- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
23 listopada 2012, 21:45
24 listopada 2012, 18:11
Rolę matki i studentki można łatwo pogodzić.Istnieje takie coś jak indywidualny tok studiów i w takiej sytuacji moze to wziąć.Z pracą jest gorzej, bo trzeba z kimś dziecko zostawić, a nie zawsze jest z kim.Nie znasz jej rodziców więc skąd wiesz jak będą ię zachowywać wobec niej i chłopaka.Szkolenie w policji jest płatne, tzn płacą za to i pół roku się można przemęczyć, więc nie przesadzaj.Zawsze moze chłopak wyjechać za granicę, zarobić więcej, ale wtedy się wogóle nie zobaczą.Tutaj noże za wiele nie zarobi,ale nie on jeden.Tysiące rodzin tak żyje, bo matce,nawet jak ma możliwość do pracy nie opłaca sie iść(koszty opieki nad dzieckiem)Abstrahując od całej bezsensownej dyskusji o aborcji, moralności i innych pierdołach, to ja Autorce szczerze współczuję i życze powodzenia. Chce dziewczyna urodzić, ok, ale perspektywy ma marne, chyba, że ona i jej rodzina się ogarną i to szybko. Autorka studiuje i nie pracuje, bo się uczy, czyli tylko na to ma czas, bo albo ma tak wymagajace studia, albo jest osobą dość niezdyscyplinowaną, której "czas przelatuje przez ręce", jak w takim razie zamierza godzić rolę matki (chyba jeszcze bardziej absorbbująca od pracy) i studentki. Rodzice z kasą stoją nie najlepiej, na dużą pomoc liczyć nie należy, dobrze, że będziesz mogła u nich mieszkać. A może raczej dobrze i źle. Dobrze, bo to będzie finansowa ulga i ewentualna pomoc. Źle, bo wchodzisz w rolę matki i partnerki (żony) dla swojego faceta. A ciężko jest być jednocześnie matką i córką. Tych roli nie da się połączyć pod jednym dachem. Mieszkając z rodzicami, będąc na ich utrzymaniu, będziesz nadal córką, osoba która musi się podporządkować, która powinna słuchać zdania swoich rodziców w sprawie swojej ciąży, wychowywania dziecka, niestety wszystkiego. Partnerką dla swoich rodziców byłabys dopiero wtedy, gdybys była od nich niezależna finansowo, miała własny (byle jaki, ale własny) dom, a tak nie jest, więc i partnerką dla rodziców nie będziesz, tylko córką, która... no własnie - zawiodła? potrzebuje pomocy? Teraz chłopak, słaba, mało płatna praca, jedynego żywiciela Twojej nowej rodziny, to raczej nie najlepiej wróży. Piszesz o policji za miesiąc. To znaczy jest po testach, dopiero się zgłosił, o co chodzi. Po za tym `z doswiadczenia wiem, że o wyjeździe na szkole nie wie sie miesiac wcześniej tylko mniej, więc albo jesteś słabo poinformowana, albo patrzysz zbyt optymistycznie. Jesli Twój chłopak ma być na szkoleniu policyjnym, to moim zdaniem nie najlepiej. Nie będzie go przez 6 miesiecy, będzie wtedy słabo zarabiał i kompletnie nie zdajesz sobie pewnie sprawy, ile rzeczy kupić, a i jesli ma do Ciebie jeździć, to to tez jest kosztowne. Te 6 miesięcy szkolenia mijają w miarę ok w przypadku związków stabilnych, nie w takich zawirowaniach, w jakich teraz będzie Twój. Poza tym, czy na pewno chcesz sama przechodzic całą ciążę? Żeby chłopaka nie było na usg, przy porodzie, w pierwszych dniach życia dziecka? Żeby zamiast być z Tobą, szedł z kolegami na piwo/wódkę, bo mu się dziecko urodziło (tak to niestety tak wyglada)? Na pewno w ciaży w tak młodym wieku, chcesz być sama? Druga sprawa zwiazana z Twoim narzeczonym, jak Twoi rodzice będą się do niego odnosić? Zamieszka z nimi? Jak ocenią chłopaka, który nie jest w stanie utrzymac rodziny? Albo zostawia Cię samą w ciąży?Wybacz, że piszę o takich rzeczach, ale wśród wielu gratulacji i słodko-lukrowanych wypowiedzi musiał też się znaleźć głos trzeźwego realizmu. Jeśli się nie ogarniesz i nie zawalczysz o swoje szczęscie, to może być nieciekawie.
24 listopada 2012, 18:54
Poza tym tylko stwierdzam, że jeśli ktoś przez jakiś rok czy dłużej nie był w stanie wygospodarować czasu na pracę i naukę, to jak ma wygospodarować czas dla dziecka i naukę. U mnie dziewczyny na studiach rodziły (2 na cały rok) - kazda ma 2 lata w plecy (jedna chyba 3, ale nie jestem pewna), nikt nie chciał miec ich w grupie, wiecznie było cos nie tak, nie mozna przełozyc zajęć bo dziecko, bo żłobek, bo mąż. Strasznie współczuliśmy tym grupom, dziewczynom jakoś nie.
Edytowany przez maharettt 24 listopada 2012, 19:26
25 listopada 2012, 11:51