Temat: Czy któraś z Was jadła sushi w ciąży?

Wczoraj nie wytrzymałam i poszłam na sushi. Od kilku tygodni nie mogę patrzeć na jedzenie ale o sushi myślałam już drugi tydzień i po prostu musiałam zjeść (w tym kilka kęsów surowej ryby). Restauracja sprawdzona, wszystko świeże ale teraz zaczęłam panikować :)
Statystycznie na listerię zapada 0,07 osoby na 100 000 (kobiety w ciąży 17 razy częściej) więc ryzyko jest znacznie mniejsze niż wypadek samochodowy ale ten niepokój o dzidziusia czasami zakrawa o paranoję. Dodam, że jestem w 10 tc.

I bardzo proszę żebyście nie pisały, że jestem nieodpowiedzialna, dbam o siebie, całe życie zdrowo się odżywiam, mam również przeciwciała na toksoplazmozę a sushi wczoraj mną kompletnie zawładnęło...

Czy któreś z Was też jadły, znacie jakieś przypadki zachorowań po?
Z jednej strony to prawda a z drugiej... nie wiem jak kiedyś kobiety rodziły dzieci, w czasach kiedy nic nie było pasteryzowane, badane a nawet trzymane w lodówkach :) Jeszcze nasze mamy piły mleko prosto od krowy, jadły ser, śmietanę przygotowywane w domowych warunkach.Świniobicie i kurczaki z własnej hodowli sama jeszcze dobrze pamiętam. O listerii zaś setki informacji - straszy się nas tak jakby 3 lub 4 kobiety na 10 zapadały na tą chorobę, a rocznie w Polsce choruje ok. 30 - 40 osób.

Piszę, bo chciałam dla równowagi otrzymać kilka postów w stylu "nie martw się". Fora o poronieniach, obumarciach płodu, ogólnie postów w których kobiety się o coś martwią jest znacznie więcej, bo jak się nie martwią, to nie ma o czym pisać. I mimo, że mam dość szeroką wiedzę w temacie, nie chroni mnie to przed zamartwianiem się, bo jak się człowiek naczyta takiej ilości materiałów, to nie może się później oprzeć wrażeniu, że akurat może mieć pecha.


Jeszcze może dodam, że na sushi poszłam, bo:
- mało co jem, bo nic mi nie wchodzi a sushi już mi się po nocach zaczęło śnić
- nie chciałam ulegać ciążowej paranoi, bo o zarażenie trudniej niż o wypadek

coś się jednak stało, że po wszystkim jednak "zmiękła mi rura" i szukam "pocieszenia" wśród osób, które mogły być w podobnej sytuacji :)

P.S. Jest tego przynajmniej jeden pozytywny skutek, zniknął przynajmniej stres związany z sytuacją w pracy (bo z tym miałam poważny problem). Od razu priorytety wskakują na odpowiednie miejsce hehe
kiedys jadły wszystko. no ba... szkoda, ze zapomniałąs dodac o smiertelnosci i o tym, ze choroby nie były wykrywane w tamtych czasach.


i tu nie chodzi o to, ze człowiek sie boi bo moze miec pecha. tylko trzeba postepowac z głowa zeby pozniej sie nie marwic. i nie probowac racjonalizowac co własnie robisz.

ja po głowce klepac nie bede niestety
Pasek wagi
Sama w życiu nie raz zrobiłaś coś czego nie wolno, i nie bądź hipokrytką. W necie się wszytko łatwo osądza - jest albo białe albo czarne. Ciekawe, że rzeczy się mają zupełnie inaczej w momencie kiedy sami jesteśmy bohaterami danego zdarzenia.

Piszę, że się martwię ponieważ sama się nakręciłam czytając te wszystkie ciążowe portale i fora chociaż na zdrowy rozum wiem, że ryzyko jest minimalne. Ciężarne bardziej ryzykują jeżdżąc samochodem niż ja zjadając kilka sztuk sushi. To osoby Twojego pokroju nakręcają paranoje wśród kobiet w ciąży. Statystyki zachorowań jedno ale mądre mamuśki zawsze wiedzą swoje, a ja potrzebowała kilku słów dla równowagi a nie dowalanie jakby miało to coś w tej chwili zmienić. 

Więcej na pewno się nie skusze, własnie z tego powodu, że później się tym przez te paranoiczne wpisy w internecie nie chcę zamartwiać....
P.S. Rozumiem kiedy kobieta napisze, że woli dmuchać na zimne i nie jeść tego, tego czy tamtego. Ale teksty w stylu zjadłaś sushi to klepnij się w głowę a w domyśle, sugeruje, że narażasz dziecko, są po prostu chamskie.

Jesteśmy przewrażliwione do kwadratu i ja się chce przed tym jakoś bronić, choć w praktyce widać, że to mega trudne...
ktos ci mowi cos co jest niewygodne to juz z atakiem... ehhh. ale poziom.
rob sobie co chcesz.  fakt jest taki, ze kazdy wytłumaczy swoje działanie dla własnego zdrowia psychicznego. Wiec tlumacz dalej, ja do siebie i swojej ciazy nie mam sobie nic do zarzucenia. wiec nazaywanie mnie hipokryta jest conajmniej śmieszne 

to może jak babki pija sobie  llampke wina czy piwko w ciazy bo nie moga wytrzymac to tez jest wszystko w porzadku. bo ginekolog pozawala. I oczywiscie usłysze, ze to nie jest to samo. wiec ja na tym koncze. Zdrowia

Pasek wagi
No i własnie doskonale to określiłaś "ja do siebie i swojej ciąży nie mam sobie nic do zarzucenia" typowe myślenie Matki Polki. Jakbyś dzięki temu mogła siebie i dziecko ustrzec przed całym złem tego świata, a nie daj bóg popełnisz błąd, wtedy do końca życia sobie pewnie nie wybaczysz.

Myślenie doprowadzone do poziomu paranoi. Nie zdrowy rozsądek się nie liczy, ważne, że pozabezpieczałam się przed całym złem tego świata, wtedy moje sumienie może spać spokojnie.

P.S. I nie wiem jak bardzo byś się nie starała robić wszystkiego idealnie, to możesz mieć pewność - IDEAŁEM NIE BĘDZIESZ NIGDY.

A i jeszcze jedno, to że nie jadłaś sushi w ciąży nie oznacza, że staniesz się dzięki temu lepszą matką. Próbujesz obcą osobę wpędzić w poczucie winy, chociaż zdajesz sobie sprawę, że stres ma wpływ na ciążę. Zastanów się lepiej co Tobą kieruje, bo oczerniając mnie sama nie staniesz się bardziej biała...


O listeriozie nie slyszalam (w sensie nue znam nikogo kto by zachorowal), ale o toksoplazmozie juz tak. Jedno dziecko zdrowe, drugie z powaznym niedosluchem. Dlatego ja nie majac odpornosci unikam jak ognia. Dodam, ze te osoby zalapaly to predzej z jedzenia niz przez kontakt z kotami.
Pasek wagi
Więcej szkody dziecku robisz tym panikowaniem, niż samym sushi. Stało się, już się nie odstanie. Daj sobie spokój, i myśl następnym razem przed a nie po.
Jadlam w ciazy, sushi z gotowana ryba, ale nie przypadlo do gustu mojemu dziecku I wrocilo ta sama droga :-/

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.