- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 września 2017, 11:41
Pytanie kieruje do mam, które zakładały, że będą mamami jedynaka , jednak gdzieś tam w głowie po czasie tliła się myśl o drugim dziecku, ale nie do końca były przekonane.
Co was przekonało, co skłoniło do podjęcia decyzji o drugim dziecku ? Czy jesteście szczęśliwe i zadowolone z dokonanego wyboru ?
25 września 2017, 02:01
z moich obserwacji też wynika, ze rodzenstwo czesciej sie wpiera niz walczy. Ja z siostra nie jestem bardzo zzyta, mamy zupelnie inne charaktery, prowadzimy inne zycia, mieszkamy w roznych krajach. Ale wiem, ze jakby co to mozemy na siebie liczyc.
A poza tym relacje pomiedzy dziecmi, tak jak relacje dzieci/rodzice, zaleza od wychowania i atmosfery w domu rodzinnym. Mam swiadomosc tej odpowiedzialnosci i moim celem jest stworzyc taka rodzine, aby jej czlonkowie sie wzajemnie szanowali i kochali. Nie oznacza to, ze musimy na zawsze mieszkac w poblizu i co niedziele spotykac sie na obiadkach. Wazne aby w razie czego moc na siebie liczyc.
Wiekszosc rodzin, ktore znam sa ze sobą blisko i moga na sobie polegac. Oczywiscie nie wszystkie, ale na pewno jest to mozliwe do osiagniecia. Gdybym zakladala, ze nie potrafie stworzyc szczesliwej rodziny to nie zdecydowalabym sie nawet na jedno dziecko.
No ale pewnie, jedynaki tez moga byc szczesliwe a rodzenstwa nieszczęśliwe. Pytasz jakie byly nasze argumenty "za" wiec odpowiadamy.
25 września 2017, 08:26
Mam jedno dziecko, prawie 8 lat. Z jednej strony gdzieś podświadomie chciałabym kolejne ale wiem że do matki idealnej jest mi daleko, trochę też chyba z wygody odkładam te myśli i nie mam pojęcia czy kiedyś się na to zdecyduję ;)
25 września 2017, 09:13
Może się wypowiem, choć u mnie nie do końca tak było, że chciałam tylko jedno. Ogólnie idea dzieci była mi obca, acz zakładałam, że po 30stce jednak jakieś będę mieć. Raczej myślałam o 1 - sama jestem jedynaczką. Ale, że mąż ma brata, to w jego wizji zawsze była dwójka. Więc jakoś przejęłam tę wizję, a że chciałam mieć około 2 lat różnicy to po urodzeniu pierwszego nie bardzo miałam czas myśleć, bo jak skończyła rok to się zaczęliśmy starać o drugie. Dla mnie decyzja o dwójce była też podyktowana egoizmem - mimo, że teraz jest ciężko (mają 3 lata i rok) to niedługo się zaczną więcej ze sobą bawić, a ja będę miała wolne Też z obserwacji dzieci znajomych na imprezach- jedynaczka non stop przychodziła do rodziców, taka męczybuła, a rodzeństwo się bawiło.
Wiem, że w dorosłym życiu nie muszą się kochać, choć mam nadzieję, że raczej będą sobie bliscy, ale to też niefajnie nie mieć zupełnie rodziny, nawet widywanej na święta. Ja jestem jedynaczką, moi rodzice to jedynacy, jedna babcia umarła jak miałam 9 lat, dziadek jak moja mama była mała, drugi dziadek też umarł jak miałam naście lat, poza tym byli z babcią rozwiedzeni, więc często go nie widywałam. Więc byłam tylko ja z rodzicami i babcią, a najbliższa rodzina to był wujek mojego ojca i jego dzieci. Dla mnie obiad z nimi 2 razy w roku na święta to było COŚ.
Pestka - zawsze jak piszesz w superlatywach o Młodym to się czuję złą matką, bo mimo, że kocham bardzo swoje dzieci, to też mega często jestem na granicy wybuchu nuklearnego
:>" title= napisał(a)::>" class="emoticon" data-code= napisał(a)::>">
25 września 2017, 10:16
Ja kiedys w ogole nie chcialam dzieci.... dopoki nie "wpadlam" a chwile po tym poronilam. Poczulam jakas taka dziwna pustke i zmienilam zdanie. Dzieci rozwazalam tylko w ilosci 2 lub wiecej. Podobnie jak Conejo, uwazam, ze jedynacy to meczybuly i wbrew pozom wiecej czasu musisz im poswiecic niz 2. Teraz jestem w 2 ciazy i jak zdrowie pozwoli to chyba sie zdecydujemy za 2-3 lata na trzecie :)
25 września 2017, 13:37
Ja bym bardzo chciała mieć drugie dziecko, dopiero to dałoby mi poczucie, że mam "pełną" rodzinę. Mam siostrę o 3 lata starszą i mam z nią bardzo dobry kontakt, mimo, że mieszkamy w różnych krajach. Przynajmniej raz w tygodniu nadajemy przez telefon, wczoraj rozmawiałyśmy o pogodzie, rozmawiamy o facetach, pracy bo w podobnym czasie szukałyśmy, a ja miałam ofertę z jej działki, więc dużo mi opowiedziała na ten temat, wyjazdy, bo obie trochę jeździmy, masa super wspomnień z wspólnych wycieczek, do których zawsze wracamy(jak byłyśmy młodsze rodzice ciągle nas gdzieś wysyłali), jak planujemy przyjazd do rodziców to zawsze umawiamy się tak, żeby przyjechać w tym samym terminie i się zobaczyć. Jesteśmy naprawdę blisko i czuję, że jest dla mnie takim samym członkiem rodziny jak rodzice. Różnica wieku się zatarła i mamy podobne problemy życiowe, gdzie pracować, jak układać życie itp., chociaż charakterami jesteśmy jak ogień i woda.
Ona nie ma swoich dzieci, ale ostatnio jak siedziałyśmy w domu i rozmawiałyśmy przy stole nagle podszedł do mnie mój syn, przytulił się i powiedział "Kocham Cię mamo". Widziałam jak ma łzy w oczach, tak się wzruszyła. To było dla mnie bardzo miłe i chciałabym dać mojemu synowi jeszcze kogoś, komu zawsze będzie wiedział, że bardzo na nim zależy, tak jak nam na sobie.
Czytam te Wasze komentarze o kłótniach w rodzinie, podziałach majątku i nie chce mi się wchodzić w szczegóły, ale wydaje mi się, że te problemy to głównie kwestia wychowania. Rodzice już zaczęli przepisywać nam majątek, stopniowo, wraz z naszym wchodzeniem w tak zwaną "dorosłość", i tylko raz podniosłam temat niesprawiedliwego podziału, bo moja mama zachowała się po całej linii nie w porządku w stosunku do mnie względem siostry, ale to już zostało wyjaśnione i nigdy nie miałam o to pretensji do siostry, tylko do mamy. Nie wyobrażam sobie kłócić się o to z siostrą, która tu nawet nie jest winna. My zawsze staramy się być wobec siebie nawzajem fair, i nawet pomimo dość dziwnych ostatnich działań naszej mamy jakoś nam to wychodzi.
Ostatecznie, jak to mówi mój tata, gdybyśmy jako siostry nie potrafiły się ze sobą dogadać byłaby to wielka ich porażka jako rodziców. I to samo przekładam na siebie. Gdybym miała dwoje dzieci i w życiu dorosłym nie potrafiłyby ze sobą normalnie współżyć i się przyjaźnić, bo w dzieciństwie to wiadomo, że po prostu jedna wielka wojna domowa, to byłaby moja porażka, nie ich. Dlatego myślę, że przy mądrych rodzicach taka sytuacja nie ma miejsca.
Niestety mój mąż w ogóle nie nadaje się do dzieci, jest typowym karierowiczem, już na to pierwsze ma czas tylko przez weekend i to dopiero teraz kiedy syn ma prawie 4 lata, a jego wczesne dzieciństwo po prostu "przepracował". Póki trochę nie dojrzeje i nie będzie miał więcej czasu (co pewnie nastąpi po mojej menopauzie albo i jeszcze później) z pewnością się nie zdecydujemy na drugie, bo w tej chwili jego priorytety są zupełnie inne, a ja już raz byłam samotną matką z dala od rodziny i przyjaciół, i wiem jak to smakuje. Nie, dziękuję. Nawet teraz kiedy raz na jakiś czas temat się pojawi, mój mąż mówi "ale wiesz, musiałabyś się zdecydować, że sama będziesz zajmowała się dzieckiem i będziesz już po prostu 'baby mama' ". Odechciewa się czegokolwiek...
25 września 2017, 13:59
.
Edytowany przez Marisca 23 maja 2018, 14:54