20 maja 2010, 12:06
ja wiem, że dla wielu 6 tygodniowy zarodek, to jeszcze nie dziecko, ale dla mnie tak- długo wyczekiwane i niestety przedwcześnie stracone...
W poniedziałek poroniłam, miałam łyżeczkowanie macicy.
Wczoraj wróciłam do domu i nie mogę sobie znaleźć miejsca...
Mieszkamy sami, mąż pracuje...
Mamę i siostry mam daleko, pozostaje wsparcie telefoniczne...
Przyjaciele są wtedy, kiedy jest dobrze...
Teściowa mieszka blisko, bardzo blisko, no ale nawet w szpitalu mnie nie odwiedziła więc..
czy są tu kobietki, które poroniły???
jak sobie radzicie/radziłyście...
jak długo dochodziłyście do siebie po zabiegu???
ja na razie jestem trochę słaba, nie krwawię już , ale pobolewa mnie dół brzucha i pleców...troszkę kręci mi sie w głowie...jak długo leżałyście po zabiegu???
Dzisiaj zadzwonie do mojego lekarza i umówię sie na wizytę, bo w szpitalu nie powiedzieli mi co mogę a czego nie...nie mówiąc już o braku wsparcia psychicznego...
Może razem będzie nam lżej??/
Mi na pewno tak...
- Dołączył: 2012-04-14
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 4
15 kwietnia 2012, 19:53
Dziękuję że odpisałaś na mój post.Wiem że nas matek które straciły swoją dzidzię jest wiele, co nie zmniejsza naszego bólu.
Dziś byłam u mojej córeczki, znów płakałam jak bóbr...
Gdy patrzę na mojego synka serce mi pęka bo nie potrafię okazać mu tyle miłości ile potrzebuje, ciągle myślę że mogliśmy być już w 4, obwiniam siebie że to moja wina, czemu się nie zorientowałam szybciej że coś jest nie tak, może wtedy by żyła.Jeszcze czekamy na sekcję zwłok. Tyle miesięcy na nią czekałam i jednego dnia wszystko się skończyło. Wszystko na nią czekało. Bardzo chcę mieć dziecko, ale boję się że sytuacja się powtórzy.
Trzymam kciuki żebyś tym razem donosiła ciążę, życzę Ci tego z całego serca, bo rozumiem co znaczy chcieć mieć dziecko .Nam kobietom jest najtrudniej w takich chwilach.