero po porodzie, więc dopiero w okolicach początku kwietnia zacznę prowadzić dokładne pomiary i ważenia :)
w dniu dzisiejszym na wadze zobaczyłam 91,3kg...
teraz głęboki wdech i do przodu :))
MENU:
śniadanie: 1/3 bagietki z szynką, serem i ogórkiem (tylko tyle mieliśmy w domu po powrocie)
drugie śniadanie: serek wiejski ze szczypiorkiem, 1/3 bułeczki z masłem czosnkowym
obiad: mała kanapka dnia w Sybwayu
kolacja: dwa talerzyki zupy dyniowej, 4 grzanki