- Dołączył: 2012-08-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 30
19 sierpnia 2012, 10:30
Witajcie... po pierwsze przepraszam za okropną bieliznę na "grubszych" zdjęciach, miały pełnić tylko rolę nalodówkowego odstraszacza...
Ddchudzam się od połowy kwietnia. Co prawda od początku sierpnia zrobiłam sobie małe wakacje od diety, ale robiłam to na tyle z głową, że nic nie przybyło, ba, nawet spadł jeden kilogram. Aktualnie ważę ok 67 kg... i dzisiaj zaczynam walkę o ostatnie 10 kg (chociaż nigdy tyle nie ważyłam i możliwe, że to 6-7 kg już wystarczy, aby zmieścić się w jeszcze o jeden rozmiar mniejsze ciuchy ;) ). Na grubszych zdjęciach - ok. 83 kg.
Jestem typem gruszki, co dobrze widać na zdjęciach. Ah i mam 173 cm wzrostu.
Edytowany przez borowka.borowka 19 sierpnia 2012, 10:35
- Dołączył: 2012-07-10
- Miasto: Zabrze
- Liczba postów: 324
1 września 2012, 22:50
brawo!!! kolejna osoba, która udowadnia, że niemożliwe staje się możliwe :)
- Dołączył: 2009-07-09
- Miasto: Hfj
- Liczba postów: 1222
2 września 2012, 02:24
absolutnie super i życzę powodzenia w dalszej walce (aczkolwiek moim zdaniem niewiele ci jej zostało i z tym 10kg to przesadzasz) :)
- Dołączył: 2012-08-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 30
2 września 2012, 11:24
No ja po całej długości zawaliłam. Przez ostatni miesiąc straciłam 3 kg (z 68 na 65) i nagle coś we mnie pękło. Jest mi cholernie wstyd. Wymiary i waga znowu wróciły do początkowej... tzn. 68, nie przytyłam 15 kg ;).
W całej historii mojego odchudzania nie zdarzyło mi się coś takiego. Po prostu przez 3 ostatnie dni wpierdzielałam lody, oglądałam seriale i obgryzałam paznokcie. Parę razy wymiotowałam, bo brzuch po paru miesiącach diety nie chciał tego świństwa.
Już wiem, dlaczego tak dużo osób ma jojo. Tak często zastanawiałam się, czemu dziewczyny to robią. Nadal nie wiem, bo to jakiś absurd! Wcześniej napisałam, że kluczem do mojego sukcesu były dietetyczne, smaczne przekąski, nieliczenie kalorii i dość lekkie podejście do diety... ważyłam się raz na miesiąc i widziałam całkiem duży spadek. Na tej ostatniej prostej trochę się zmieniło, zaczęłam liczyć kalorie, dietetyczność dań przekładać nad ich walory smakowe... przez ten miesiąc nie pozwalałam sobie praktycznie na nic.
Od dzisiaj wracam do mojej starej diety. Skoro udało mi się schudnąć 15 kg, to z tą 10-tką poradzę sobie w taki sam sposób. Może będzie ciut dłużej, ale w końcu zmieniam nawyki żywieniowe na całe życie i ten miesiąc nie zrobi różnicy. Wracam za miesiąc z 65 na wadze. Mam ochotę kopnąć się w dupę!