Temat: ciąża w młodym wieku

Witam. Mam 20lat i kilka dni temu dowiedziałam się że jestem w ciąży. Z powodu mojego wieku mam bardzo dużo obaw, rodzice jeszcze nic nie wiedzą. Studiuje więc nie mam za bardzo jak pójść do pracy, mój narzeczony pracuje ale zarabia bardzo mało i praca nie jest stała. z jednej strony się cieszę bo zawsze marzyłam o dziecku a z narzeczonym jesteśmy razem już 5lat ale nie wiem jak sobie poradzimy:( Z góry mówię że to nie była planowana ciąża, brałam tabletki antykoncepcyjne i nie zdarzyło mi się żadnej pominąć ale być może choroba osłabiła ich działanie. Poradźcie co powinnam zrobić w takiej sytuacji. 

maharettt napisał(a):

Ana899 napisał(a):

Abstrahując od całej bezsensownej dyskusji o aborcji, moralności i innych pierdołach, to ja Autorce szczerze współczuję i życze powodzenia. Chce dziewczyna urodzić, ok, ale perspektywy ma marne, chyba, że ona i jej rodzina się ogarną i to szybko. Autorka studiuje i nie pracuje, bo się uczy, czyli tylko na to ma czas, bo albo ma tak wymagajace studia, albo jest osobą dość niezdyscyplinowaną, której "czas przelatuje przez ręce", jak w takim razie zamierza godzić rolę matki (chyba jeszcze  bardziej absorbbująca od pracy) i studentki. Rodzice z kasą stoją nie najlepiej, na dużą pomoc liczyć nie należy, dobrze, że będziesz mogła u nich mieszkać. A może raczej dobrze i źle. Dobrze, bo to będzie finansowa ulga i ewentualna pomoc. Źle, bo wchodzisz w rolę matki i partnerki (żony) dla swojego faceta. A ciężko jest być jednocześnie matką i córką. Tych roli nie da się połączyć pod jednym dachem. Mieszkając z rodzicami, będąc na ich utrzymaniu, będziesz nadal córką, osoba która musi się podporządkować, która powinna słuchać zdania swoich rodziców w sprawie swojej ciąży, wychowywania dziecka, niestety wszystkiego. Partnerką dla swoich rodziców byłabys dopiero wtedy, gdybys była od nich niezależna finansowo, miała własny (byle jaki, ale własny) dom, a tak nie jest, więc i partnerką dla rodziców nie będziesz, tylko córką, która... no własnie - zawiodła? potrzebuje pomocy? Teraz chłopak, słaba, mało płatna praca, jedynego żywiciela Twojej nowej rodziny, to raczej nie najlepiej wróży. Piszesz o policji za miesiąc. To znaczy jest po testach, dopiero się zgłosił, o co chodzi. Po za tym `z doswiadczenia wiem, że o wyjeździe na szkole nie wie sie miesiac wcześniej  tylko mniej, więc albo jesteś słabo poinformowana, albo patrzysz zbyt optymistycznie. Jesli Twój chłopak ma być na szkoleniu policyjnym, to moim zdaniem nie najlepiej. Nie będzie go przez 6 miesiecy, będzie wtedy słabo zarabiał i kompletnie nie zdajesz sobie pewnie sprawy, ile rzeczy kupić, a i jesli ma do Ciebie jeździć, to to tez jest kosztowne. Te 6 miesięcy szkolenia mijają w miarę ok w przypadku związków stabilnych, nie w takich zawirowaniach, w jakich teraz będzie Twój. Poza tym, czy na pewno chcesz sama przechodzic całą ciążę? Żeby chłopaka nie było na usg, przy porodzie, w pierwszych dniach życia dziecka? Żeby zamiast być z Tobą, szedł z kolegami na piwo/wódkę, bo mu się dziecko urodziło (tak to niestety tak wyglada)? Na pewno w ciaży w tak młodym wieku, chcesz być sama? Druga sprawa zwiazana z Twoim narzeczonym, jak Twoi rodzice będą się do niego odnosić? Zamieszka z nimi? Jak ocenią chłopaka, który nie jest w stanie utrzymac rodziny? Albo zostawia Cię samą w ciąży?Wybacz, że piszę o takich rzeczach, ale wśród wielu gratulacji i słodko-lukrowanych wypowiedzi musiał też się znaleźć głos trzeźwego realizmu. Jeśli się nie ogarniesz i nie zawalczysz o swoje szczęscie, to może być nieciekawie. 
Rolę matki i studentki można łatwo pogodzić.Istnieje takie coś jak indywidualny tok studiów i w takiej sytuacji moze to wziąć.Z pracą jest gorzej, bo trzeba z kimś dziecko zostawić, a nie zawsze jest z kim.Nie znasz jej rodziców więc skąd wiesz jak będą ię zachowywać wobec niej i chłopaka.Szkolenie w policji jest płatne, tzn płacą za to i pół roku się można przemęczyć, więc nie przesadzaj.Zawsze moze chłopak wyjechać za granicę, zarobić więcej, ale wtedy się wogóle nie zobaczą.Tutaj noże za wiele nie zarobi,ale nie on jeden.Tysiące rodzin tak żyje, bo matce,nawet jak ma możliwość do pracy nie opłaca sie iść(koszty opieki nad dzieckiem)
szkolenie jest płatne, to prawda, ale naprawdę nie zdajesz sobie sprawy (i ogólnie niewielu zdaje sobie sprawę) ile rzeczy trzeba kupić i ile się na to wydaje, oni bardzo mało rzeczy  tam dostają. I nie mów mi, że przesadzam, bo mój facet z takiego niedawno wrócił i wiem ile kasy szło na zakup różnych rzeczy, jedzenie (było fatalnej jakości), przejazdy. Poza tym tylko stwierdzam, że jeśli ktoś przez jakiś rok czy dłużej nie był w stanie wygospodarować czasu na pracę i naukę, to jak ma wygospodarować czas dla dziecka i naukę. U mnie dziewczyny na studiach rodziły (2 na cały rok) - kazda ma 2 lata w plecy (jedna chyba 3, ale nie jestem pewna), nikt nie chciał miec ich w grupie, wiecznie było cos nie tak, nie mozna przełozyc zajęć bo dziecko, bo żłobek, bo mąż. Strasznie współczuliśmy tym grupom, dziewczynom jakoś nie.

Ana899 napisał(a):

Poza tym tylko stwierdzam, że jeśli ktoś przez jakiś rok czy dłużej nie był w stanie wygospodarować czasu na pracę i naukę, to jak ma wygospodarować czas dla dziecka i naukę. U mnie dziewczyny na studiach rodziły (2 na cały rok) - kazda ma 2 lata w plecy (jedna chyba 3, ale nie jestem pewna), nikt nie chciał miec ich w grupie, wiecznie było cos nie tak, nie mozna przełozyc zajęć bo dziecko, bo żłobek, bo mąż. Strasznie współczuliśmy tym grupom, dziewczynom jakoś nie.
Widocznie nie pomyślały.Ja mam malutkie dziecko i też studiuję.Wzięłam indywidualny tok.Dogadałam sie z wykładowcami i mi przysyłają materiały na maila, mam przychodzić tylko na zaliczenia i egzaminy, niekoniecznie nawet ze swoja grupą.
Jak pracowałam i studiowałam, było  wiele gorzej mi to pogodzić, i jeszcze mam zaoczne, a co dopiero jak ktoś studiuje dziennie.I do pracy i na zajecia przydałoby sie chodzić (a nie zawsze tak sie uda by sie nie pokrywały).No i jeszcze bywa, że poza zajęciami trzeba sie uczyć w domu.

A ja sie teraz zajmuje dzieckiem, a jak np.śpi to mogę spokojnie siedzieć nad książkami.Co prawda więcej pracy to ode mnie wymaga niz bym była na zajęciach, ale da radę. Czasami proszę kogos z roku, żeby mi wytłumaczył,albo przesłał zadania które robiliśmy i sobie je analizuję.

Gdyby autorka pracowała, to by miała taki problem, że tam indywidualnego toku nie może wziąć.Po macierzyńskim trzeba świecić oczami co zrobić z dzieckiem.Za opiekunkę z 1000 by musiała zapłacić, a zarobiła by pewnie niewiele więcej.

Kurcze, będąc "wolna" bez dziecka nigdy nie miałam problemu by się dostosować do koleżanek mających wiecej obowiązków, reszta grupy też.Chyba mam bardziej empatyczną grupę.
Pasek wagi
Też mam dwa lata w plecy na studiach, ale nie przez dziecko, a przez dwie ciąże... A potem to już z górki :P Co prawda bez pomocy rodziny z jednej i z drugiej strony pewnie nie byłoby tak różowo... ale też dałabym radę, no bo jakie inne wyjscie bym miała? Pracę znalazłam, jak miały miał 1,5, ja byłam na drugim roku studiów. Mąż na szczęście prace miał cały czas, niedawno się sam zwolnił... wszystko da się pogodzić. A dziecko wszystkie trudy wynagradza :) Cudowne jest mieć kogoś, kto cię tak bzinteresownie kocha i tak bardzo potrzebuje...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.