Chyba jojo atakuje:/ od jakiegoś czasu nie umiem niczego sobie odmówić, a
w domu pojawiają się różne pyszności:/ jem to wszystko i za każdym
razem mówię "od jutra zaczynam na nowo" Tylko że 'to jutro' nigdy nie
następuje. Do południa wszystko jest ok, a potem nachodzą mnie różne
smaki.. Coś tam ćwiczę, ale przez to ciągłe podżeranie przytyłam
kilogram:/ Za 29 dni mam wyglądać bosko i zupełnie już nie wiem co mam
robić żeby się powstrzymać przed żarciem! Wpadam w jakiś ciąg, jem jakby jutra miało nie być:/
Byłam dziś na basenie..głównie się tam relaksowałam, zamiast pływać. Zrobiłam też kilera.
Z G bez rewelacji, ani dobrze ani źle.. w taką pogodę nic nam się nie chce i jakoś brak pomysłów na spędzanie czasu. Głównie się byczymy i żremy u niego.
co dziś zjadłam:
śniadanie: 2x kromki żytniego chleba, plaster szynki , pasta z suszonych pomidorów, plaster ananasa
2 śniadanie: sok z grejpfruta, szynka, ciecierzyca, ogórek
przekąska: kromka żytnia z masłem orzechowym i miodem
obiad: pół bułki pszennej z kurczakiem, ogórkiem kiszonym, ser żółty, ketchupem
kolacja: kromka z past a z suszonych pomidorów, creme brule, chipsy, herbata z łyżeczką cukru
przekąska: kawa inka + mleko, ciastko francuskie z czekoladą, masło orzechowe, miód
Jak to wypisałam, aż się przeraziłam.. jak nie zdrowo!!! aż tyle tego!?!
Żeby się już całkiem pogrążyć policzyłam te kalorie
wyszło +/- 2210 kcal:/
maaaaaaaaaasakra!