- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 października 2015, 09:05
Jestem więźniem własnego domu, zamknięta w czterech ścianach nie mam do kogo ust otworzyć. Mąż po powrocie z pracy zawsze ma coś do zrobienia, więc do wieczora siedzę sama z dzieckiem. Kiedy Mały idzie wreszcie spać, nie mam nawet siły iść pod prysznic, zmuszam się do wykonywania podstawowych czynności, bo nic mi się nie chce.
W 2013 roku udało mi się bardzo dużo schudnąć, teraz muszę zaczynać od początku. Jednak wiem już na starcie, że mi się nie uda, bo wtedy miałam czas na przygotowywanie posiłków, regularne jedzenie i ćwiczenia. Z resztą jaki to ma sens, po co się męczyć, skoro i tak nigdzie nie wychodzę.
Następna sprawa, która mnie dobija, to wygląd mojego brzucha i piersi. Kiedy patrzę na to co zostało z tego szczupłego i zgrabnego ciała, mam myśli samobójcze. Mam 27 lat i już nigdy nie założę bikini. Dobrze, że mam zdjęcia z poprzednich wakacji, przynajmniej mam wspomnienia. Ubieram się w tempie ekspresowym, żeby tylko na siebie nie patrzeć.
A najgorsze jest to, że sama sobie taką krzywdę zrobiłam, chciałam mieć dziecko. Nie wiem co ja sobie wtedy wyobrażałam, ale teraz wiem, że zajście w ciąże mnie zniszczyło. Nie mam nikogo do pomocy, nie mam czasu dla siebie, nie mam nic.
Poród i pobyt w szpitalu był koszmarem. Nadal się po tym nie pozbierałam i wątpię, żeby kiedykolwiek udało mi się wyrzucić z pamięci to upodlenie, strach i ból. Ciągle myślę o tym, jak mój mąż mnie uciszał, nie mógł zrozumieć, że krzyk sam wyrywał mi się z gardła. Myślał tylko o tym co sobie położne pomyślą. A oksytocyna powodowała u mnie tak silne skurcze, że ból odbierał mi rozum, gdybym miała czym, podcięłabym sobie żyły w łazience.
Było nam cudownie we dwoje, byliśmy w sobie tacy zakochani, pomimo 9 lat związku. Teraz oddalamy się od siebie coraz bardziej, bo on mnie nie rozumie, złości się kiedy płaczę. Jego zdaniem powinnam wziąć się w garść i być jak inne, znane mu kobiety. Powiedział mi ostatnio, że przecież nie mam czego żałować, bo nigdy nic nie miałam, nigdy nic ciekawego nie robiłam. Tymczasem miałam pracę, codziennie szłam do ludzi, miałam sport, codziennie jeździłam na rowerze albo biegałam, czytałam książki. Co weekend gdzieś jeździliśmy, do kina, na koncerty, albo jakiś dalszy wypad, np w góry. Ale jego zdaniem nie mam prawa mieć pretensji, bo kobiety w jego rodzinie, w tym jego mama, to właśnie takie matki polki, bez ambicji, nudne i nie oczekujące niczego od życia.
Ciągle powtarzam mojej siostrze, żeby tego nie robiła, żeby nie miała dzieci, bo to będzie koniec jej życia. Mówię to z pełną świadomością, nie marnujcie sobie życia.
EDIT
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, te pozytywne i negatywne, za zrozumienie i rady. Chciałabym żebyście wiedziały, że z zewnątrz, dla osoby postronnej, to wygląda tak, że ja świetnie sobie ze wszystkim radzę. Dom ogarnięty, obiad codziennie gotuję, pranie się suszy, bawię się z dzieckiem (na tyle ile się da z takim małym). Dla świata mam uśmiech przyklejony do twarzy. Tylko mężowi powiedziałam jak się czuję, ale po tym jak się na mnie ze złościł, to i przed nim zaczęłam grać.
Wiem, że pojawienie dziecka coś mi dało, że to coś nowego. Czasami tak sobie patrzę na tego małego chłopczyka, i on patrzy na mnie tymi wielkimi oczami, i chwyta mnie za serce. Ale w chwili obecnej nie potrafię tego wszystkiego podsumować na plus.
Pisałyście, że będąc większym również można być szczęśliwym, według mnie nie można. Ja schudnę, będę ważyła tyle co przed ciążą. Nadludzkim wysiłkiem, ale zrobię to i pewnie będę się cieszyła, że przynajmniej w ubraniach wyglądam nieźle. Ale to już nie będzie to samo co kiedyś, nigdy nie wrócę do stanu sprzed, bo to nie wykonalne.
Jestem perfekcjonistką, zawsze najlepsza w klasie, potem na studiach, zawsze idealny makijaż, paznokcie, włosy i ciuchy. Koleżanki pytały mnie czy chodzę do wizażystki, bo tak wyglądałam. Przyzwyczajona do tego, nagle zmieniłam się o 360 stopni. A przecież miałam być seksowną mamusią- tak to sobie wyobrażałam. I z tym chyba nie mogę sobie poradzić.
Nie wierzę w teksty, że wygląd wcale nie jest ważny. Czy gdybyś za dotknięciem czarodziejskiej różdżki mogła stać się tak szczupła i zgrabna jak zawsze chciałaś być, to czy nie skorzystałabyś? Każda by chciała wyglądać jak babki z motywacji, nawet te które najgłośniej pieją, że wygląd się nie liczy.
Jestem jeszcze na tyle młoda, że chciałabym trochę pożyć, zebrać parę komplementów od obcych mężczyzn, czuć się dobrze we własnym ciele i życiu. Niestety pozostaje mi już tylko pogodzić się z tym co ze mnie zostało. Ale wkurza mnie takie gadanie, że mąż kocha mnie nie tylko za wygląd. Owszem zgadzam się z tym, ale czy to oznacza, że ma oglądać ten sflaczały, wstrętny brzuch i obwisłe cycki? Pomyślałyście co myślą mężczyźni, kiedy widzą to wszystko?
Głupia byłam, chciałam mieć dziecko, część nas dwojga, z miłości. Jednak gdybym miała jeszcze raz podjąć tą decyzję, na 100 % byłaby inna. I jeszcze raz powtarzam, to JA zmarnowałam sobie życie, nie dziecko. Szkoda, że dopiero po fakcie odkryłam, że się do tego nie nadaję. Nie potrafię się tak pogodnie poświęcić.
Teraz już nigdy nie będę niezależna, nie będę mogła robić tego na co w danej chwili mam ochotę. Sen jest dla mnie luksusem. Na początku w weekendy mąż wstawał na jedno karmienie w nocy, teraz już "nie słyszy" jak mały płacze. Nie chce mi się ładnie ubrać, bo z obecną waga i wyglądem, w niczym nie wyglądam dobrze, więc po co się starać.
Edytowany przez Tallulah.Bell 2 października 2015, 07:56
1 października 2015, 12:26
a interesowałaś się tym? jakaś medycyna estetyczna, lasery i inne rzeczy na rozstępy? wiem, że to nigdy nie zwalczy problemu w 100%, ale jednak pojawia się coraz więcej nowych opcji. bo z piersiami faktycznie jest większy problem :/
1 października 2015, 12:26
Sluchajcie dziewczyny, ona to wszystko teraz pisze w wielkich emocjach. Z jednej strony pisze, ze kocha dziecko, z drugiej, ze zaluje ze zaszla w ciaze. Mozna tylko wspolczuc tej burzy hormonow jaka teraz nia miota. To parcie na idealne cialo rzeczywiscie zdrowe nie jest zreszta tak samo jak psychika dziewczyny w tym momencie.
Autorko!! Prawdopodobnie naczytalas sie przed ciaza i w ciazy blogow niejakiej Zofii slotaly, ktora do samego porodu wygladala jakby pod bluzka nosila nie za duza poduszke. Naogladalas sie modelek jak Heidi Klumm, ktora po 6 tygodniach po porodzie wychodzi na wybieg reklamujac bielizne. Prawdopodobnie zylas w przekonaniu, ze po porodzie dziecko wyskoczy z Ciebie, a brzuch zniknie bez sladu. Ty jednak nie masz sztabu trenerow, stylistow, makijazystow i chirurga, zeby Ci zrobil plastyke brzucha. Dlatego nie jestes laska 2 miesiace po porodzie, ale to nie znaczy ze nigdy nie nie bedziesz.
Twoje cialo przechodzilo rewolucje przez 9 miesiecy, a Ty zadasz, aby po zaledwie dwoch wygladalo jak kiedys? No pomysl troche!!! Czas na cwiczenia- marsze z wozkiem. Ba!! Ja nawet z wozkiem biegalam po 6km malo mi dziecko na zakretach z wozka nie wyfruwalo (przenosnia oczywiscie).
Cialo kobiety dochodzi do siebie po porodzie ROK!! Skora sie jeszcze obkurczy, rozstepy zmniejsza, znikna, wszystko sie ujedrni ale z czasem!!!
I naprawde zycze Ci, abys za pol roku weszla sobie w ten watek i ze wstydem wykasowala swoje wpisy o zmarnowanym zyciu przez ciaze. I zebys sobie pomyslala wtedy "ale ja wtedy glupiutka bylam"...
EDIT: I jeszcze dodam od siebie: Mieszkam na emigracji. Nie mam tu NIKOGO oprocz meza, ktory po moim porodzie byl zmuszony pracowac 10h dziennie od pon do piatku + 8h w soboty. Zawsze znalazl czas zeby mnie odciazyc, zawsze. Takze to, ze nie masz nikogo do pomocy nie czyni Cie wyjatkowa w Twojej sytuacji. Jest wiele innych kobiet, ktore maja podobnie jak nie gorzej.
Edytowany przez 9e1eb6b46aa8af57f8599ad60a4eb41a 1 października 2015, 12:30
1 października 2015, 12:35
Sluchajcie dziewczyny, ona to wszystko teraz pisze w wielkich emocjach. Z jednej strony pisze, ze kocha dziecko, z drugiej, ze zaluje ze zaszla w ciaze. Mozna tylko wspolczuc tej burzy hormonow jaka teraz nia miota. To parcie na idealne cialo rzeczywiscie zdrowe nie jest zreszta tak samo jak psychika dziewczyny w tym momencie.Autorko!! Prawdopodobnie naczytalas sie przed ciaza i w ciazy blogow niejakiej Zofii slotaly, ktora do samego porodu wygladala jakby pod bluzka nosila nie za duza poduszke. Naogladalas sie modelek jak Heidi Klumm, ktora po 6 tygodniach po porodzie wychodzi na wybieg reklamujac bielizne. Prawdopodobnie zylas w przekonaniu, ze po porodzie dziecko wyskoczy z Ciebie, a brzuch zniknie bez sladu. Ty jednak nie masz sztabu trenerow, stylistow, makijazystow i chirurga, zeby Ci zrobil plastyke brzucha. Dlatego nie jestes laska 2 miesiace po porodzie, ale to nie znaczy ze nigdy nie nie bedziesz.Twoje cialo przechodzilo rewolucje przez 9 miesiecy, a Ty zadasz, aby po zaledwie dwoch wygladalo jak kiedys? No pomysl troche!!! Czas na cwiczenia- marsze z wozkiem. Ba!! Ja nawet z wozkiem biegalam po 6km malo mi dziecko na zakretach z wozka nie wyfruwalo (przenosnia oczywiscie).Cialo kobiety dochodzi do siebie po porodzie ROK!! Skora sie jeszcze obkurczy, rozstepy zmniejsza, znikna, wszystko sie ujedrni ale z czasem!!!I naprawde zycze Ci, abys za pol roku weszla sobie w ten watek i ze wstydem wykasowala swoje wpisy o zmarnowanym zyciu przez ciaze. I zebys sobie pomyslala wtedy "ale ja wtedy glupiutka bylam"... EDIT: I jeszcze dodam od siebie: Mieszkam na emigracji. Nie mam tu NIKOGO oprocz meza, ktory po moim porodzie byl zmuszony pracowac 10h dziennie od pon do piatku + 8h w soboty. Zawsze znalazl czas zeby mnie odciazyc, zawsze. Takze to, ze nie masz nikogo do pomocy nie czyni Cie wyjatkowa w Twojej sytuacji. Jest wiele innych kobiet, ktore maja podobnie jak nie gorzej.
Chyba za dużo złych rzeczy wydarzyło się w moim życiu, żebym to kiedyś podsumowała na plus. I nie o sam wygląd chodzi, ale też o relacje z mężem, która wisi na włosku, presję rodziny, bo przecież każda matka MUSI być tryskać szczęściem. I te samotne dni, każdy wygląda tak samo. Czasem nie wiem jaki jest dzień tygodnia.
1 października 2015, 12:37
a interesowałaś się tym? jakaś medycyna estetyczna, lasery i inne rzeczy na rozstępy? wiem, że to nigdy nie zwalczy problemu w 100%, ale jednak pojawia się coraz więcej nowych opcji. bo z piersiami faktycznie jest większy problem :/
Gdybym miała tyle kasy to już dawno dałabym się przypalić laserem. A gdybym miała pewność, że operacja się uda i efekt będzie super, to piersi też bym sobie poprawiła.
1 października 2015, 12:37
Ludzie, którzy mówią, że wygląd wcale nie jest taki ważny- kłamią. I są to najczęściej ci, którym wiele brakuje do tego jak chcieliby wyglądać. to jest takie pocieszanie się, że może i nie wyglądam dobrze, ale przecież nie to jest najważniejsze. Ja tymczasem uważam, że wygląd jest bardzo ważny, to jest wyznacznik mojego samopoczucia i poczucia własnej wartości. Gdybym zawsze była gruba i miała obwisły biust, nie zasmakowałabym innej jakości życia, nie brakowałoby mi tego tak bardzo.Ja się zbiorę w sobie i schudnę, może w ubraniu będę wyglądała jako tako. Ale już wyobrażam sobie siebie obsesyjnie poprawiającą bluzkę, żeby broń boże się nie podwinęła, żeby nikt nie zobaczył ani kawałka brzucha. I te cycki w okolicach pępka... Chciałam tylko się wygadać. Pamiętajmy, że każdy jest inny.
tak, ja jestem gruba i tak mówię. Ale nie zawsze aż taka byłam, i dalej tak mówię. Będąc "większą" tez można być szczęśliwym - może nie oglądają się za Tobą wszyscy faceci ale wystarcza, że masz tego jedynego, który Cię kocha. Co z tego, że powszechnie się budzi zachwyt i podziw? Owszem, to miłe, ale dla mnie liczy się to, że mam do kogo wracać. Poza tym spełniam się zawodowo, mam też dużo znajomych, mam z kim wyjść na piwo, pójść potańczyć czy poprosić o pomoc. I czy to wszystko mają mi przysłaniać dodatkowe kilogramy? Pamiętaj, że piękno przemija zawsze. Teraz przeszkadzają Ci rozstępy, za 5 lat zaczną zmarszczki. Smutne, że wygląd jest dla Ciebie priorytetem.
1 października 2015, 12:38
Mam 162 cm wzrostu, ważę 68 kg. W zeszłe wakacje byłam na Krecie, i dobrze że tam pojechałam, przynajmniej mam masę zdjęć w bikini. Nie wiecie jak wyglądam, jak wygląda mój brzuch. A jest calutki, od jednego boku do drugiego w głębokich, szerokich rozstępach. Nigdzie nie zrobił mi się ani jeden, tylko na tym brzuchu. A miałam brzuch jak deska. Specjalnie na te wakacje ćwiczyłam Freeletics, zrobiłam sobie kaloryfer. A teraz będę się chowała, będę zakrywać to jak kalectwo. W łóżku też beznadzieja.Powiedz mi skąd Ty to wiesz, że nigdy nie będziesz już dobrze wyglądała? Potrafisz podróżować w czasie? Póki co sama to sobie wmawiasz. Marnujesz energię na to co było i zamartwianie się, zamiast zacząć faktycznie pracować nad tym co masz. Co Ci to da że będziesz oglądać swoje stare zdjęcia i płakać nad nimi? Wielu ludzi tęskni za przeszłością, młodością, dzieciństwem, ale w życiu nieuniknione są zmiany. Możesz siedzieć i biadolić, tylko po co? Jedyne co w tym momencie możesz zrobić to pracować nad tym co jest tu i teraz. Przecież czasu nie cofniesz. Piszesz o włosach, paznokciach, ubraniach, makijażu. Przecież akurat te rzeczy możesz dalej robić - malować się, uczesać, zrobić manicure, ładnie ubrać. Jedyne co się na ten moment zmieniło to kilka kilo na + i rozstępy. To może napisz ile ważysz i ile masz wzrostu.
Dobrze tylko podaj ARGUMENTY, które mnie przekonają, że już nigdy nie będziesz wyglądać dobrze. Przejrzałam Twój pamiętnik. 2 lata temu schudłaś 15 kg w 5 miesięcy pracując na dwa etaty w tym na nocki. Kosztowało Cię to wiele wyrzeczeń, walki ze sobą samą, z pokusami, a dałaś radę. Pisałaś : jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Motywowałaś się, wspierałaś samą siebie, a teraz się gnębisz i mieszasz z błotem. Czemu to sobie robisz? Twoja postawa te 2 lata temu była świetna i przyniosla oczekiwane rezultaty. Jesteś silną kobietą i potrafisz dążyć do celu. Serio aż przyjemnie się ten Twój pamiętnik czytało, bo jest wiele dziewczyn, które chcą schudnąć a tylko biadolą nad swoim losem. Ty działałaś, walczyłaś i nie poddawałaś się. Nie wiele jest osób z taką postawą. To wszystko świadczy o tym, że możesz. Kiedyś Ci się udało, odniosłaś sukces, teraz też możę tak być. Z Twoim samozaparciem za pół roku na powrót będziesz laską ważącą 53 kg. Przemień tą złość, którą masz w sobie w motywację do zmiany.
1 października 2015, 12:40
Idź do psychologa, bo według mnie masz depresję.
Jestem po 2 ciążach, wejdź na mój profil i zobacz ile mam rozstępów. Jak tylko zrzucę brzuch to zakładam bikini. Mam 157 cm wzrostu i obecnie 84 kg (do 2 porodu szłam mając 100 kg), więc uwierz mi nie jesteś ani jedyna, ani ostatnia, tylko masz niepoukładane w głowie.
Edytowany przez Antinua 1 października 2015, 12:43
1 października 2015, 12:42
W mojej rodzinie wszyscy mają nadwagę, tylko ja jedna byłam szczupła. Ale to było takie utrzymywanie grubasa w szczupłym ciele. Chcąc pozostać szczupłą jadłam o ściśle określonych porach, ściśle określone rzeczy. Do tego bardzo dużo ćwiczyłam. A w ciąży musiałam zrezygnować i z pracy i z ćwiczeń, żeby donosić dziecko. Przytyłam 16 kg. Cellulit da się zwalczyć ćwiczeniami, ale rozstępów i obwisłych piersi niczym nie naprawię.ale ja nie rozumiem, te wszystkie kilogramy i cellulit to się wzięły od samego faktu zajścia w ciążę Twoim zdaniem? zdrowo się odżywiałaś przez te 9 miesięcy, jadłaś racjonalnie? współczuję Tobie i złego samopoczucia i niestety podejścia.
1 października 2015, 12:45
Chyba za dużo złych rzeczy wydarzyło się w moim życiu, żebym to kiedyś podsumowała na plus. I nie o sam wygląd chodzi, ale też o relacje z mężem, która wisi na włosku, presję rodziny, bo przecież każda matka MUSI być tryskać szczęściem. I te samotne dni, każdy wygląda tak samo. Czasem nie wiem jaki jest dzień tygodnia.Sluchajcie dziewczyny, ona to wszystko teraz pisze w wielkich emocjach. Z jednej strony pisze, ze kocha dziecko, z drugiej, ze zaluje ze zaszla w ciaze. Mozna tylko wspolczuc tej burzy hormonow jaka teraz nia miota. To parcie na idealne cialo rzeczywiscie zdrowe nie jest zreszta tak samo jak psychika dziewczyny w tym momencie.Autorko!! Prawdopodobnie naczytalas sie przed ciaza i w ciazy blogow niejakiej Zofii slotaly, ktora do samego porodu wygladala jakby pod bluzka nosila nie za duza poduszke. Naogladalas sie modelek jak Heidi Klumm, ktora po 6 tygodniach po porodzie wychodzi na wybieg reklamujac bielizne. Prawdopodobnie zylas w przekonaniu, ze po porodzie dziecko wyskoczy z Ciebie, a brzuch zniknie bez sladu. Ty jednak nie masz sztabu trenerow, stylistow, makijazystow i chirurga, zeby Ci zrobil plastyke brzucha. Dlatego nie jestes laska 2 miesiace po porodzie, ale to nie znaczy ze nigdy nie nie bedziesz.Twoje cialo przechodzilo rewolucje przez 9 miesiecy, a Ty zadasz, aby po zaledwie dwoch wygladalo jak kiedys? No pomysl troche!!! Czas na cwiczenia- marsze z wozkiem. Ba!! Ja nawet z wozkiem biegalam po 6km malo mi dziecko na zakretach z wozka nie wyfruwalo (przenosnia oczywiscie).Cialo kobiety dochodzi do siebie po porodzie ROK!! Skora sie jeszcze obkurczy, rozstepy zmniejsza, znikna, wszystko sie ujedrni ale z czasem!!!I naprawde zycze Ci, abys za pol roku weszla sobie w ten watek i ze wstydem wykasowala swoje wpisy o zmarnowanym zyciu przez ciaze. I zebys sobie pomyslala wtedy "ale ja wtedy glupiutka bylam"... EDIT: I jeszcze dodam od siebie: Mieszkam na emigracji. Nie mam tu NIKOGO oprocz meza, ktory po moim porodzie byl zmuszony pracowac 10h dziennie od pon do piatku + 8h w soboty. Zawsze znalazl czas zeby mnie odciazyc, zawsze. Takze to, ze nie masz nikogo do pomocy nie czyni Cie wyjatkowa w Twojej sytuacji. Jest wiele innych kobiet, ktore maja podobnie jak nie gorzej.
Chyba nic nie zrozumialas z tego co Ci napisalam, a szkoda. Szukaj wiec sobie dalej wymowek i problemow zamiast wziac sie w garsc. Przeciez to Twoje zycie nie moje to co ja sie bede produkowac po proznicy. Naprawde Ci wspolczuje, ale bardziej chyba Twojemu dziecku. Mezowi chyba tez, bo wyglada na to, ze w imie konwenansow i presji spolecznej to Ty podjelas decyzje o tym, ze wszystkim zajmiesz sie sama, bez zadnej pomocy, a teraz placzesz, ze nikogo przy Tobie nie ma. Zastanow sie nad tym.
1 października 2015, 12:54
napisałaś, że nie obwiniasz dziecka o złą figurę...a wcześniej, że zmarnowało Ci życie... matko. idź do psychiatry - to nie wstyd. ja po pierwszej ciąży również ją miałam, dostałam leki, przeszło i już nie wróciło... relacje z mężem wiszą na włosku po 2.5 miesiącu z dzieckiem - to chyba wcześniej nie było tak cudownie? nie chcę Cię obrazić, ale wydajesz się bardzo próżna - tylko ciało i bikini... a dziecko czuje Twoje emocje i mam nadzieję, że nigdy się nie dowie, że gdyby nie ono to byś miała życie jak w Madrycie, a tak to syf, kiła i mogiła. i weź chłopa za fraki, do pomocy. proponuję również zakup bujaczka, jeśli jeszcze nie masz - wsadzasz dzidzię i idziecie do kuchni np. gotować, do ,łazienki itd.