Temat: Motywacja, a raczej jej brak

Cześć Kochane! Od jakiegoś czasu jestem na diecie, na minusie 5kg... Jednak ostatnio mam mega kryzys... Mam wrażenie, że cofam się w tył. Problemy, stresująca praca.... Chyba to powoduje,że ciągle jestem głodna.... Oduczyłam się jeść słodkości, nie potrzebowałam cukru, a ostatnimi czasy wracam do złych nawyków.... Sama jestem na siebie zła 😠😠😠😠. Moja motywacja do odchudzania idzie w las 😔😔😔😔. Czuję,że idę po linii pochyłej... Boje się efektu jojo. Pomóżcie ratować sytuację 🙃🙃🙃.

A co ci dadzą słowa obcych osób z internetu? Przeczytasz, zapomnisz i jeśli sama się nie ogarniesz to nic nie da. Trzeba zagryźć zęby i poukładać sobie w głowie czy jest sens w zajadaniu stresów. 

PS. cofać się do tyłu to pleonazm ;) 

https://www.youtube.com/watch?v=DAxYabx1ELQ zamiast slodyczy regularnie i w chwilach napiecia

Motywacja jest przereklamowana - raz jest, a raz jej nie ma. Tutaj potrzebne są konkretne nawyki i samodyscyplina.

Apricottie napisał(a):

Motywacja jest przereklamowana - raz jest, a raz jej nie ma. Tutaj potrzebne są konkretne nawyki i samodyscyplina.

Zgadzam się. I potrzeba jeszcze pomysłu na siebie. Potrafiłam zwalić kilkanaście kg za jednym podejściem, ale dieta się przykrzyła i rzucałam wszystko z wielkim hukiem. Z jakim skutkiem to raczej oczywiste. Teraz łapię się za gębę na jakieś dwa, trzy miesiące w roku, gdzie chudnę nie więcej niż 10 kg (w zeszłym roku to było 8), po czym odpuszczam. Oczywiście w zdroworozsądkowym sensie. Wagę monitoruję, ale się nie spinam. Bez większego wysiłku utrzymuję to co spadło. W tym roku za mną już 5 kg. Myślę, że najpóźniej we wrześniu zacznę luzować. W ten sposób, w przyszłym roku przejdę podejście nr 3 i powinnam w końcu cieszyć się wagą w normie, bez tego całego stresu, samobiczowania się i znużenia "ciągłego odchudzania się".

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.