Z rzeczy przyjemnych - dziś byłam nu kosmetyczki na peelingu kawitacyjnym z doczyszczaniem i maseczce algowej. Doczyszczanie bolało strasznie, ale warto było. Buzinkę mam pięknie oczyszczoną, napiętą i nawilżoną. A jak się zrelaksowałam cudownie - świece zapachowe, podgrzewany fotel, muzyczka - czego chcieć więcej. Przed chwilą wzięłam prysznic, zrobiłam peeling i wmasowałam w skórę balsam z kozim mlekiem. Mężu obiecał, że zrobi mi masaż. Żyć nie umierać. Jeszcze dziś napiszę konspekt na diagnozę psychopedagogiczną, może zrobię referat na zaburzenia rozwoju i pójdę spać. Jutro muszę być wcześniej w pracy, żeby się wyrobić ze wszystkim :/
Muszę się Wam jeszcze pochwalić, że Pią zrobił dziś dla mnie obiad. Szarpnął się na placki z cukinii i marchewki pieczone w piekarniku. Starł ładnie warzywka po czym je upiekł. Szkoda, że zapomniał doprawić i dodać jajka, żeby placek się jakoś trzymał ze sobą
Zjedzone
7.00 owsianka z łyżką miodu, bananem, kawa z mlekiem
11.00 cappuccino orzechowe, bułka pełnoziarnista z polędwicą z indyka, pomidorem
13.00 dwa wafle ryżowe
16.00 serek wiejski 3 % - 150 g
19.00 pieczona marchewka z cukinią polana sosem czosnkowym (czosnek+jogurt nat.)
Wypite:
ponad 2 l
Ćwiczenia
20 min bardzo szybki marsz
15 min twister
reiven
8 listopada 2011, 21:46potwierdzam Twoje racje :)
carbonwhite
8 listopada 2011, 21:22masz całkowitą rację ... od czasu do czasu miło jest zjeść to, co ktoś zrobił specjalnie dla nas ! zazdroszczę takiego relaksu. powodzenia w próbie wydłużenia doby !