25 października 2009, 00:11
Witajcie kobietki:)
A wiec w związku z tym iż,powstała grupa zamknięta o temacie "Przyszłe mamuśki" i nie kazdy moze w niej uczestniczyc postanowiłam założyć nowy wątek w którym możemy od początku zacząć rozmowe oczywiście na temat upragnionych dzidziusiów :))) Wiele osób równiez jest nie zadowolonych ze nie moze dalej śledzić losów przyszłych mamusiek a wiec ma możliwosc ponownie to robic na tym wątku i oczywiscie równiez proszę o kulturę.Równiez mamuśki z grupy zamkniętej są tu mile widziane i prosimy o każdą waszą cenną rade czy pomoc.
A wiec zapraszam wszystkie chętne przyszłe mamuśki,które planują dzidzię,juz ją noszą w brzuszku,czy poprostu te które juz tulą swoje maleństwa w ramionach :)))
Jeśli chodzi o mnie to w ciązy jeszcze nie jestem ale mam nadzieje ze to juz na dniach nastąpi, z czego ogromnie ogromnie się ciesze :)))
A wiec zapraszam kochane do dyskusji :)))
- Dołączył: 2009-03-07
- Miasto: Bytom
- Liczba postów: 1730
13 października 2010, 20:59
Taksara serdeczne gratulacje!! Zdróweczka dla Ciebie i Synka!!
13 października 2010, 22:02
A więc zacznę od początku, w czwartek ok 14-tej
zaczęły się skurcze, takie od razu co 5 min, ale praktycznie bezbolesne,
gotowałam obiad a one nie przechodziły ale i bólowo się nie nasilały.
Mąż wrócił o 15-tej i mówię mu - idź kup 2 bułki co wezmę sobie na
porodówkę, coś czułam w kościach że to będzie ten dzień. Tak więc mąż
zjadł obiad, ja już nie bo mówią że przed porodem lepiej nie jeść ok 4-6
godz w razie cc. Tak więc mąż zjadł, a że z pracy wrócił wkurzony
kazałam mu się zdrzemnąć a ja poszłam pod prysznic, dopakowałam się,
obejrzałam serial i o 17-tej budzę go i robię mu kawę. Wypił kawę i o
17:50 wyjechaliśmy do szpitala, skurcze były co 3 min,ale ja wcale nie
czułam bólu. Na porodówce niestety miała dyżur doktorka o która modliłam
się pół ciąży aby jej nie było, ma bardzo złą opinię, bada mnie i mówi
że rozwarcie od wtorku się nie powiększyło (4cm) i że jeśli się uśmiecham przy
skurczach to to jeszcze potrwa. Podłączyli mnie pod ktg, skurcze co 2
min,o 19-tej poszliśmy z izby przyjęć na porodówkę. Męża kazali odesłać
do domu bo to potrwa, a ja do niego - to przynieś mi chociaż wodę z
samochodu i on poszedł po wodę. Po 15 min przyszła doktorka bada mówi że
rozwarcie się powiększa, nadal byłam podłączona pod ktg - zapis ciągły,
a ja leżąc przy skurczach nadal w uśmiechu, pytam się doktorki czy to
będzie dziś czy po północy, ona że nie wie i tak sobie myślę że mąż mógł
mi jeszcze przynieść książkę bo umrę z nudy leżąc kilka godzin pod ktg.
A maż bieda stoi przy izbie przyjęć z wodą i czeka aż ktoś odbierze,
miała iść położna ale cały czas coś pisała. o 19:30 doktorka patrzy na
zapis ktg i mówi do położnej że chce zestaw do przebijania pęcherza,
przebiła pęcherz i nagle dostałam takich skurczy, bolało jak cholera,
pani doktor mówi że rozwarcie pełne - rodzimy. A ja że mąż miał być ze
mną i pewnie czeka na izbie z wodą, położna poleciała po niego, wszedł
do pokoju o 19:41, a doktorka krzyczy że przy następnym skurczy przemy
bo Małemu zanika tętno. Przyszedł skurcz i ja zaczęłam przeć, czułam jak
Mały naciska ale nie może przejść, następny skurcz doktorka z mężem
dociskają mi nogi do klatki i nadal nic, przy trzecim pani doktor
krzyczy nie ma tętna i teraz rodzimy na raz, ona naciskała brzuch od
góry, mąż trzymał nogi, ja parłam ile sił i wyszła główka, niestety
owinięta pępowiną, na to decyzja doktorki - przyj bez skurczu on musi
wyjść no i udało się. O 19:50 Mały był na świecie, od razu rozdarł się
wniebogłosy, przyprawiając tatę o łzy w oczach. Niestety nie położono mi
go na brzuszek, od razy wziął go pediatra, bo ponoć był wiotki i płytki
oddech, za to tez ma ujęte punkty 9 dostał 8pkt). Po 3 min i pełnym odśluzowaniu już
wszystko było w porządku. tak więc ból czułam tylko przy partych, a
reszta to pikuś, dopiero przy szyciu miauczałam z bólu, coś strasznego.
Doktora szyła mnie ponad pół godz, w środku mam chyba z 10 szwów a na
zewnątrz miałam 6- wczoraj przy wypisie mi już je zdjęli. Ilość szwów to wynik szybkiej
akcji porodowej i tego że Mały nie miał czasu na obroty w kanale rodnym.
Nikt się nie spodziewał że to pójdzie tak migem, nawet doktorka, a na
pewno nie ja. W zeszłym roku przy wywoływaniu porodu poziom bólu
zwykłych skurczów był porównywalny do tych teraz partych, tak więc
oksytocyna przekonałam się na własnej skórze naprawdę daje bolesne
skurcze, naturalne są o wiele słabsze.
Po 2 godz po porodzie ( ciągłego gadani przez telefon) przeniesiono mnie na salę, niestety wszystkie
pokoje rodzinne były zajęte, tak więc zostałam sama z Małym, mąż pojechał do domu. Grześ przez
pierwsze 20 godz spał, próbowałyśmy z położną dostawiać go do cyca o on
jedynie mlasnął 3 razy i koniec. Za to po tych 20 godz jak się przyssał
to oderwać go nie szło. Pierwsza noc nie przespałam bo emocję,
patrzyłam na niego non stop, i choć próbowałam nie usnęłam, a jeszcze na
sali ze mną była noworodek dziewuszka która wnet non stop popłakiwała.
Już w pierwszej dobie życia Grzesiu miał zrobiona morfologie - bo
jesteśmy z mężem konfliktowi, a i bilirubinę bo nie podobał się pani
pediatrze, lekko zażółcony, ale wynik wyszedł dobry. w 2 dobie nie
badano. A nocka nie przespana bo Mały non stop chciał być przy cycu i co
przysnął, próbowałam go położyć do wózeczka to on w ryk. W 3 nockę już
było ze spaniem i karmieniem lepiej, budził sie co 1,5 - 2 godz to i ja
trochę pospałam. W niedzielę mieliśmy wyjść do domu, ale doktorka
zleciła najpierw badania, bilirubina wyszła za wysoka i decyzja -
naświetlanie, a więc nici z wypisu, Grzesiu pod lampami, przynosili mi
go co 3 godz na godzinkę do nakarmienia i tak 4 tury w niedziele i w
poniedziałek. te dwa dni odespałam, wypoczęłam. No i wczoraj wyniki
bilirubiny dobry i wypisali nas do domu. Przy badaniu do wypisu
ściągnięto już mi szwy i w końcu idzie jakoś się poruszać, ale ból jest
nadal. Czucie przy siusiu odzyskuję dopiero teraz tak samo z
wypróżnieniem, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Cały czas łykam
paracetamol bo bez tego nie dałoby się wytrzymać, szwy ciągną strasznie.
Siadam tylko na kółeczku dla dzieci, bo normalnie nie ma mowy abym
siadła. Maż wczoraj się mnie pytał czy chcę jeszcze jedno dziecko, a ja
że rodzić mogę, ale bez takiego rozerwania i nacięcia, ból porodu już
zapomniałam, a za to mam Małego śpioszka przy sobie.
A oto on
![]()
- Dołączył: 2010-01-02
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2784
13 października 2010, 22:11
Kurcze, jak czytam takie historyjki to się strasznie wzruszam...
![]()
śliczny synek!
- Dołączył: 2009-05-09
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 3350
13 października 2010, 22:39
taksara ale się naczytałam. Ale jak pomyslę, że to przedemną to mam niezłego stracha... A synka masz slicznego:)
- Dołączył: 2009-03-25
- Miasto: Wielka Brytania
- Liczba postów: 12344
13 października 2010, 23:51
taksara gratuluję ci z całego serducha , zdrówka wam życzę , synus cudeńko !!!!!!!!
14 października 2010, 10:14
> państwowi lekarze to łapówkarze! czekają aż dasz
> im w łape!
A ja się nie zgadzam z taką generalizacją. Wczoraj poszłam na NFZ bo się przestraszyłam , zostałam przyjęta w 10 minut, zbadana i wszystko ok, spokojnie mi wszystko wyjaśniono. Już nie raz trafiłam na bdb lekarzy, którzy nawet nie pomyśleli o kasie, zlecili konieczne badania bez gadania itp., oczywiście zdarzają się też i inni, ale nie można uogólniać.
14 października 2010, 10:22
Taksara - gratuluję, śliczny Grzesiu, aż zazdroszczę, my jeszcze trochę poczekamy :)
14 października 2010, 10:33
Taksara gratulacje
14 października 2010, 10:38
Hmmm fajny ten wózek :) Musimy się sami w końcu na coś zdecydować. Problem w tym, że za dużo nam się podoba ;)
14 października 2010, 10:53
taksara! GRATULACJE!!! szczerze Ci gratuluje!
A ja chora na maxa... za 12 dni poród "niby" a ja chora...