Dawno nie pisałam, bo chciałam zaczekać aż wszystko co się ma ułożyć, się poukłada.
Ale teraz nagle dopadła mnie potrzeba zadania pytania.
Otóż byłam ostatnio świadkiem rozmowy ( a raczej przemowy) kobiety, która nakazała ścinać długie włosy po 35 roku życia.
Szczęka mi opadła i chciałam się gdzieś schowac bo 35 lat mi juz dawno minęło a moje włosy nie sięgają może pasa ale krótkimi ich tez nie można nazwać.
No ale ja raz pokusiłam sie na krótkie i kompetnie mi nie pasowało (wyglądałam na jakieś 5 lat więcej). Mąż zakazał eksperymentować bo przez moje szlochy straci wszystkie włosy. Gdy idę na imprezę mogę je przynajmniej upiąć w efektowny kok i wyglądać elegancko. No
i upięte włosy jakoś pasują do mojej buziuli.
Ale jeszcze niedawno usłyszałam od mojej rówieśniczki, że "w tym wieku" to nie wypada nosić mini i dekoldów.
No i co ja mam zrobić:
chyba przyszedł czas by ściąć włosy, zrobic sobie fryzurę typu resztki trwałej i farby, założyć spódnice do łydek, buciki na mini obcasku i broń Boże jakiś wyzywający kolor np. czerwony no i chyba wypadałoby jeszcze przytyć tak z 10kg by swojej osobie przydać powagi.
Mam koleżankę 10 lat starszą, która nosi krótsze od moich spódnice i niech tak chodzi do 70-tki bo nogi ma takie, że młode się chowajcie.
Jak ona przestanie nosić mini to chyba chyba świat się skończy.
Kurcze jak mam małego brzdąca w domu i on chce mamy wesołej, zdbanej, wygimnastykowanej. A o mój płaski, jedrny brzuch będe walczyc dalej bo chce z nim po plaży latać w bikini.
Nie chcę wyglądać jak "dzidzia piernik". Nie chodzę w różowych falbankach i wstążkach we włosach ale nawet 70-cio latka z fajną figura i nogami POWINNA nosić spódnice przed kolano. Tak jest seksowniej (moja babcia tak się nosiła a mojejmu dziadkowi do końca życia szczęka opadała - było na co popatrzeć).
No ale może nie mam racji, więc oto i one - moje stare nogi (ups z małym siniakiem):