*** Raczej będzie dobrze, tak myślę. Trzeba być
silnym ***
Od jakiegoś czasu zaczęłam biegać, fajna sprawa :) Na początku było ciężko, szybko łapała mnie zadyszka i musiałam zwolnić. Najwyżej mogłam przebiec 10-15 minut.Dziś prawie 30 minut udało mi się pobiegać i czuję satysfakcję, oprócz tego zrobiłam
Fitness Blender 45 Minute HIIT & Total body Toning Tabata Workout - High Intensity Interval Training Workout, ale jakoś nie przypadł mi do gustu, jak dla mnie "za wolny". Lubie trening w którym jest dość szybkie tempo. Za to moim ulubionym, zaraz po Kilerze stał się
Fitness Blenders 1000 Calorie Workout at Home-HIIT Cardio, Total Body Strength Training + Stretch. Uwielbiam <3 Ostatnio jestem troszkę załamana, nie ważyłam się od dosyć dawna i dziś postanowiłam to zrobić.... Waga pokazała o prawie 2 KG WIĘCEJ!!!
Ale tłumaczę sobie to że mięśnie też ważą. Zwłaszcza że moje wymiary się nie zmieniły. Zresztą jestem również przed @@ i również to może być powodem, mojego skoku wagi. Nawiązując do poprzedniego postu, przyjaciółka nadal się nie kontaktuje... Oficjalnie uważam tą przyjaźń za zakończoną, jeśli jakiś kontakt nas będzie łączył to z pewnością nie przjacielski. Kilka razy się na niej zawiodłam, zdradziła moją tajemnicę. Ale wybaczyłam jej to. Teraz jednak uważam że nie ma czego ratować. Gdyby była prawdziwą przyjaciółką , znalazłaby choć minutkę by napisać głupią wiadomość. Ale nie zamierzam się tym przejmować.
Smutno mi....
Smutno mi, jak w tytule i nic na to nie poradzę. Chyba popadam w depresję. Nie mam komu się wygadać, a przyjaciółka jedyna jaką mam, ma mnie gdzieś. Nie odzywa się, nie piszę, nie spotykamy się :/ Źle mi z tym. Mam męża, ale ten niestety nie ma dla mnie czasu. Rozumiem to że ciężko pracuje, szanuje to. Ale żeby nie znaleść chociaż 30 minut dla mnie.... Brak mi słów, ostatnio zapisałam się do szkoły policealnej, nie tylko po to by zdobyć dodatkowe wykształcenie, ale również by wyjść z domu, do ludzi. Bo ja dłużej tak wytrzymać nie mogę. Chciałabym mieć jakieś przyjaciółki, koleżanki, z którymi mogłabym gdzieś wyjść czasem w weekendy, pogadać. Nie wiem czy to moja wina. Zawsze byłam nieśmiała, mało się udzielałam w grupie. Tak zostałam wychowana , więc tak żyłam. Być może to przekłada się na moje teraźniejsze życie. Mieszkam w małej miejscowości, gdzie każdy żyje czyimś życiem. Plotki to codzienność. Nawet spokojnie nie można po wsi pobiegać , bo zaraz teksty: - ''odchudza się" , "kochanka pewnie ma" itd... szkoda gadać. To jest strasznie przykre. Nie mam w miejscowości żadnej koleżanki do której mogę wyjść. Jest siostra, ale 6 lat młodsza, w sumie mało wie o życiu. Nie musiała wychodzić za mąż, żeby ludzie nie gadali. Ja , musiałam. Mimo że nie byłam do tego gotowa, miałam 19 lat. Moje szczęście w tym roku skończy 5 lat. Kocham ją całym sercem, ale wiem że gdyby później przyszła na świat, zapewniłabym jej lepsze warunki. Miałabym pracę , dom.... teraz mieszkamy u moich rodziców , na tym samym podwórku. Ale to nie to samo co życie na swoim. Z mężem jesteśmy po jednym kryzysie, nie wiem czy nie jest to początek końca. Czas pokaże. Nie chcę się więcej żalić, mam nadzieję że uda mi się pokonać przeciwności losu i dam radę spełnić swe marzenia. ĆWICZENIA, dają mi kopa. Dzięki nim zapominam o problemach, choć przez chwilę.