Temat: jakie są korzyści dla kobiet z posiadania dziecka?

Niestety, ale w tej chwili nie rozumiem, jakie korzyści mają kobiety, jeśli chodzi o rodzicielstwo. Oddajemy nasze ciała, naszą karierę, nasze hobby, naszą wolność i kończymy na tym, że zostajemy zdradzone (badania potwierdzają, że mężowie najczęściej zdradzają żony, gdy te są w ciąży) i nosimy dziecko jakiegoś dupka.

Plus lata braku snu, zero osobistej przestrzeni i czasu dla siebie, podczas gdy społeczeństwo ocenia każdy twój ruch, jak zawsze, ale jeszcze intensywniej.

Zapytałam mojej mamy o korzyści i nie znalazła żadnych, powiedziała tylko, że tego nie ocenia się w kwestii korzyści. Zapytałam tatę i powiedział, że nigdy nie byłby w stanie namówić żadnej kobiety do posiadania dzieci, bo to jest (dla kobiet) gigantyczne poświęcenie, a sam gdyby był kobietą to nie zdobyłby się na to. Mój chłopak uważa, że to po prostu cudowne móc uczyć życia, pokazywać świat, ale wiadomo, on patrzy z męskiej perspektywy, gdy mówię mu o swoich obawach (brak czasu dla siebie, niemożność rozwoju w pracy, uzależnienie finansowe od męża itp.) on uważa, że wyolbrzymiam i widzę tylko negatywy. Ja mam się za realistkę. Mam mnóstwo zainteresowań, mam świetną pracę, lubię sport, podróże, naukę. I bardzo lubię dzieci, zawsze miałam z tyłu głowy wizję wesołych wieczorów z dziećmi grając w scrabble, ale wiem też, że wizje swoje a życie swoje. 


Jak to jest? Czemu macie dzieci? Co musiałyście poświęcić żeby je wychować?

Myślałam do niedawna tak samo i nie chciałam mieć dzieci, bo nie miałam instynktu, a próba racjonalizowania sobie posiadania potomstwa kończyła się właśnie na wniosku o nieoplacalnosci.

Za 2 tygodnie rodze swojego pierwszego syna, wciaz nie mam instynktu, ale absolutnie nie czuje, ze poswiecam swoje cialo, bo dbam o nie na tyle, że wygląda świetnie i juz widze, ze powrot do dawnej sylwetki sprzed ciąży nie będzie szczególnym wysiłkiem, a raczej kwestia dość krótkiego czasu. Nie poswiecilam kariery, bo do niedawna pracowałam, na macierzyńskim zamierzam wręcz otworzyć "swoje", z początku dzielac opieke z mężem i dorabiajac. Nie zamierzam rezygnować z pasji, wyjść i znajomych, bo moje dziecko oprócz matki będzie mieć również ojca, w pełni świadomego i gotowego na wypełnianie rodzicielskich obowiązków. Mąż mnie też nie zdradził (o ja szczesciara :)), a wręcz stał się niezwykle troskliwy i opiekuńczy, czym mnie niezwykle wzrusza. Nie czuje, żebym z czegoś zrezygnowała. Nie czuje, że mam ograniczoną wolność, po porodzie wiadomo, że człowiek się przez jakiś czas może i nie wyspi, może będę zmęczona, ale po to mam partnera, żeby mi nie pomógł, ale aktywnie uczestniczył w życiu dziecka w tych samych proporcjach co ja.

Nie zamierzam rezygnowac z podrozy, chociaz wiem, ze beda wygladaly inaczej, ale ja sama sie zmieniam z wiekiem i nie potrzebuje już szalonych imprez, a bardziej natury i wypoczynku.

Cieszę się, że ostatecznie mimo obaw podjęłam decyzję o dziecku, ale zgadzam się też z tym, że nie każdy jest na to gotowy i się nadaje.

Ja podchodzę do tego zadaniowo, skoro już tego instynktu nie mam. Ale jednocześnie jestem pewna, że pokocham moje dziecko i dopiero kiedy już będzie na świecie zrozumiem "po co" się zdecydowałam. :)

Oczywiście znam matki z uwieszonym na nich dzieckiem, aż mi samej nie chce się z nimi już spotykać, bo nie lubię wręcz cudzych dzieci, a one widać że wszędzie z "ogonem" chodzą, ale to jak bardzo pozwolisz dziecku wejść w Twoja przestrzeń zależy od Ciebie. Ja od początku chciałabym stawiać racjonalne granice, ale czy mnie te oczęta nie zrobią na szaro, tego też nie wiem :)

Hgtrdrsrdhijiuf napisał(a):

Wg mnie niektóre kobiety po prostu mają tak silna potrzebę posiadania dziecka, że nawet nie są w stanie racjonalnie myśleć, bo macica myśli za nie. Jak ktoś wyżej napisał, to bardziej instynkt niż kalkulacja. Przy kalkulacji nikt o zdrowych zmysłach by się tego nie podjął. 

Jak zwykle musisz dowalić - ale jakie myślenie macicą? Dzieci nigdy nie lubiłam, nie wiedziałam, jak się z obcymi dziećmi obchodzić, a jednak patrząc w przyszłość jednak te dzieci widziałam. Nie żałuję decyzji, a podjęłam ją słysząc narzekania znajomych na dzieci...

Autorko, tego się da racjonalizować, a Twoje wizje są jednak dość katastroficzne. Posiadanie dziecka nie jest końcem kariery, poza tym ojciec też się nim może zajmować, zdrada chyba też zdarza się rzadziej niż częściej. A dzieci się po prostu kocha, nawet jeśli równocześnie niemiłosiernię Cię wkurzają. Jeśli za 20 lat widzisz siebie samą/ z mężem/ partnerem zadowoloną z życia to przecież nikt nikogo do posiadania dzieci nie zmusza.

Gracja2022 napisał(a):

Nie mam złych doświadczeń, tylko własne obserwacje. Nie ma żadnej pogardy, wręcz przeciwnie, nie wiem czy ja potrafiłabym tak się poświęcić i dlatego pytam, czy to była tak ogromna życiowa zmiana. Jestem typem analizującym wszystkie możliwe dane.

ja też dużo obserwowałam i zastanawiałam się mieć czy nie mieć dziecka choć chciałam. Mam wrażenie patrząc na moje koleżanki i kuzynki, że żałują swojej decyzji. Sfrustrowane, zastosowane wiecznie opowiadające, że dopiero zobaczę co to wakacje z dzieckiem, co to znaczy nie przespac nocy i wiele mogłabym wymieniać. Myślę, że to kwestia podejścia organizacji, każda z nas jest inna. Teraz jest w ciąży i nie mogę się doczekać tak jak Twój chłopak jak zacznę dziecku pokazywać świat, tulić, zaspokajać zarówno moja jak i jego pogrzebe bliskości. Z drugiej strony ogromnie boję się tego, że nie dam rady ogarnąć pracy, dziecka, hobby, rozwoju osobistego. A jak dziecko będzie już nastolatkiem to tego, że nie wraca na noc i będę tylko myślała czy jeszcze żyje. 

Wiem, że będę musiała bardzo wtedy pracować sama ze sobą, ze swoimi myślami, emocjami. Zawsze można poprosić o pomoc psychoterapeutę. 

Pasek wagi

Wypowiedz menot ładnie brzmi i jest w wielu przypadkach na pewno prawdziwa. Ja mogę napisać tylko o sobie. Nie myślałam o tym w tych kategoriach, ze chce się doskonalić jako człowiek i dlatego chce zostać matka, by moc więcej doświadczyć i poznać się z innych stron, a przy tym tez rozwijać. To się dzieje teraz i owszem, ale bardziej mimochodem, to nie były moje pobudki. To było takie naturalne, ze albo będę mieć dzieci albo nie. No, ale wyszło, ze chciałam. Czy przez to stałam się lepsza/doskonalsza, tez raczej nie, ale doświadczyłam czegoś, czegoś w inny sposób pewnie bym doświadczyć nie mogła i pełnie dodatkowa role, której bym nie pełniła. Na tyle się poznamy, na ile nas sprawdzono ;) 

A najbardziej przemawia do mnie wypowiedz SoonYouWill…, ze doświadczamy miłości, której się do nikogo innego nie czuje. I ze tu chodzi bardziej o nasza miłość, bo to tez nasze pragnienie było. 

marze o tym by mieć dziecko. W dupie mam "korzyści", czy wady,nie mam dzieci bo chciałabym by mój facet też chciał mieć dzieci, bo to, że ja chcę nie usprawiedliwia mnie do zmuszania kogoś. A dziecko chciałabym mieć po prostu, czuję instynkt, wiem, że byłabym dobra mamą, i wiem, że jestem w stanie poświęcić swoją pracę "karierę" :) i wiem, że posiadanie dziecka nie równa się straceniu znajomości, bo mam mnóstwo znajomych z potomstwem którzy spotykają się z nami, wręcz jest weselnej jak i te dzieci ze sobą zabierają.

Gracja2022 napisał(a):

Cyrica napisał(a):

No dobra, jeśli niektórym wydaje się dziwne niekalkulowanie w kwestii posiadania dzieci. To proste pytanie. Chcecie mieć matkę? I nie, zupełnie bez znaczenia w tym momencie procesu myślowego, czy czyjaś matka jest ok, czy nie jest ok, po prostu matkę. Niespecjalnie się o tym na co dzień myśli, prawda? Matka jest czymś naturalnym w życiu człowieka, w kategoriach korzyści się jej nie rozpatruje. Podobnie jest z dziećmi. Się je ma i nie zastanawia się człowiek po co mu to. Jeśli ktoś nie chce mieć dzieci, to do tego akurat mogą byc konkretne przesłanki i powody, natomiast ciągłość gatunku jest sprawą na tyle biologiczną, że sie powodów do posiadania nie szuka. Można racjonalizować, ale to zazwyczaj głupio brzmi. 

Póki co matki nie da się nie mieć (w znaczeniu biologicznym, może kiedyś będą ludzie w 100% z laboratoriów) a dzieci jednak można nie mieć. Jest to decyzja, świadoma lub mniej, odpowiedzialna bądź lekkomyślna, ale decyzja. Nawet niektóre ptaki (gęsi) często rezygnują z posiadania dzieci przez kilka sezonów, jeśli akurat mają takie widzimisię. 

Czytałam kiedyś wywiad z Diane Keaton, które zaadoptowała dzieci po 50 r.ż. i zapytano ją, czemu tak późno zdecydowała się na dzieci, ona na to odpowiedziała, że zbyt dobrze się bawiła w roli córki. Chyba coś w tym jest. Poza tym jeśli ktoś tak inteligentny jak Yuval Harari mówi, że nie decyduje się na dzieci, bo wyjaśnianie im świata przerasta jego możliwości, to trudno nie mieć wątpliwości co do siebie.

a powiedziałam, że brzmi głupio  :D

dobrze, żeby pan Harari dalej zajmował się swoją wąską specjalizacją, bo gdyby cokolwiek miało od niego zależeć, to wedle tej filozofii na ziemi nie byłoby żadnego życia. 

i bardzo mi sie podoba kiedy mówisz, że decyzją jest to, że dzieci można nie mieć, a nie, że można je mieć. Bo biologicznie gatunki trwaja poprzez wydawanie potomstwa, bez zastanawiania sie nad korzyściami. Są narzedzia, które pomagają ten fakt uczynić przyjemnym, po ludzku to sie nazywa miłość, ale nie wiem tak naprawde czym jest ;) 

Jedno mnie jeszcze zastanawia. Skoro mają być korzyści, to w jaki sposób te korzyści są mierzone? Jak moi rodzice chodzili na wywiadówki, a ja chodzę załatwiać ich sprawy urzędowe, to jest to dla nich korzystne, czy nie? Nie widziałam, żeby moja mama robiła podsumowanie na zasadzie "no Wilenko, jeszcze 15 godzin w urzędach i mi się zacznie opłacać, że Cię mam". Tata też jak mu przywożę w niedzielę rosół i ciasto to raczej mi mówi, że dziękuje i mi bardzo dobre wyszło, a nie że "jeszcze x litrów zupy i x kawałków ciasta i nam się zacznie z matką to rodzicielstwo kalkulować" :D 

Wilena napisał(a):

Jedno mnie jeszcze zastanawia. Skoro mają być korzyści, to w jaki sposób te korzyści są mierzone? Jak moi rodzice chodzili na wywiadówki, a ja chodzę załatwiać ich sprawy urzędowe, to jest to dla nich korzystne, czy nie? Nie widziałam, żeby moja mama robiła podsumowanie na zasadzie "no Wilenko, jeszcze 15 godzin w urzędach i mi się zacznie opłacać, że Cię mam". Tata też jak mu przywożę w niedzielę rosół i ciasto to raczej mi mówi, że dziękuje i mi bardzo dobre wyszło, a nie że "jeszcze x litrów zupy i x kawałków ciasta i nam się zacznie z matką to rodzicielstwo kalkulować" :D 

Dla wielu 500+ jest wystarczająca korzyścią 😂.

.Daga. napisał(a):

Wilena napisał(a):

Jedno mnie jeszcze zastanawia. Skoro mają być korzyści, to w jaki sposób te korzyści są mierzone? Jak moi rodzice chodzili na wywiadówki, a ja chodzę załatwiać ich sprawy urzędowe, to jest to dla nich korzystne, czy nie? Nie widziałam, żeby moja mama robiła podsumowanie na zasadzie "no Wilenko, jeszcze 15 godzin w urzędach i mi się zacznie opłacać, że Cię mam". Tata też jak mu przywożę w niedzielę rosół i ciasto to raczej mi mówi, że dziękuje i mi bardzo dobre wyszło, a nie że "jeszcze x litrów zupy i x kawałków ciasta i nam się zacznie z matką to rodzicielstwo kalkulować" :D 

Dla wielu 500+ jest wystarczająca korzyścią ?.

No i problem się rozwiązał. Daga, trafiłaś w 10 🏆

Cyrica napisał(a):

Gracja2022 napisał(a):

Cyrica napisał(a):

No dobra, jeśli niektórym wydaje się dziwne niekalkulowanie w kwestii posiadania dzieci. To proste pytanie. Chcecie mieć matkę? I nie, zupełnie bez znaczenia w tym momencie procesu myślowego, czy czyjaś matka jest ok, czy nie jest ok, po prostu matkę. Niespecjalnie się o tym na co dzień myśli, prawda? Matka jest czymś naturalnym w życiu człowieka, w kategoriach korzyści się jej nie rozpatruje. Podobnie jest z dziećmi. Się je ma i nie zastanawia się człowiek po co mu to. Jeśli ktoś nie chce mieć dzieci, to do tego akurat mogą byc konkretne przesłanki i powody, natomiast ciągłość gatunku jest sprawą na tyle biologiczną, że sie powodów do posiadania nie szuka. Można racjonalizować, ale to zazwyczaj głupio brzmi. 

Póki co matki nie da się nie mieć (w znaczeniu biologicznym, może kiedyś będą ludzie w 100% z laboratoriów) a dzieci jednak można nie mieć. Jest to decyzja, świadoma lub mniej, odpowiedzialna bądź lekkomyślna, ale decyzja. Nawet niektóre ptaki (gęsi) często rezygnują z posiadania dzieci przez kilka sezonów, jeśli akurat mają takie widzimisię. 

Czytałam kiedyś wywiad z Diane Keaton, które zaadoptowała dzieci po 50 r.ż. i zapytano ją, czemu tak późno zdecydowała się na dzieci, ona na to odpowiedziała, że zbyt dobrze się bawiła w roli córki. Chyba coś w tym jest. Poza tym jeśli ktoś tak inteligentny jak Yuval Harari mówi, że nie decyduje się na dzieci, bo wyjaśnianie im świata przerasta jego możliwości, to trudno nie mieć wątpliwości co do siebie.

a powiedziałam, że brzmi głupio  :D

dobrze, żeby pan Harari dalej zajmował się swoją wąską specjalizacją, bo gdyby cokolwiek miało od niego zależeć, to wedle tej filozofii na ziemi nie byłoby żadnego życia. 

i bardzo mi sie podoba kiedy mówisz, że decyzją jest to, że dzieci można nie mieć, a nie, że można je mieć. Bo biologicznie gatunki trwaja poprzez wydawanie potomstwa, bez zastanawiania sie nad korzyściami. Są narzedzia, które pomagają ten fakt uczynić przyjemnym, po ludzku to sie nazywa miłość, ale nie wiem tak naprawde czym jest ;) 

Akurat to zdanie o decyzji w mojej głowie dotyczyło posiadania dzieci (skrót myślowy). Zdanie poprzednie o nieposiadaniu dzieci, dotyczy Twojego opisu o posiadaniu matki, nie da się tego uniknąć, matkę biologiczną się ma i już. Dzieci da się uniknąć ;)

Ale jednak ludzie nie podejmują decyzji o posiadaniu dziecka "żeby gatunek przetrwał", chyba nikt nie ma takiego globalnego podejścia decydując się na dziecko lub dwa. Może oprócz tego ginekologa, który "leczył" bezpłodność wykonując kobietom inseminację własnej spermy i ma ponad 90 dzieci ;) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.