po wyjeździe :]
Jejku nawet nie zauważyłam mojego przejęzyczenia. Chodziło mi o wstawienie sensownej notki, nie fotki, ale to chyba można się było domyślić? Bo już pretensje dostaję wielkie :)
Z nad morza wróciłam wczoraj wieczorem. Już praktycznie końcówka sezonu, mniej ludzi, pogoda niezła, dało się nawet poopalać przez kilka dni :))
Pojechaliśmy we dwójkę a na drugi dzień dojechała do nas para znajomych, było fajnie i wesoło. Na początku zastanawiałam się, jak ja wyjdę w bikini na plażę... Ale w końcu wyszłam i czułam się dobrze :) Okazuje się, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie plażę, zawsze stawały mi przed oczami sexi flexi laseczki odziane w skąpe kostiumy w panterkę, z długimi czarnymi włosami, z kolorowym drinkiem w ręku :) A tu miłe zaskoczenie :D hehe :)
Hotel blisko plaży :) W sobotę było zimno i brzydko, chłopaki zamierzali oglądać mecz, a my z Patrycją poszłyśmy na disco bandżo :) Chłopakom powiedziałyśmy, że idziemy na spacer po plaży, nawet ich nie zastanowiło, że długo nas nie ma:) Gdybyśmy powiedziały, że idziemy potańczyć, pewnie by nas nie puścili :) Było miło, nawet postawiono nam drinki :D
Wyjazd zaliczam do udanych, ale póki co, nie ważę się, bo było piwo, drinki i smażone rybki :) Nie czuję, że przytyłam, ale nie wejdę na szklaną wyrocznię, co to to nie :)
podsumowanie roku
Cześć dziewczyny. Dzisiaj wstałam po 6, zrobiłam to, co miałam do zrobienia, a teraz siedzę z kubkiem kawy i mogę z Wami popisać. Ostatnio miałam istne urwanie głowy. W dodatku dwie koleżanki mają poprawkę we wrześniu z ciężkiego przedmiotu i poprosiły mnie, żebym z nimi trochę posiedziała nad materiałem, nie chcę zapeszać, ale jestem z siebie dumna, bo wytłumaczyłam im to tak, że zaczęły wszystko łapać :)
Minął rok odchudzania- rok temu zalogowałam się na Vitalii. Zazwyczaj, kiedy dziewczyna postanawia się odchudzić jest pełna motywacji i energii, ja byłam raczej zdołowana. Bo ja miałabym schudnąć? Ehh niemożliwe! Gdybym jeszcze ważyła 80 kg, to tylko 20 musiałabym schudnąć, a przy wadze 130 kg + jest roboty o wiele więcej. Słyszałam nie raz, że im jest się grubszym, tym łatwiej schudnąć, szybciej- terefere, większej głupoty nie słyszałam. Co z tego, że pierwsze spadki są zdumiewające, skoro ich w ogóle po sobie nie widać? Skoro i tak kiedyś dojdzie się do wagi, przy której waga będzie spadać wolniej? Nie mówię już o zbyt ciężkim bagażu psychicznym, dole niesamowitym. Na pasku widzę spadek 57,6 kg. Sama jestem w szoku, bo rok temu, kiedy zaczynałam dietę modliłam się o 99,9 kg. Tak, dla mnie ta waga wydawała się innym życiem.
Ale zacznijmy od początku.
Moje życie przed dietą.. Pamiętam siebie jako nieszczęśliwą, zakompleksioną dziewczynę, która zajadała nudę, złość, radość, porażki i sukcesy. Mc Donald, KFC, pizza, słodycze- nie było dnia praktycznie bez tych rzeczy, albo bez którejś z nich. Jak tata zamawiał pizzę, zamawiał dwie, albo trzy, nikt nie zastanawiał się, że to ja zjadam najwięcej, po porstu schodziły dwie, lub trzy, to tyle zamawiał. Byłam wyśmiewana, poniżana. Może trafiłam na wyjątkowo podłych ludzi, a może to ja, przez to, że siebie nie lubiłam, nie pozwalałam, by ktokolwiek mnie polubił?? Teraz już sama nie wiem. Noce przepłakane- a to, bo kolejna dieta poszła się ***, a to, bo ktoś mi dowalił, obraził, źle się spojrzał, parsknął śmiechem na mój widok. Kiedy stałam na ulicy, co chwila obciągałam ( nie przychodzi mi na myśl inne słowo w tej chwili, sorry :)) ) bluzkę, bluzę, by czasem mi nic nie wyszło, żeby nikt nie zauważył, że mam spodnie zapięte na sznurek, bo nie mogę ich dopiąć w pasie. Upokorzenie, jeden wielki wstyd za siebie i za to, że się wstydzę. Że jestem gruba, a w ukryciu przed światem obżeram się tym, co jest pod ręką. Byłam wykluczona, nie poszłam na własną studniówkę, co mnie bardzo boli, ale gdybym dzisiaj była tą samą osobą co wtedy i miała iść na studniówkę, nie poszłabym, wiem to. Całe życie przesiedziałam w domu, oglądałam tylko profile moich pseudo koleżanek na naszej klasie, ich zdjęcia z klubów, z ognisk, na które mnie nigdy nie zapraszano. Czasem jak przypominam sobie tamte czasy, to widzę szarość. A to było tak niedawno...
Założyłam konto na Vitalii, po jakimś czasie napisałam pierwszą notkę. Odzew od Was był ogromny, słowa wsparcia, dobre rady. Ja byłam takim dzieckiem, którym się zaopiekowałyście. Dawałyście wskazówki, dopingowałyście, pytałyście co u mnie, poprawiałyście błędy.
Rozmowa z mamą, która znalazła w moim komputerze historię stron o tematyce odchudzania i postanowiła mi pomóc, a ja pierwszy raz, tę pomoc przyjęłam. Spojrzałam na to z innej strony, że moim jedynym problemem nie jest moja waga, ale moje obżarstwo, moje podejście do tego. Rozmowa z moją ciocią dietetyczką, która dała mi kilka wskazówek, których się trzymałam. Smarowanie kremami, antycellulitowymi, na rozstępy, przeciw rozstępom, ujędrniającymi- było tego oj było. Często nie chciało mi się, ale jak widziałam zdjęcia dziewczyn, którym wisi skóra, a którym nikt podczas odchudzania nie powiedział, że trzeba się smarować, motywacja do smarowania wracała.. Rano, wieczorem, rano, wieczorem i tak w kółko. Oczywiście na początku nie widziałam różnicy, moim sukcesem było to, że w miarę tracenia kilogramów, ta skóra nie zostaje w miejscu, ale wchłania się. Dorzuciłam masaże zimną wodą, masowanie się ( często nawet zwykłą zimową rękawiczką). Nie chce się tego robić, ja wiem, ale warto dziewczyny!!!
Co jeszcze? Godziny spędzone na rowerku, kiedy trochę schudłam i mogłam sobie pozwolić na większy wysiłek na orbitreku, od niedawna na bieganiu. Pot się lał, strugi potu, zadyszka, czasem niechęć, bo się nie chciało, normalna ludzka sprawa. Do tego ćwiczenia, na nogi, na brzuch, na biust, na łydki, na każdą część ciała. Wypróbowanie ćwiczeń z gazet, no magia:) A pomyśleć, że zaczynałam od krótkich powolnych spacerów?
Czy grzeszyłam? Na początku wcale. Diety trzymałam się w 100 %, nic. Nie ma chipsów, nie ma pizzy. Co z tego że tata je? Ja trzymam dietę. Nie ma jednego cukiereczka. Teraz częściej mi się to zdarzało, ale od jakiegoś czasu znowu trzymam się diety w 100 %.
Te wszystkie wyrzeczenia sprawiły, że dzisiaj mogę spojrzeć w lustro odmieniona, szczęśliwa, z ręką na sercu mogę sobie sama pogratulować, bo wiem, że odwaliłam kawał dobrej roboty, wiem, że wykorzystałam ten rok w 100 %, wycisnęłam z niego wszystko to, co możliwe. Weszło we mnie nowe życie, tak jak kiedyś całe życie siedziałam w domu, tak dzisiaj rzadko w nim bywam, pokochałam siebie, znalazłam cudownego faceta, który za mną szaleje, bo to się czuje :) Mam wiele znajomych i wiem, że nie stracę tego. Czasem gdy ktoś czyta mój pamiętnik, może mu się wydawać, że moja droga była prosta i przyjemna, jednak się myli. Ja w tym pamiętniku opisywałam z reguły sukcesy, np podawałam niższą niż poprzednio wagę. Niestety, było wiele dni, kiedy miałam dosyć, brakowało mi słodyczy, brakowało mi tego, że dostałam 5 na uczelni a muszę to uczcić białkową kolacją i to do 19 hehe :) Często byłam zła, że staram się, ćwiczę, a wyglądam ciągle tak samo.
Ja trzymam za Was kciuki, tak jak za mnie trzymano. Chcę powiedzieć dziewczynom 100 kg +, za które najmnocniej trzymam kciuki- dziewczyny, uda się! Nie będzie łatwo, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Wiem, jakie teraz się czujecie, ja też tak miałam, ale trzeba z tego wyjść. Obżeranie się niszczy nas, niszczy nasze życie. Chorobliwa otyłość to tylko jeden z problemów. Jest też nienawiść do siebie, kompleksy, deprezsja i wiele innych. Wiecie, że ja rok temu wstydziłam się siebie, a dzisiaj mogę iść do sklepu i kupić ubrania takie, jakie mi się podobają? To wszystko zrobiłam w rok. Wtedy po pierwsze nie wierzyłabym, że wytrzymam rok na diecie, po drugie wydawało mi się to być szmatem czasu. Dzisiaj śmieję się, jak ten rok szybko minął i uwierzcie, że bezcenne jest uczucie, gdy wiesz, że nie zmarnowałaś kolejnego roku na jedzenie..Trzymam za Was kciuki i ściskam, wiem że nie jest Wam łatwo, że jest Wam tysiąc razy trudniej niż tym chudzinkom, które chcą schudnąć z 70 kg na przykład. Bo dla Was to są chudzinki. Przed Wami dużo cięższa droga, ale dacie radę!!!
Mnie M. wyciągnął nad morze, by wykorzystać ładną pogodę, wracam jakoś po weekendzie:) Trzymajcie się:) Jestem strasznie podekscytowana tym morzem :D
Po roku odchudzania - 57,6 kg
od wczoraj próbuję napisać sensowną fotkę, ale nie po drodze mi... zrobię to w poniedziałek bo mam wyjątkowo zalatany weekend
Po weekendzie poza domem :)
Hej dziewczyny, nie było mnie trochę, ale to dlatego, że nie chciałam siedzieć na Vitalii w domu u M. Właśnie jem obiad u siebie i mogę dorwać się do komputera.
Było naprawdę fajnie, uwielbiam jego mamę, nie tak oczywiście jak swoją, ale cieszę się, że jest taka miła, śmieszna, zabawna:) Lubi mnie, ja to czuję i uwielbiam z nią rozmawiać:) Nawet nie przeszkadzało mi kiedy M. mnie zostawił na cały piątek praktycznie z samą mamą, pomogłam jej w kuchni i sprzątaniu, na przyjazd gości, a później wieczorem usiadłyśmy i pokazywała mi zdjęcie małego M. i opowiadała mi o nim historie, o których pewnie od niego nigdy bym nie wyciągnęła:) niedobra mama hehe :)
Dieta o dziwo była:) Mimo grilla itd, nie opychałam się, jestem zadowolona, że nauczyłam się jeść a nie obżerać:)
W sobotę przyjechali znajomi rodziców M. na długi weekend. Oczywiście jak to babki, zaczęły gadać o dietach i odchudzaniu i znajoma, powiedziała, że nie może schudnąć. Mama M. powiedziała jej, że schudłam tak dużo, to się mnie ta znajoma zaczęła wypytywać ile, jak i w ogóle:) To było miłe. Ale jak jej powiedziałam, że codziennie ćwiczę ( nawet w sobotę i poniedziałek udało mi się M. wyciągnąć na rowery) powiedziała, że to nie dla niej, że ona woli na skróty ;)
Póki co, nie ważę się, zważę się za 3 dni, bo minie pełny rok od mojego odchudzania:) Dziewczyny, przepraszam, że nie akceptuję zaproszeń do znajomych, ale uzbierało mi się ich tyle, że na myśl zaakceptowania wszystkich aż mi słabo:) Pamiętnik mam otwarty, więc pozwólcie, że się nie pospieszę z zaakceptowaniem zaproszeń :)
Szybko przed wyjazdem:)
Dziewczyny, witam Was w piątkowe południe:) Ja jestem po bieganiu, byłam cała mokra dzisiaj, ale wieczorem nie mogłabym poćwiczyć, a tak obowiązek odchudzaczki spełniony:) Nie miałam kompletnie dzisiaj ochoty na ćwiczenia, ale jak już wyszłam to nie było źle:)
Za jakieś pół godziny przyjeżdża po mnie M. i jadę do jego rodziców. Okazuje się, że spędzę cały dzień z jego mamą, bo on z tatą i z bratem ( ten, który jest ze mną w grupie na studiach) mają trochę pracy i będą dopiero wieczorem. Ale wolę jechać teraz, niż wieczorem, może pomogę w czymś jego mamie, posprzątać czy ugotować coś, w końcu trzeba łapać plusy:) Mam nadzieję, że nie nagrzeszę z jedzeniem, tak sobie postanowiłam i tak będzie:) Zrobiłam ulubioną sałatkę M. z gyrosem i kupiłam jeszcze trochę ciasta żeby nie jechać z pustymi rękoma, kupiłam sobie jeszcze dwie butelki coli light, żeby mieć jakby co :) Jak M. zobaczy mnie taką obładowaną, to pewnie mnie wyśmieje, ale ja się będę dobrze czuć, że z czymś tam pojadę, bo jego rodzice, jak M. do mnie przyjeżdżał, często dawali jakieś owoce z sadu, albo coś takiego, więc nie wypada, a ja że nie mam sadów, muszę się ratować sałatkami i ciastami:) Zapowiada się całkiem przyjemny weekend:) Buziaki, miłego weekendu Wam życzę:)
Ważenie i spadek
Witam Was!! U mnie przez 9 dni zleciało 1,4 kg!! Możliwe, że przyspieszyłam sobie metabolizm po miesiącu nieodchudzania się?? Fajnie, cieszę się!! Waga 77,5 :)
Długo nie pisałam :) Ostatnio myślałam, że nagrzeszę wtedy, co M. miał u mnie nocować, pamiętacie? A wiecie co się okazało? Przyjechał, wszystko fajnie weszliśmy na górę, ja zrobiłam jego ulubioną sałatkę z gyrosem, zjedliśmy trochę, przyjechał mój tata. M do mnie " To ja pójdę na chwilę do Twojego taty". Wyciąga ze swojego samochodu nalewkę, którą dla niego przyniósł. I tak siedzieli sobie w salonie w najlepsze. A ja? Co ze mną się pytam?? haha:)
Nie no, nie miałam pretensji, cieszę się, że lubi moich rodziców, a oni lubią jego:) Ja jestem zaproszona jutro, czyli w pt do nich i mam zostać do niedzieli.. Dwie noce poza domem. W piątek mają przyjechać do nich jacyś znajomi rodziców i pomyśleli, że fajnie by było, gdybym też przyjechała. Mają być jakieś grille ( jeśli oczywiście pogoda pozwoli, bo ja zawsze mam pecha i jak ma być grill to jest strasznie deszczowo). I też cieszy mnie to, że rodzice M. mnie polubili, mamę jego po prostu uwielbiam, strasznie równa, wesoła babka:)
Dieta jest, dziękuję Wam za przepisy owsianek :) Do takiej podstawowej ( czyli płatki plus mleko) dodałam trochę kakao, wiórek kokosowych, troszkę orzechów, otrębów granulowanych i starłam dwie kostki czekolady i miałam jedno z lepszych śniadań na świecie jakie jadłam, naprawdę, to miła odskocznia od kanapek i od innych klasycznych rzeczy :)
Pozdrawiam Was serdecznie:*:*
Dziękuję Wam moje kochane / pytanie o owsiankę! :)
Dziękuję Kochane moje za wszystkie życzenia i gratulacje, dla mnie wiele to znaczy :) Dzisiaj od rana jeździliśmy z tatą po ostatnie zakupy i prawie wszystko dopięte na ostatni guzik, jak przyjedzie mama z małym :D
o boshe [usuń wpis ] (takaja27, 5 sierpnia 2011, 14:00) [blokuj osobę ]
masz 20 lat, to wystarczajaco duzo na wlasne dziecko, a Twoim
rodzicom zachcialo sie rozmnazac... Ja bym ryczala z rozpaczy, a nie ze
szczescia. Miejmy nadzieje, ze brat nigdy nie bedzie wazyl 130 kg.
Gratuluje?... :/ Haha:) Ostatnią rzeczą i jakiej bym pomyślałam byłby płacz rozpaczy w tej chwili :D Ja mam 20 lat, ale to nie oznacza, że przez różnicę wieku moi rodzice mają zakaz posiadania drugiego dziecka:D Moja mama ma 36 lat, kobiety często w tym wieku rodzą pierwsze dziecko, dzisiaj to naturalna sprawa. Moja mama urodziła mnie w wieku 16 lat, potem normalnie skończyła szkołę, poszła normalnie na studia dzienne i od razu do pracy. :) Dzisiaj kobiety to nie 22 latki które rodzą dzieci i zostają w domu, świat się zmienił, teraz kobiety też mają prawo robienia kariery i decyzja o moim rodzeństwie była odkładana z roku na rok. Rodzice zawsze odpowiadali, że po 30stce, ale jak przyszła trzydziestka, okazało się, że jeszcze nie i każdy już przestał pytać, bo dla nich było jasne, że drugiego dziecka nie będzie :) A chyba niektóre z Was wiedzą, jakie takie pytania są irytujące.. Moi rodzice jednych znajomych przestali do siebie zapraszać ( mają trójkę dzieci), bo co spotkanie, były pytania, kiedy, czy już nie czas, że Weronika już dorosła, że mogliby sobie sprawić blablabla.
Nikt mojej mamie nie dałby 36 lat, wygląda jak moja ciut starsza (szczupła) siostra, nawet mój M. z kolegą na początku wystartowali do niej na " ty", bo nie pomyśleli, że to moja mama:)
Dla mnie różnica 20 lat nic nie znaczy, radość jest taka sama, ale inna, bo już nie myślę o tym, jak małe dziecko, by bawić się z nim samochodzikami i zbierać razem naklejki, chcę być jego straszą siostrą w pełni tego słowa znaczeniu :) Cieszę się, że będę się mogła nim opiekować i kocham go całym serduszkiem :) I nie ważne jest to, że kiedy ja będę miała 40 lat, on będzie miał dopiero 20. Będę dla niego najlepszą siostrą :)
A co do 130 kg Dawidka.. Haha:) Jeśli tak się odpukać stanie ( nie pozwolimy na to!), założę mu konto na Vitalii i to jemu będziesz mogła pisać komentarze :))
______________________________________________________
Dieta idzie dobrze, cieszy mnie to :)
Btw, wiecie, że zaraz minie mi rok odchudzania? Czas tak szybko biegnie..
Jeśli jesteśmy przy diecie.. Wiele z Was na śniadania ja owsianki.. Mi kanapki albo muesli z jogurtem się przejadły, a te niektóre owsianki wyglądają strasznie apetycznie! Pytanie do Was, jak mogę zrobić taką owsiankę? Co dodać? Jaka ilość mleka na ilość płatków jest najlepsza?
Dzisiaj nocuje u mnie M. I chyba znowu nagrzeszę wieczorem trochę... O jedzenie chodzi
Mam brata!!!!!
Dziewczyny, wiem, że trzymałyście kciuki za poród, dlatego muszę Wam się pochwalić, że dzisiaj ok godziny 17 zostałam siostrą najśliczniejszego i najsłodszego chłopca na świecie- Dawidka :) Jestem taka szczęśliwa!!!!!!!!!!!!!! Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa!!
Zryczałam się jak głupia, tata też, chociaż po męsku, żeby nikt nie widział uronił łzę, bo przecież " ma syna". Lekarz powiedział, że poród był książkowy i życzy sobie zawsze takich :) Jestem taka szczęśliwa, że wszystko poszło ok!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!:) Nie jestem już jedynaczką, to tak dziwne i piękne uczucie !!!!!!!!!!!:D
Buziaki dla Was:*************
Akumulatory naładowanem- uskuteczniam dietę! ;D
Cieszę się niezmiernie, że nie jestem w tym sama i macie pogląd na tę sprawę podobny do mnie :) Naprawdę, cieszę się, że na Vitalii przeważają takie osoby jak my, które chcą się odchudzić, odnaleźć odpowiedzi na pytania, szukające wsparcia, to jest super :)
Ja się odchudzam, już na poważnie, pewnie pokus będzie dużo, ale wielokrotnie udowadniałam sobie, że jeśli chcę to potrafię im ulec.
Z zegarkiem w ręku, 5 posiłków dziennie, 1500 kcal póki co, dużo wody, dużo ruchu, nie jem po 19 waga spadnie na pewno :) M. zapytał się, czy dzisiaj wieczorem pójdziemy do KFC i połazić po Manu.. Ale w końcu wyszło na to, że nie da rady się spotkać i spotkamy się jutro, a ja mam cały wieczór na orbiego ;D Albo nie, pogoda fajna, to pójdę pobiegać, tata przestawił się na poranne bieganie przed pracą, może to lepiej, mam ten czas zupełnie tylko i wyłącznie dla siebie, muzyka na uszy i do przodu. Dzisiaj pewnie będzie trochę osób biegać, czy też na rowery pójdzie, ale jakoś mi to w ogóle nie przeszkadza. Cieszę się, że robię coś dla siebie, dla figury, dla zdrowia i kiedy tak myślę, mam wrażenie, że ludzie tak właśnie mnie postrzegają. Grunt to właściwe nastawienie.
Czuję się Kochane, jakbym zaczynała od nowa.. To nie jest zaczynanie od nowa, bo nie wróciłam do starej wagi, natomiast po tak długiej przerwie w traceniu wagi mam wrażenie, że zakończyłam pewien etap i rozpoczynam kolejny z naładowanymi akumulatorami na kolejne kilogramy. Wierzę w to, że uda mi się schudnąć, że waga paskowa nie jest moją ostateczną wagą, nie chcę na tym zaprzestać. Może osiągnięcie celu zajmie mi trochę czasu, ale ważne, że go osiągnę i wykorzystam każdy zwykły dzień do grani możliwości i do ćwiczenia swojej silnej (ostatnio słabszej) woli :) Bo czy nie ma nic piękniejszego niż kolejny kilogram mniej na wadze?:) Więc do roboty laski, bierzemy się za siebie i nie ma ale, będziemy laski nie z tej ziemi
Buziaki dla Was dziewczyny, trzymajmy się dietek :*:)
Wróciłam :) / krótko do chamskich dziewuch na
Vitalii
Hej dziewczynki, ja przyjechałam dopiero wczoraj :) Pogoda jak same widziałyście mi nie dopisała, ale nie pogoda jest najważniejsza a towarzystwo :) Było fajnie, na początku byliśmy sami z M. a w piątek dojechali do nas jego znajomi, dwie pary, poznałam ich już wcześniej :) Było super:) Romantycznie :) Jestem zakochana i szczęśliwa :) Odnalazłam taki puzzelek w moim życiu, który uzupełnia i upiększa całą resztę :) Czuję się piękna, kochana i rozpieszczana, to jest niesamowite uczucie:) Jestem pierwszy raz zakochana i chyba pierwszy raz ktoś jest zakochany we mnie:) Wiem, że mam go i czuję przy nim bezpieczna ajjjć :) A nasz wspólny wyjazd tylko mnie w tym upewnił :)
Zapytałam się go, tak w rozmowie, czy gdyby spotkał mnie kiedy ważyłam o wiele więcej niż teraz zwróciłby na mnie uwagę. Wiedział że chodzi o wagę 134 kg. Kazałam powiedzieć sobie szczerze. Powiedział, że chyba nie, bo najpierw zwrócił uwagę na mnie, jako na ładną dziewczynę i to go zachęciło do poznania mojego charakteru. Ale gdyby wtedy nie zwrócił na mnie uwagi, to wiele by stracił :)
Nie mam mu tego za złe, bo większość facetów gdyby miała odpowiedzieć szczerze, odpowiedziałaby podobnie... a po drugie, gdyby on zwracał uwagę tylko na wygląd, na pewno nie byłby w tej chwili ze mną, bo nadal wiele mi brakuje, takie są fakty:) Nie noszę miniówek i krótkich szortów jak dziewczyny jego kumpli:)
Do tych gwiazdek, które chcą mnie tutaj obrażać, ale średnio im to wychodzi, które zakładają o mnie wątki na forum, chcę powiedzieć, że średnio mnie interesuje co o mnie myślicie, możecie sobie pisać wszystko, na co macie ochotę ;) Pozdrawiam Was serdecznie i proponuję odnalezienie jakiejś pasji życiowej, bo domyślam się, że własnego życia nie macie, skoro Waszym jedynym problemem jest obmyślanie intryg. Brakuje Wam dystansu do świata, do Internetu. Ja nie muszę nikomu udowadniać niczego, może jak jesteście takie zajebiste, otwórzcie swoje pamiętniki. Najbardziej rozśmieszył mnie komentarz o tym, że jak mój chłopak zobaczy flaki obwisłej skóry to coś tam.. no nie powiem, miałam ubaw. Tak samo jak z komentarza, że Pomocy Ania też wyjeżdżała na wakacje.. aha czyli teraz pół Vitalii to ta sama osoba, bo wyjeżdża na wakacje? Hahaha:D
Kiedyś się takimi idiotkami przejmowałam, dzisiaj nie zamierzam, śmieszy mnie to, że ktoś wchodzi i mnie czyta, w momencie gdy ma do mnie jakieś ale i chce tylko mi dopiec, to jest głupie, równie dobrze można ten czas poświęcić na ćwiczenia:) Jesteście nudnymi, chamskimi dziewuchami, bo interesujące, kulturalne i piękne kobiety nie byłyby tak zdesperowane, by zakładać tutaj konta tylko po to, by obrażać innych!!
_______________________
A co do mojej diety... Po wakacjach waga taka jak na pasku.. Na wakacjach były grille, ja nie odmawiałam sobie niczego. Zrozumiałam, że jeśli chcę schudnąć, muszę się pilnować, nawet na takich wypadach. Szybko i dużo schudłam, ale moje życie wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Rzadko wychodziłam, a jak wychodziłam to wszystkiego sobie odmawiałam. Mogłam cały mój dzień podporządkować diecie i ćwiczeniom. Dzisiaj czeka na mnie wiele pokus, a ja na zbyt wiele sobie pozwalam. Drinki na imprezach, karczek i piwo na grillach- to wszystko hamuje moje odchudzanie.. Ehh sama nie wiem. Od dzisiaj znowu dieta, 5 posiłków dziennie i dużo ćwiczeń!! Trzeba przerwać tę przerwę :D