- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 kwietnia 2020, 16:44
A ja jestem jakaś nienormalna, bo przeraża mnie to, że jak zajdę w ciążę, to być może będę musiała na jakieś półtora roku zrezygnować z pracy (L4 + macierzyński). Nie jestem pracoholikiem, ale uwielbiam swoją pracę, współpracowników, atmosferę. Koleżanka urodziła w zeszłym roku w czerwcu, kocha swojego synka, ale też już łazi po ścianach i nie może się doczekać, kiedy wróci do pracy. Boję się, że przez to dopadnie mnie jakiś baby blues...
6 kwietnia 2020, 17:21
Ja sama poprosiłam o L4 już na pierwszej wizycie u lekarza, bo był to 7 tydzień ciąży a pracowałam na trzy zmiany z wieloma substancjami chemicznymi w kontroli klei budowlanych, silikonów i akryli oraz surowców do produkcji. Od początku bardzo źle się czułam i podejrzewałam ciążę (męczące zapachy, mdłości i bóle głowy, senność, zmęczenie, ból podbrzusza, nie mogłam jeść, nic mi nie smakowało) ale sprawdziłam testem późno, bo nie mogłam uwierzyć, że po 7 latach niepowodzeń końcu po odpuszczeniu sobie, udało się.
Lekarz nie robił żadnych problemów, nie wyskoczył z morałem, że ciąża to nie choroba ( podobno niektórzy lekarze tak odmawiają L4). Dla uwiarygodnienia potrzeby L4 wspomniałam o pracy z chemią i braku innego stanowiska.
Kierowniczke poinformowałam telefonicznie, pogratulowala i stwierdziła, że będą musiały sobie jakoś radzić. (braki kadrowe). W tej firmie pracowałam niecałe trzy miesiące, bo zmieniłam poprzednią pracę, a ciąża okazała się niespidzianką. Z tego powodu umowę mam tylko do porodu. Potem zasiłek macierzyński i rodzicielski. Później mam zamiar wrócić tam do pracy.
Ciąża to stan odmienny dla kobiety, odpowiedzialność za drugi organizm ludzki i nie rozumiem pretensji jak ciężarna wybiera się na zwolnienie lekarskie. Przecież pracodawca zatrudniając kobietę w wieku rozrodczym musi się z tym liczyć. Skoro ZUS i prawo pozwala na L4 z B, to jest to zgodne z prawem więc pretensje są nie miejscu.
6 kwietnia 2020, 18:02
A ja jestem jakaś nienormalna, bo przeraża mnie to, że jak zajdę w ciążę, to być może będę musiała na jakieś półtora roku zrezygnować z pracy (L4 + macierzyński). Nie jestem pracoholikiem, ale uwielbiam swoją pracę, współpracowników, atmosferę. Koleżanka urodziła w zeszłym roku w czerwcu, kocha swojego synka, ale też już łazi po ścianach i nie może się doczekać, kiedy wróci do pracy. Boję się, że przez to dopadnie mnie jakiś baby blues...
Nie martw się na zapas. Jak nie miałam dziecka to nawet 2 dni L-4 z wysoką gorączką doprowadzało mnie do szału, bo wolałam być w pracy. Pierwsze dni L-4 ciążowego myślałam, że się zapłaczę, a potem któregoś dnia usiadłam rano na ławce i zobaczyłam jaki świat jest piękny. Ja siedzę sobie spokojnie na ławce i chłonę każdy promyk wschodzącego słońca podziwiając tęczową rosę na świeżej wiosennej trawie, a inni pędzą do roboty z wywalonym jęzorem, przepychają się w piekarni , każdy martwi się, że zaraz spóźni się do pracy. Ja w końcu oddycham pełną piersią i o nic się nie martwię. Popołudniu zamiast wymęczona zawodowymi obowiązkami patrząca z wrogością na odkurzacz i swoje zakurzone , zakłaczone mieszkanie miałam już wszystko do obiadu gotowe i myślałam sobie ile człowiek przez te 8h jest w stanie zrobić pożytecznych rzeczy, a tak tylko robi na jakiegoś gbura.
Z pracy wracałam wieczorem koło 18 , wiec tylko kilka mies w roku miałam możliwość na radosny spacer wśród promyków słońca.
A jak urodziłam to już w ogóle od kwietnia do października przez pół dnia nie było nas w domu. Wolność, robiłyśmy co chciałyśmy i kiedy chciałyśmy. Miałyśmy ochotę iść o 22 pooglądać świecącą fontannę to szłyśmy nie martwiąc się, że skoro świt trzeba znowu biegiem do żłobka , a potem do pracy. Nawet nie masz pojęcia jak to ciężko zdążyć gdzieś mając dziecko, bo nie ma poczucie czasu, ani obowiązku. Chciałyśmy iśc nad jezioro to szłyśmy w środku tygodnia jak normalni ludzie, a nie weekend w ten tłum. Dziecko się wybawiło, wyszalało, a jak podrosła to już spokojnie mogłam sobie poczytać, kiedy ona była na placu, bo już nie trzeba było chodzić krok w krok. W zimę chodziłyśmy na różne zajęcia, a to jakieś pacynk, a to jakieś teatrzyki, a to lego. Jedną zimę dziecko nie schodziło w ogóle z sanek, czego nie miały dzieci pracujących rodziców, bo jak już mieli czas w weekend to albo śnieg stopniał, albo było tyle ludzi, ze zjazd takiego mniejszego dziecka w tym tłumie niezbyt ostrożnych nastolatków był niebezpieczny.
Poza tym jakie to cudowne, kiedy to Ty słyszysz pierwszy raz mama, widzisz pierwszy krok, Ty a nie niania. Jakie to cudowne każdy uśmiech dziecka, ta ciekawość świata, to że jesteś z dzieckiem zawsze kiedy Cię potrzebuje. Takie coś w życiu dziecka zdarza się tylko raz , drugi raz takich chwil już nie będzie. Później dziecko podrośnie, zbuduje swój świat, ale dzieciństwo zapamięta na zawsze, a Ty już nigdy nie będziesz taka ważna i tak dziecku potrzebna jak wtedy. Potem jest tak, że ludzie żałują i na starość próbują z wnukami nadrobić to co olali w młodości. Wtedy dopiero widzą jakie to było ważne i niepowtarzalne, o wiele ważniejsze niż praca, czy pieniądze.
Natomiast fakt pierwsze 2 lata są ciężkie, bo to coś nowego, reorganizuje całe życie , bo nagle przez pewien czas potrzeby dziecka są na 1 miejscu, więc wiele kobiet ucieka do pracy, bo chce namiastki jakiejś tam wolności i świadomości, że jednak w tym życiu tak dużo się nie zmieniło.
Z drugiej strony pracujące mamy małych dzieci często mają poczucie, że coś im umyka, ze nigdzie nie są na 100 %, bo w pracy przysypiają po nocnej walce z ząbkowaniem, a w domu nie maja siły po wyczerpującej pracy, albo humoru i przynoszą do domu stres z pracy. To jest straszne jak człowiek wraca do domu o 16-17 musi ogarnąć jakieś obowiązki domowe i do tego w dzisiejszych czasach częstą rehabilitację dziecka , a o 20-21 już dziecko musi spać. To ile tego czasu jest. No nie ma. Dla małego dziecka nie tylko jakość jest ważna, ale ilość odgrywa równie ważną rolę. Rodzic już ma też coraz mniejszy wpływ na wychowanie takiego dziecka, bo jest w jego życiu tylko mgiełką. I nagle się okazuje, że praca to nie taka wolność i normalność, bo już po powrocie z niej człowiek nie ma czasu dla siebie tak jak to było kiedy jedynym obowiązkiem człowieka była praca i ogarnięcie swojego domu.
Ja już parę miesięcy pracuję, dziecko z radością chodziło do przedszkola 2 lata , a odkąd ja pracuje to ciągle pyta kiedy odwołam swoją prace na zawsze, bo nie ma problemu z byciem z kimś poza mną, ale ma problem z tym, że jestem już marginalnie obecna w jej życiu. Strasznie tęskni po prostu chociażby za moją obecnością. zanim poszłam do pracy ładnie sama usypiała , sama się kąpała, a teraz zamiast usypiać to godzinami się przytula , kąpiel życzy sobie wspólną ze mną itd. , Gdyby można pracować na 1/2, czy 3/4 etatu byłoby o wiele łatwiej, a tak to kobiety często są w rozterce. Nie wiem jak u Ciebie u mnie nie ma takiej opcji.
Jak urodzisz dziecko to zobaczysz, wiele się zmienia i wiele kobiet nagle przestaje traktować pracę jako priorytet, więc może będziesz jedną z nich i problem odwyku od pracy nie będzie Cię dotyczył.
6 kwietnia 2020, 18:12
Nie martw się na zapas. Jak nie miałam dziecka to nawet 2 dni L-4 z wysoką gorączką doprowadzało mnie do szału, bo wolałam być w pracy. Pierwsze dni L-4 ciążowego myślałam, że się zapłaczę, a potem któregoś dnia usiadłam rano na ławce i zobaczyłam jaki świat jest piękny. Ja siedzę sobie spokojnie na ławce i chłonę każdy promyk wschodzącego słońca podziwiając tęczową rosę na świeżej wiosennej trawie, a inni pędzą do roboty z wywalonym jęzorem, przepychają się w piekarni , każdy martwi się, że zaraz spóźni się do pracy. Ja w końcu oddycham pełną piersią i o nic się nie martwię. Popołudniu zamiast wymęczona zawodowymi obowiązkami patrząca z wrogością na odkurzacz i swoje zakurzone , zakłaczone mieszkanie miałam już wszystko do obiadu gotowe i myślałam sobie ile człowiek przez te 8h jest w stanie zrobić pożytecznych rzeczy, a tak tylko robi na jakiegoś gbura. Z pracy wracałam wieczorem koło 18 , wiec tylko kilka mies w roku miałam możliwość na radosny spacer wśród promyków słońca.A jak urodziłam to już w ogóle od kwietnia do października przez pół dnia nie było nas w domu. Wolność, robiłyśmy co chciałyśmy i kiedy chciałyśmy. Miałyśmy ochotę iść o 22 pooglądać świecącą fontannę to szłyśmy nie martwiąc się, że skoro świt trzeba znowu biegiem do żłobka , a potem do pracy. Nawet nie masz pojęcia jak to ciężko zdążyć gdzieś mając dziecko, bo nie ma poczucie czasu, ani obowiązku. Chciałyśmy iśc nad jezioro to szłyśmy w środku tygodnia jak normalni ludzie, a nie weekend w ten tłum. Dziecko się wybawiło, wyszalało, a jak podrosła to już spokojnie mogłam sobie poczytać, kiedy ona była na placu, bo już nie trzeba było chodzić krok w krok. W zimę chodziłyśmy na różne zajęcia, a to jakieś pacynk, a to jakieś teatrzyki, a to lego. Jedną zimę dziecko nie schodziło w ogóle z sanek, czego nie miały dzieci pracujących rodziców, bo jak już mieli czas w weekend to albo śnieg stopniał, albo było tyle ludzi, ze zjazd takiego mniejszego dziecka w tym tłumie niezbyt ostrożnych nastolatków był niebezpieczny. Poza tym jakie to cudowne, kiedy to Ty słyszysz pierwszy raz mama, widzisz pierwszy krok, Ty a nie niania. Jakie to cudowne każdy uśmiech dziecka, ta ciekawość świata, to że jesteś z dzieckiem zawsze kiedy Cię potrzebuje. Takie coś w życiu dziecka zdarza się tylko raz , drugi raz takich chwil już nie będzie. Później dziecko podrośnie, zbuduje swój świat, ale dzieciństwo zapamięta na zawsze, a Ty już nigdy nie będziesz taka ważna i tak dziecku potrzebna jak wtedy. Potem jest tak, że ludzie żałują i na starość próbują z wnukami nadrobić to co olali w młodości. Wtedy dopiero widzą jakie to było ważne i niepowtarzalne, o wiele ważniejsze niż praca, czy pieniądze. Natomiast fakt pierwsze 2 lata są ciężkie, bo to coś nowego, reorganizuje całe życie , bo nagle przez pewien czas potrzeby dziecka są na 1 miejscu, więc wiele kobiet ucieka do pracy, bo chce namiastki jakiejś tam wolności i świadomości, że jednak w tym życiu tak dużo się nie zmieniło. Z drugiej strony pracujące mamy małych dzieci często mają poczucie, że coś im umyka, ze nigdzie nie są na 100 %, bo w pracy przysypiają po nocnej walce z ząbkowaniem, a w domu nie maja siły po wyczerpującej pracy, albo humoru i przynoszą do domu stres z pracy. To jest straszne jak człowiek wraca do domu o 16-17 musi ogarnąć jakieś obowiązki domowe i do tego w dzisiejszych czasach częstą rehabilitację dziecka , a o 20-21 już dziecko musi spać. To ile tego czasu jest. No nie ma. Dla małego dziecka nie tylko jakość jest ważna, ale ilość odgrywa równie ważną rolę. Rodzic już ma też coraz mniejszy wpływ na wychowanie takiego dziecka, bo jest w jego życiu tylko mgiełką. I nagle się okazuje, że praca to nie taka wolność i normalność, bo już po powrocie z niej człowiek nie ma czasu dla siebie tak jak to było kiedy jedynym obowiązkiem człowieka była praca i ogarnięcie swojego domu. Ja już parę miesięcy pracuję, dziecko z radością chodziło do przedszkola 2 lata , a odkąd ja pracuje to ciągle pyta kiedy odwołam swoją prace na zawsze, bo nie ma problemu z byciem z kimś poza mną, ale ma problem z tym, że jestem już marginalnie obecna w jej życiu. Strasznie tęskni po prostu chociażby za moją obecnością. zanim poszłam do pracy ładnie sama usypiała , sama się kąpała, a teraz zamiast usypiać to godzinami się przytula , kąpiel życzy sobie wspólną ze mną itd. , Gdyby można pracować na 1/2, czy 3/4 etatu byłoby o wiele łatwiej, a tak to kobiety często są w rozterce. Nie wiem jak u Ciebie u mnie nie ma takiej opcji. Jak urodzisz dziecko to zobaczysz, wiele się zmienia i wiele kobiet nagle przestaje traktować pracę jako priorytet, więc może będziesz jedną z nich i problem odwyku od pracy nie będzie Cię dotyczył.A ja jestem jakaś nienormalna, bo przeraża mnie to, że jak zajdę w ciążę, to być może będę musiała na jakieś półtora roku zrezygnować z pracy (L4 + macierzyński). Nie jestem pracoholikiem, ale uwielbiam swoją pracę, współpracowników, atmosferę. Koleżanka urodziła w zeszłym roku w czerwcu, kocha swojego synka, ale też już łazi po ścianach i nie może się doczekać, kiedy wróci do pracy. Boję się, że przez to dopadnie mnie jakiś baby blues...
Ja pierdzielę. Skoro taka z Ciebie super matka, a dziecko tak bardzo Cię potrzebuję,to jakim cudem znajdujesz czas na płodzenie tasiemcowatych elaboratów w niemalże każdym temacie? Ja bezdzietna, a szkoda by mi było na to czasu... 🤔
6 kwietnia 2020, 18:21
Ja pierdzielę. Skoro taka z Ciebie super matka, a dziecko tak bardzo Cię potrzebuję,to jakim cudem znajdujesz czas na płodzenie tasiemcowatych elaboratów w niemalże każdym temacie? Ja bezdzietna, a szkoda by mi było na to czasu... ?Nie martw się na zapas. Jak nie miałam dziecka to nawet 2 dni L-4 z wysoką gorączką doprowadzało mnie do szału, bo wolałam być w pracy. Pierwsze dni L-4 ciążowego myślałam, że się zapłaczę, a potem któregoś dnia usiadłam rano na ławce i zobaczyłam jaki świat jest piękny. Ja siedzę sobie spokojnie na ławce i chłonę każdy promyk wschodzącego słońca podziwiając tęczową rosę na świeżej wiosennej trawie, a inni pędzą do roboty z wywalonym jęzorem, przepychają się w piekarni , każdy martwi się, że zaraz spóźni się do pracy. Ja w końcu oddycham pełną piersią i o nic się nie martwię. Popołudniu zamiast wymęczona zawodowymi obowiązkami patrząca z wrogością na odkurzacz i swoje zakurzone , zakłaczone mieszkanie miałam już wszystko do obiadu gotowe i myślałam sobie ile człowiek przez te 8h jest w stanie zrobić pożytecznych rzeczy, a tak tylko robi na jakiegoś gbura. Z pracy wracałam wieczorem koło 18 , wiec tylko kilka mies w roku miałam możliwość na radosny spacer wśród promyków słońca.A jak urodziłam to już w ogóle od kwietnia do października przez pół dnia nie było nas w domu. Wolność, robiłyśmy co chciałyśmy i kiedy chciałyśmy. Miałyśmy ochotę iść o 22 pooglądać świecącą fontannę to szłyśmy nie martwiąc się, że skoro świt trzeba znowu biegiem do żłobka , a potem do pracy. Nawet nie masz pojęcia jak to ciężko zdążyć gdzieś mając dziecko, bo nie ma poczucie czasu, ani obowiązku. Chciałyśmy iśc nad jezioro to szłyśmy w środku tygodnia jak normalni ludzie, a nie weekend w ten tłum. Dziecko się wybawiło, wyszalało, a jak podrosła to już spokojnie mogłam sobie poczytać, kiedy ona była na placu, bo już nie trzeba było chodzić krok w krok. W zimę chodziłyśmy na różne zajęcia, a to jakieś pacynk, a to jakieś teatrzyki, a to lego. Jedną zimę dziecko nie schodziło w ogóle z sanek, czego nie miały dzieci pracujących rodziców, bo jak już mieli czas w weekend to albo śnieg stopniał, albo było tyle ludzi, ze zjazd takiego mniejszego dziecka w tym tłumie niezbyt ostrożnych nastolatków był niebezpieczny. Poza tym jakie to cudowne, kiedy to Ty słyszysz pierwszy raz mama, widzisz pierwszy krok, Ty a nie niania. Jakie to cudowne każdy uśmiech dziecka, ta ciekawość świata, to że jesteś z dzieckiem zawsze kiedy Cię potrzebuje. Takie coś w życiu dziecka zdarza się tylko raz , drugi raz takich chwil już nie będzie. Później dziecko podrośnie, zbuduje swój świat, ale dzieciństwo zapamięta na zawsze, a Ty już nigdy nie będziesz taka ważna i tak dziecku potrzebna jak wtedy. Potem jest tak, że ludzie żałują i na starość próbują z wnukami nadrobić to co olali w młodości. Wtedy dopiero widzą jakie to było ważne i niepowtarzalne, o wiele ważniejsze niż praca, czy pieniądze. Natomiast fakt pierwsze 2 lata są ciężkie, bo to coś nowego, reorganizuje całe życie , bo nagle przez pewien czas potrzeby dziecka są na 1 miejscu, więc wiele kobiet ucieka do pracy, bo chce namiastki jakiejś tam wolności i świadomości, że jednak w tym życiu tak dużo się nie zmieniło. Z drugiej strony pracujące mamy małych dzieci często mają poczucie, że coś im umyka, ze nigdzie nie są na 100 %, bo w pracy przysypiają po nocnej walce z ząbkowaniem, a w domu nie maja siły po wyczerpującej pracy, albo humoru i przynoszą do domu stres z pracy. To jest straszne jak człowiek wraca do domu o 16-17 musi ogarnąć jakieś obowiązki domowe i do tego w dzisiejszych czasach częstą rehabilitację dziecka , a o 20-21 już dziecko musi spać. To ile tego czasu jest. No nie ma. Dla małego dziecka nie tylko jakość jest ważna, ale ilość odgrywa równie ważną rolę. Rodzic już ma też coraz mniejszy wpływ na wychowanie takiego dziecka, bo jest w jego życiu tylko mgiełką. I nagle się okazuje, że praca to nie taka wolność i normalność, bo już po powrocie z niej człowiek nie ma czasu dla siebie tak jak to było kiedy jedynym obowiązkiem człowieka była praca i ogarnięcie swojego domu. Ja już parę miesięcy pracuję, dziecko z radością chodziło do przedszkola 2 lata , a odkąd ja pracuje to ciągle pyta kiedy odwołam swoją prace na zawsze, bo nie ma problemu z byciem z kimś poza mną, ale ma problem z tym, że jestem już marginalnie obecna w jej życiu. Strasznie tęskni po prostu chociażby za moją obecnością. zanim poszłam do pracy ładnie sama usypiała , sama się kąpała, a teraz zamiast usypiać to godzinami się przytula , kąpiel życzy sobie wspólną ze mną itd. , Gdyby można pracować na 1/2, czy 3/4 etatu byłoby o wiele łatwiej, a tak to kobiety często są w rozterce. Nie wiem jak u Ciebie u mnie nie ma takiej opcji. Jak urodzisz dziecko to zobaczysz, wiele się zmienia i wiele kobiet nagle przestaje traktować pracę jako priorytet, więc może będziesz jedną z nich i problem odwyku od pracy nie będzie Cię dotyczył.A ja jestem jakaś nienormalna, bo przeraża mnie to, że jak zajdę w ciążę, to być może będę musiała na jakieś półtora roku zrezygnować z pracy (L4 + macierzyński). Nie jestem pracoholikiem, ale uwielbiam swoją pracę, współpracowników, atmosferę. Koleżanka urodziła w zeszłym roku w czerwcu, kocha swojego synka, ale też już łazi po ścianach i nie może się doczekać, kiedy wróci do pracy. Boję się, że przez to dopadnie mnie jakiś baby blues...
skoro jako bezdzietnej nie chce Ci się pisać elaboratów, to aż dziw, że chciało Ci się skomentować elaborat , aż dziw ,że jako bezdzietna tracisz czas na takie matkowo-dzieciowe tematy :P
P.S.
Elaboratów już od dawna nie piszę, to wyjątek :P jesteś nie na czasie.
Edytowany przez Noma_ 6 kwietnia 2020, 18:22
7 kwietnia 2020, 00:09
Noma, chciało mi się, bo to dla mnie wielki fenomen. Taka wspaniała matka polka a kilka godzin dziennie przesiedzi na vitalii i pewnie nie tylko, bo i na fejsiku i na insta, czy gdzie tam jeszcze trzeba się rozpisać, wylać żale, powymądrzać. Ja tu podczytuję od dawna i jestem całkiem na czasie. Elaboraty jak były tak są. Dla mnie spoko, bo lubię się trochę poodmóżdżać. Tylko tego Twojego dziecka szkoda, że matka non stop nos w telefonie.
9 kwietnia 2020, 10:38
Ze względu na moją wrodzoną wadę serca L4 zaczęłam równo z 2 trymestrem ciąży.