- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 marca 2011, 18:28
16 marca 2011, 19:28
16 marca 2011, 19:42
Były lekkie komplikacje... gdy juz doszłam do pelnego rozwarcia lekarz postanowił że jedziemy na blok operacyjny... z tego czasu najbardziej utkwił mi w pamieci ból, oczekiwanie , niemoc, oraz to że została mi odebrana intymnośc i poczucie godności (na porodówke wchodzil kto chciał i kiedy chciał łącznie z personelem sprzatajacym)... w poczatkowej fazie porodu trafiłam na niemilego lekarza, który chyba miał do mnie pretensje że za wolno mi to rodzenie idzie... na szczęscie w drugiej fazie zjawil sie juz lekarz do którego przez cala ciaze chodziłam... zawsze to lepiej zobaczyć jakąś znajoma twarz... w sumie wiele kobiet przez to przeszło ale decyduja się na drugie dziecko, ale na mnie jakoś wyjatkowo mocno to podziałało... w dodatku boje sie że nie podołałabym w wychodaniu dwójki lub wiecej dzieci.
16 marca 2011, 19:52
16 marca 2011, 20:00
hehehe... no to rzeczywiście nie fajnie z tym remontem... mnie połozyli na łożko porodowe (jak zaczął mi sie juz poród)...ale nie ściagneli jeszcze dziewczyny która przedemna rodzilam... i wogóle komiczna sytuacja ... bo leze sobie tak "rozkraczona" odwracam glowe w prawo a tu patrzę noworodek na mnie patrzy... podnosze głowe a przedemna w mój rozkraczony tyłek dziewczyna jakas zaglada...
Zamiast dyskusji na forum wyszedl nam tu dialog
16 marca 2011, 20:10
16 marca 2011, 20:54
Widocznie jestes bardziej odporna odemnie...ale przyznam ci co do jednogo racje ... wówczas było mi w sumie także wszystko jedno... myslalam tylko o tym żeby juz było po i żebym mogła poznać moje cudo
Do wszystkich dziewczyn które by chciały ale zostały przezemnie wystraszone: Mimo wszystko jestem zdania że warto było ... bo dziecko to najcudowniejszy i najbardziej wartościowy skarb
16 marca 2011, 21:01
przy pierwszym porodzie u mnie wyglądało to tak.. przyjechałam do szpitala o 23.. położyli mnei na ala porodówkę.. 5-6 łóżek oddzielonych parawanami.. w dwóch rzędach więc koleżanka z naprzeciwka mogła patrzeć w moje krocze,.. tam leżałam gdy miałąm skurcze i tam rodziłam.. dodam że od około pólnocy do 7 rano byłam pod ktg nie schodziłam z łóżka byłam przypięta nie mogłam się ruszyć.. nikt się nie interesował mną.. nawet nie zapytali czy chcę wodę.. a ja mam gdzieś żeby się prosić.. TO BYŁ KOSZMAR
16 marca 2011, 21:11
DRUGI PORÓD
oczywiście wybrałam inny szpital.. ordynator był zdziwiony co ja u nich robię.. przecież mam ginekologa z innego terenu.. :) nie chciał mnie prtzyjąć już myślałam "no to masz babo placek"
zaprowadzili mnie do mojego pokoju (byłam w nim z jeszcze jedną dziewczyną też młoda) podłączyli pod ktg na 10 minut , co pół godziny położna przychodziła pytałą czy czegoś mi nie trzeba, jak się czuję, czy mam skurcze, co ile itp. gdy miałąm już skurcze przyniosły mi materac (siadałam po turecku na podłodze podpierając się na krześle), za chwilę pytały czy chcę piłkę, za chwilę czy jeszcze coś tam.. gdy się okazało że za chwilę urodzę przszłąm na porodówkę.. położne robiły co mogły bylebym nie pękła i udało im się.. po porodzie przewieźli mnie na sale i powiedzieli że przez 12 godzin nie wolno mi samej wychodzić z sali że mam dzwonek jak będę coś potrzebować mam dzwonić, a przy porodzie ordynator patrzy na mnie i pyta "a która to jest?" zaczęłąm się śmiać że "ta która Pan doktor chciał wyrzucić" na co on się ciepło uśmiechnął i powiedział że przecież by rodzącej nie wyrzucił . miło wspominam :) to był PORÓD a nie MĘKA
16 marca 2011, 21:11
16 marca 2011, 21:22
Na temat personelu szpitalnego w sumie nie wiem co mam powiedzieć... nie było az takiej tragedii... slyszam takie historie dziewczyn że aż uszy wiedną... tylko jestem zła na to że gdy mówilam położnej że cos jest nie tak z moimi skórczami to ona mówila że tak ma być... dobrze ze był tam lekarz który prowadzil moja ciazę... bo okazało sie ze zanikaja mi skórcze... w końcu zarzadałam od połoznej podłączenia pod ktg, żeby jej udowodnić że moje skórcze naprawdę nie sa standardowe i że autentycznie cos sie dzieje... przez ostatnie trzy godziny przelezalam pod tym ktg... dostałam oksydoceynę... skórcze sie nasiliły rozwarcie zrobilo ale dalej nie rodzilam... przez pół godziny kazano i mi jeszcze stać w nadzieji że cos sie ruszy... wreszcie lekarz zadecydowal że poród trzeba zakończyć cesarką.... nawet się nie sprzeciwiałam... było mi wszystko jedno... byłam wykończona...