Negocjujemy :D
Jutro mężu chce iść na piwko z kolegami. Ja oczywiście nie mam nic przeciwko i on o tym wie, ale zawsze jak chcemy iść gdzieś osobno to się przekomarzamy i licytujemy. W chwili obecnej za jutrzejsze wyjście wynegocjowałam tydzień masażu i w przyszły weekend śniadanko do łóżka (w ten weekend jestem w szkole i szkoda mi go budzić tak wcześnie). Będę starała się wynegocjować jeszcze herbatę, bo leżę w łóżeczku i nie chce mi się ruszyć.
Z innej beczki - byłam dzisiaj u lekarza, pani doktor kazała brać mi ketonal i jak do niedzieli mi nie przejdzie, to mam przyjść w poniedziałek i da mi skierowanie do neurologa. Luz. Miejmy nadzieję, że do niedzieli mi przejdzie.
Z jeszcze innej beczki - dziś zepsuł mi się telefon. Gwarancja skończyła mi się wczoraj. Luz. Mam wrażenie, że przez ostatnie dwa lata moje drugie imię to Pech, a trzecie Nieszczęście. Dobrze, że mój Pią kocha mnie taką pechową, inaczej umarłabym na depresję.
Zjedzone:
7.00 jajecznica z dwóch jajek, jedna wasa, kawa z mlekiem
11.00 cappuccino orzechowe, serek wiejski 3 %
14.00 jogurt z suszonych śliwek
17.45 5 suszonych daktyli, 250 ml soku pomidorowego
19.00 rosołek drobiowy, łyżka tatara z cebulką i ogórkiem
Wypite:
standardowo ponad 2 litry
Ćwiczenia:
100 pompek przy ścianie
8 min abs
twister
Ps. mama dała mi całą buteleczkę sosu sojowego i nie mam pojęcia co z nim zrobić
Miała być lazania!
Miała być lazania, a były pierogi z serem. Wszystko pięknie na lazanię naszykowane miałam, ale jak wróciliśmy z pracy okazało się, że mamy awarię prądu. Naprawili prąd dopiero po 19.00 w związku z tym na szybko wyciągnęłam z zamrażarki pierogi od teściowej. No cóż, lazania będzie jutro, chociaż mój Pią jest bardzo niepocieszony.
Dziś też wstałam z bólem głowy, na szczęście wzięłam od razu tabletkę i jakoś przeżyłam dzisiejszy dzień. Jutro idę do lekarza, bo ileż można z bólem głowy chodzić. Na szczęście dałam radę poćwiczyć, muszę wrócić na właściwe tory, bo inaczej celu nigdy nie osiągnę. A tak bardzo chcę zobaczyć piękną
szósteczkę z przodu.
Jeszcze jedna sprawa, zawsze miałam duże piersi (miseczka D), zawsze były jędrne, a dziś tak popatrzyłam na siebie w lustrze i wydaje mi się, że są jakieś obwisłe
Pią mówi, że znowu sobie coś wkręcam, ale wiem, że nie takie być powinny. Macie jakieś rady, żeby je "podnieść" ?
Zjedzone:
7.00 owsianka z bananem, pół khaki, kawa z mlekiem
11.00 cappuccino z guaraną, kawałek bułeczki owsianej Dukana
14.00 serek homo naturalny 125 g
17.45 pół khaki
ok. 19.00 4 pierogi z białym serem
Wypite:
2l
Ćwiczenia:
100 pompek przy ścianie
8 min abs
15 min twister
25 min zumba
Oj boli głowa!
Dzieje się coś niedobrego. Od niedzieli nieustannie boli mnie głowa, wkurzają mnie wszystkie dźwięki, twarz mam spuchniętą - jakaś masakra.Umówiłam się na czwartek do lekarza może coś zaradzi.
Dzisiaj z Pią pojechaliśmy na zakupy. Kupiliśmy niewiele, a zapłaciliśmy jak za zboże. Jakie wszystko jest drogie, a zarobki nie adekwatne do tych cen.
Co do diety - trzymam i sobie dziś postanowiłam, że będę jeść więcej białka, co do ćwiczeń - dziś oprócz biegu 2 razy na autobus, 2 razy na tramwaj brak, ale od jutra obiecuję biorę się za ćwiczonka.
Zjedzone:
7.00 owsianka z bananem, kawa z mlekiem
11.00 cappuccino orzechowe, kawałek bułki owsianej (sama robiłam)
15.00 kawałek bułki owsianej, 3 plastry sera zółtego, 300 ml soku pomarańczowego
18.30 ok. 400 ml soku pomidorowego
20.00 pół miseczki leczo
Jutro na obiad robię lazanię, kupiłam dziś chudziutkie mięsko z indyka, jutro je przemiele i dodam do lazanii.
Nie ma jak u mamy :)
Dziś już będzie pora wracać do Poznania. Nie lubię tych chwil kiedy musimy odjeżdżać, u rodziców mi tak dobrze. Mamusia przygotowała nam jedzenia na jakiś miesiąc, więc będę odgrzewać.
Dziś się nie ważyłam, bo nie mam swojej wagi - zważę się jutro, choć mam złe przeczucia. Dietę w domku starałam się trzymać, tylko na ćwiczenia czasu nie było.
Wczoraj też dostaliśmy zaproszenie na ślub przyjaciela mojego Pią. Fakt, że będzie to dopiero w kwietniu, ale cieszę się, bo będę miała kolejną motywację.
A teraz idę się pakować, bo niedługo wyjeżdżamy :(
Brak czasu na cokolwiek
Wiem, już się wczoraj skarżyłam na brak czasu. Wpadłam tu na chwilkę w przerwie od pracy. Dobrze, że jutro zaczyna się weekend i w piątek będę miała być może chwilę na nadrobienie zaległości (oby!). Myślałam, że dzisiejsze całe 8 godzin pracy poświęcę na moją papierkologię, niestety co chwilę ktoś coś ode mnie chciał, telefon na biurku dzwonił jak szalony i niestety nie wyrobiłam się i teraz siedzę w domu i nadrabiam. Luz. Jutro do pracy pójdę wcześniej i będę nadrabiała dalej. Niech ktoś raz jeszcze wpadnie na pomysł, żeby dołożyć mi obowiązków uduszę chyba!. W sumie nie ma co narzekać, ważne, że jest praca.
Oczywiście znowu nie będę ćwiczyć, bo jak skończę papierki, muszę nas spakować i w ogóle takie tam.
Zjedzone:
7.00 owsianka z konfiturą malinową (mama robiła), kawa z mlekiem
11.00 cappuccino z błonnikiem, garść migdałów
15.00 serek homogenizowany naturalny (200g)
18.00 makaron durum rurki ze szpinakiem i jogurtem
Wypite:
grubo ponad 2 litry
Ćwiczeń znowu brak!
Żeby doba była dłuższa!
Dlaczego doba ma tylko 24 godziny? Nie wyrabiam się dosłownie z niczym. Mam mnóstwo pracy papierkowej, mam pełno rzeczy do zrobienia na studia, kilka prac do sprawdzenia, poza tym na weekend jedziemy do rodziców (w końcu!), więc muszę nas oprać, wyprasować, spakować, posprzątać - zawsze lepiej wraca się do wysprzątanego pomieszczenia.
Z rzeczy przyjemnych - dziś byłam nu kosmetyczki na peelingu kawitacyjnym z doczyszczaniem i maseczce algowej. Doczyszczanie bolało strasznie, ale warto było. Buzinkę mam pięknie oczyszczoną, napiętą i nawilżoną. A jak się zrelaksowałam cudownie - świece zapachowe, podgrzewany fotel, muzyczka - czego chcieć więcej. Przed chwilą wzięłam prysznic, zrobiłam peeling i wmasowałam w skórę balsam z kozim mlekiem. Mężu obiecał, że zrobi mi masaż. Żyć nie umierać. Jeszcze dziś napiszę konspekt na diagnozę psychopedagogiczną, może zrobię referat na zaburzenia rozwoju i pójdę spać. Jutro muszę być wcześniej w pracy, żeby się wyrobić ze wszystkim :/
Muszę się Wam jeszcze pochwalić, że Pią zrobił dziś dla mnie obiad. Szarpnął się na placki z cukinii i marchewki pieczone w piekarniku. Starł ładnie warzywka po czym je upiekł. Szkoda, że zapomniał doprawić i dodać jajka, żeby placek się jakoś trzymał ze sobą
. No, cóż liczy się chęć, pieczoną cukinię z marchewką zjadłam ze smakiem i nic nie krytykowałam. Niech częściej dla mnie gotuje. A co!
Zjedzone
7.00 owsianka z łyżką miodu, bananem, kawa z mlekiem
11.00 cappuccino orzechowe, bułka pełnoziarnista z polędwicą z indyka, pomidorem
13.00 dwa wafle ryżowe
16.00 serek wiejski 3 % - 150 g
19.00 pieczona marchewka z cukinią polana sosem czosnkowym (czosnek+jogurt nat.)
Wypite:
ponad 2 l
Ćwiczenia
20 min bardzo szybki marsz
15 min twister
Nie jest tak źle choć mogłoby być lepiej
Waga dziś pokazała 72 kg.
Dobre i to (zważywszy, że ważyłam się podczas @)
Dziś tak jak i wczoraj cały dzień spędziłam na uczelni (od 8 do 18 ).
Dietkowo pięknie, ćwiczyć nie zamierzam, bo nie mam siły, jestem zmęczona, marzę tylko o kąpieli i ciepłym łóżeczku.
Zaraz wezmę gorący prysznic (tak wiem, dla moich pękających naczynek to masakra, ale raz na jakiś czas sobie pozwalam) i oddam się błogiemu lenistwu, obejrzę taniec z gwiazdami i będę kibicowała przecudownemu Mongołkowi.
A co!
Wołacz O!, czy Hej!
Temat nic a nic nie związany z odchudzaniem. Przed chwilą zadzwoniła do mnie szwagierka z pytaniem na jakie pytanie odpowiada wołacz. Najpierw odpowiedziałam, że na żadne, a następnie dodałam, że przeważnie przy wołaczu znajduje się wykrzyknienie O! ( O! ojczyzno, o! kaszo, o! psie ...) tak mnie uczyli na studiach (kiedyś tam skończyłam polonistykę). Czy od czasów mojego absolutorium (2008r.) zmieniło się coś w zasadach gramatyki j. polskiego i Wołacz zamienił swoje O! na Hej! ? Bo właśnie Hej! stoi przy Wołaczu w ćwiczeniach jej syna. Wiem, wiem, znaczenia odmiany wyrazu to nieszczęsne Hej! nie zmienia, ale sam fakt, że coś się zmieniło jest dla mnie zaskoczeniem.
Cały dzisiejszy dzień spędziłam na pisaniu - dwóch prezentacji maturalnych, referatu o sygmatyzmie, przepisywaniu notatek z Psychologii osobowości i rozwoju.
Zjedzone:
9.00 bułka grahamka z serkiem wiejskim 3%, parówka cielęca, kawa z mlekiem, pomidor
11.00 Cappuccino
14.00 Kaki
18.00 Ryba w ziołach pieczona w piekarniku, kapusta kiszona
Wypite:
ok 2 litrów
Ćwiczenia:
15 min taniec
8 min abs
30 min ćw. na "talię osy"
zaraz wskoczę na twister
Obawiam się niedzielnego ważenia.
Lepiej
Wczoraj poryczałam sobie z godzinkę, pochlipałam, ponarzekałam i dzisiaj mi trochę lepiej. Zaczynam myśleć pozytywnie. Cały dzisiejszy dzień "wisiałam" na telefonie - jak nie z mamą, to z tatą, to z Pią, przyjaciółką, teściową ... bosz. W pewnym momencie myślałam, że telefon na gumce przyczepię do ucha, żeby móc jeszcze np. pracować.
Moja mama oczywiście doprowadzi mnie kiedyś do szaleństwa, albo jakiejś innej choroby psychicznej. Ma złamaną rękę, ale to jej nie przeszkadza w jeździe na rowerze, co więcej na tym rowerze przywiozła zakupy. Jak to usłyszałam to myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. W pracy mi powiedzieli, że co się dziwie jak jestem taka sama i po kimś musiałam to odziedziczyć. Luz. Nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Jutro wzięłam urlop - mam milion rzeczy do zrobienia na sobotnie i niedzielne zajęcia, a jakoś wcześniej nie miałam do tego głowy.
Coś czuję, że spadku wagi w tym tygodniu nie będzie. Poza tym dostałam @.
Zjedzone:
7.00 owsianka z kiwi, kawa z mlekiem
11.00 cappuccino orzechowe
13.00 biały ser (ok 150 g) z konfiturą z dyni i jabłka (roboty mojej mamy)
16.00 jogurt do picia o smaku suszonej śliwki 0% bez cukru
18.00 spaghetti z papryką i papryczkami chilli
Wypite:
ponad 2 litry
Ćwiczenia:
30 min twister
10 min taniec brzucha
Nieszczęścia chodzą parami!
Mam ochotę usiąść i się rozryczeć. Dlaczego jak się wali to wszystko od razu?, przecież jeszcze wczoraj było wszystko dobrze.
Dziś rano tatę zabrali do szpitala, stracił przytomność, nie wiadomo co się dzieje. Mama z tego wszystkiego też zasłabła, przewróciła się i złamała rękę. Ja z kolei dostałam dzisiaj wiadomość, że prawdopodobnie nie dostaniemy kredytu na mieszkanie, co developer nie zdąży w tydzień wybudować 10 % budynku. Jeśli nam wezmą ten kredyt nie mamy szans na zakup mieszkania w Poznaniu. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że mama jest w moim rodzinnym mieście, a ja w Poznaniu i nie mam szans pojechania do niej bo: nie dostanę urlopu, w weekend obowiązkowo muszę być w szkole. Mojego męża nie ma, bo musiał pilnie wyjechać, a ja jestem tu sama i nie mam się nawet komu wygadać. Jakaś masakra.
Co do diety - zmuszam się do tych regularnych posiłków, bo nic mi przez gardło przejść nie chce.
Mam ochotę zasnąć, obudzić się i pomyśleć, że to wszystko to mi się tylko śniło.