Temat: Rozczarowanie macierzyństwem, okropny dół...

Piszę trochę żeby się wyżalić i znaleźć jakiekolwiek pocieszenie, więc bardzo proszę o nie linczowanie mnie na starcie.

4 miesiące temu zostałam mamą w wieku 28 lat, ciążą w pełni chciana, planowana, bez powikłań, czułam się wówczas świetnie. Mój koszmar zaczął się wraz z pobytem w szpitalu i planowanym cc z powodu ułożenia miednicowego synka. 6 dni pobytu w szpitalu i samo casarskie cięcie do dziś wspominam ze łzami w oczach, nigdy w życiu nie czułam się bardziej odarta z godności, totalnie bezradna, roztrzęsiona ...znieczulenie chyba też nie wyszło jak trzeba,bo kłuli mnie 3 razy, a finalnie ból i tak był nie do zniesienia, mogłam ruszać nogami, czułam szycie, błagania nic nie pomogły. Po powrocie ze szpitala postanowiłam że wszystkich sił stanąć na nogi, karmić małego piersią, ale udało się w bólach i łzach jedynie przez miesiąc. Mały ma problemy z napięciem mięśniowym, jest okropnie płaczliwy, napina się, wygina, cała pielęgnacja to jedna wielka walka, od karmienia po usypianie. Po tych 4 miesiącach nieustannie czuję bezsilność, rozżalenie, beznadzieję i najgłębszy dół swojego życia. Jestem totalnie zrównana z ziemią fizycznie i psychicznie, nie potrafię nawet wyjść do toalety, żeby w tle nie słyszeć płaczu, nie mówiąc już o tym, żeby spokojnie zjeść posiłek,czy chociaż wypić kawę. Totalnie się zaniedbuje, rano jedynie na szybko myje twarz, kremuje, czesze włosy i związuje w kitek. Mam wrażenie, że całe moje życie legło w gruzach i chociaż nie wyobrażałam sobie macierzyństwa jakoś cukierkowo,to co mnie spotkało przerosło wszelkie wyobrażenia. Ze łzami w oczach myślę o tym jak moje życie nagle stało się jakby "nie moje". Czasami mam ochotę uciec i zostawić wszystko, bo mam wrażenie, że po prostu nie nadaje się do tej roli. Czuję wstyd, że taka ze mnie matka, która nie potrafi cieszyć się dzieckiem i macierzyństwem,że mój syn ma mega pecha. Nie mam pojęcia jak wyjsc z tego i czy kiedykolwiek się to zmieni. Na dzień dzisiejszy żałuję decyzji o macierzyństwie - skrzywdziłam siebie i syna. Czy to kiedyś minie?

Dodam, że mam kochającego męża, który pomaga mi kiedy tylko może, ale mimo wszystko z pracy wraca ok 18, w weekendy też zazwyczaj ma coś do zrobienia, więc 90% obowiązków spada na mnie.

EDIT:

Dziewczyny, wszystkim Wam razem i każdej z osobna serdecznie dziękuję za wypowiedź, porady, słowa otuchy i zrozumienie. Faktycznie chyba coś we mnie pękło już w szpitalu i wtedy wszystko się zaczęło. Przez całe 6 dni pobytu związanego z CC przespałam może łącznie ok godziny. Najpierw był strach o zdrowie synka, a jak już się urodził, to panicznie bałam się czy oddycha i cały czas patrzyłam na ruch jego ciałka. Atmosfera na oddziale była bardzo kiepska. Ogólnie miałam pecha, bo akurat nie było porodów i byłam sama jak kołek, bez ludzi, bez tv, odwiedziny wyłącznie od 15 do 17. Trzeciego dnia po cc kiedy salowa przyniosła mi śniadanie i z uśmiechem do mnie zagadała ja po prostu się popłakałam, sama nie wiem czemu, czy ze szczęścia czy ze zmęczenia. Cała seria trudnych zdarzeń spowodowała chyba, że wpadłam w jakiś głęboki dół i muszę wygrzebać się z niego z pomocą specjalisty. Zazdroszczę kobieta tej radości związanej z macierzyństwem i chęci posiadania kolejnych dzieci. Też chciałabym tak się czuć. Mam nadzieję, że to wszystko jakoś minie i za parę miesięcy będę wspominała ten stan jako mgliste fakty. Podobno co nas nie zabije, to nas wzmocni...

mtsiwak napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

ConejoBlanco napisał(a):

Wg mnie Twoje uczucia wykraczają poza normę, masakryczne zmęczenie i zwątpienie są częścią macierzyństwa, ale takiemu poczuciu beznadziei, jakie opisujesz, bliżej do depresji poporodowej. Dobrze by było poradzić się specjalisty. Męża chyba jednak tłumaczysz, sorry ale praca do 18 i częściowa nieobecność w weekendy to żadna pomoc, zwłaszcza w Twoim stanie i należałby mu się kop w dupę.
Więc kto ma pracować na rodzinę?? Ma się mąż zwolnić żeby jej pomóc?? Autorko, bardzo Ci współczuję. Mam 3,5 miesięczną córeczkę, ale jest grzeczna bardzo. Praktycznie nie wiem co to płacz czy noszenie. Miała jednak około miesiąca temu gorszy tydzień i całe dnie płakała, to też byłam wykończona, a to tylko tydzień. Jesteś bardzo silna i dzielna. To minie, zobaczysz. Zazwyczaj mija a matki szaleją za swoimi dziećmi. Jeśli masz kogoś, np teściową, matkę czy siostrę, poproś o pomoc. To nie wstyd. 
Nie musi sie zwalniac, ale w praktyce w wiekszosci par wyglada to tak ze Pan zmeczony po pracy zasiada przed telewizorem z pilotem w reku i czeka az zona pod nos podlozy talerz a nastepnie go zabierze i umyje jednoczesnie bawiac dziecko. Praca w domu to tez praca. Nie mniej meczaca bo autorka przy tak absorbujacyn dziecku nie ma ani minuty na odpoczynek. Na za przeproszeniem spokojne wys... sie. Mezowi korona z glowy nie spadnie jak przyjdzie o tej 18 i powiedzmy po zjedzeniu od 18.30 do 19.30 dzieckiem sie zajmie w 100% zeby matka sie magla wykapac, wlosy umyc czy nawet kurna ten serial przez godzine obejrzec i oderwac od tej rzeczywistosci w ktorej utknela. Wiec jak maz wraca do domu to obowiazki dzielimy 50 na 50. I nie ma zmiluj. To samo sie tyczy weekendow. Praca zawodowa wcale ale to wcale nie jest ciezsza od pracy w domu przy opiece nad dzieckiem tym bardziej ze tatus musi sie wyspac bo rano idzie do pracy, ale mama juz nie ma tego przywileju chociaz dzieciak od bladego switu wrzeszczy. 

Ale to nie było do autorki tematu, tylko do Pani, która napisała, że autorka tematu tłumaczy męża, i że on jej wcale nie pomaga. Więc się zapytałam tej Vitalijki, co ma w takim razie zrobić mąż autorki tematu. Ja przecież doskonale wiem, że nawet jeśli mąż jej nie pomaga bo pracuje, to pracować musi. No bo ktoś zarabiać musi. U mnie było tak samo na początku, jak urodziłam to męża przy nas nie było bo wracał jak mała spała bo praca, bo budowa itp. Więc źle mnie zrozumiałaś, bo ja to napisałam w odpowiedzi na post Vitalijki ConejoBlanco. 

EDIT: no ja się zgadzam z każdym zdaniem, które napisałaś, ale autorka tematu napisała, że mąż po powrocie kąpie dziecko i usypia. A w niedziele odciąża autorkę. Więcej zrobić nie może, bo kiedy? no moja córka chodzi spać o 19 a nawet przed, więc ile tej opieki zostaje takiemu ojcu? 

Berchen napisał(a):

maharettt napisał(a):

za bardzo się przejmujesz tym rykiem. Jak najedzony przesunięty u nic mu nie dolega to nie umrze od płaczu. Tym bardziej z byle powodu 
Taka wypowiedz i postawa powinna byc zakazana, karalna - jesli tak chcesz wychowac swoje dzieci - twoja decyzja, ale nie udzielaj tak dennych rad. Dziecko od swoich pierwszych dni uczy sie - rozwija - poczucie bezpieczenstwa to jedna z podstawowych potrzeb dziecka. Ono jest zdane na matke i nie moze samo o siebie zadbac - moze tylko plakac. W ten sposob dziecko uczy sie wiary we wlasne sily - w siebie - nie jestem w stanie tu w kilku zdaniach tego wytlumaczyc. Wlasnie w ub. sobote bylam na zajeciach na Uniwersytecie i na ten temat miala wyklad bardzo madra psychoterapeutka. "Maharettt" -zainteresuj sie troche potrzebami dzieci w wieku rozwojowym.

Mam takie zdanie a nie inne. Ciekawe jak za kilka lat zaplacze bo chce czekoladę zamiast obiadu, albo za kilkanaście bo chce by mu matka piwo przyniosła. Czy też trzeba robić wszystko Ci dziecko chce by poczucie bezpieczeństwa miało.

I nie mówię tutaj o realnych potrzebach.  Jak płacze bo chce na ręce to to jest Zachcianka 

Pasek wagi

sadcat napisał(a):

maharettt napisał(a):

JeszczeRazzz napisał(a):

maharettt napisał(a):

za bardzo się przejmujesz tym rykiem. Jak najedzony przesunięty u nic mu nie dolega to nie umrze od płaczu. Tym bardziej z byle powodu 
Właśnie nie potrafię mieć takiego podejścia. Zaspokajam jego potrzeby, a i tak ciągle płacze. Raz w całym tym stresie i zdenerwowaniu, kiedy musiałam ubrać się na wyjazd z nim do rehabilitantki zostawiłam go w wózeczku mimo, że płakał i po prostu poszłam do łazienki się ogarnąć, nie zwracając na to uwagi, poprostu coś wtedy we mnie pękło. Po ok 7 min kiedy wróciłam był cały bordowy, mokry od łez i spocony, aż czoło miał mokre. Czułam się z tym okropnie....
No właśnie i on to wykorzystuje. Wychowujesz malkontenta i szantazyste emocjonalnego.  Po kilku takich razach jaj nie ugniesz się pod jego wymuszanie to przyjmie do wiadomości ze marka tez człowiek i się uspokoi A i to ze płacze ( pomijam poważne powody)  to jego decyzja 
Moze nie całkiem na temat ale o pozostawianiu placzacego dzieckaZagrożenia WYPŁAKIWANIA SIĘDzięki neurologii, wiadomo obecnie jakie skutki, może mieć zostawianie dziecka, żeby się wypłakało i samo zasnęło. Nam dorosłym, taka metoda wydaje się niemal nieszkodliwa. No może poza niewielkim stresem dla dziecka. Ten stres nie jest jednak niewielki, a jego efekty mogą być długotrwałe z powodu substancji, jakie wytwarzane są w mózgu, podczas tak silnych, negatywnych przeżyć u małego dziecka. Tymi efektami może być zmniejszona inteligencja, częstsze choroby, zaniepokojenie i ogólnie pojęte wyalienowanie. Jest to jednocześnie bardzo dobry sposób, żeby przekazać ten sam, błędny wzorzec, kolejnej generacji. Zresztą wyobraźmy sobie, że osoba, która nas kocha, porzuca nas na bliżej nieokreślony okres czasu, zamyka samych w pokoju i gasi nam światło. Jak my byśmy się z tym czuli? Po pół godziny, po godzinie, po trzech? Nie wiedząc jak długo mamy tak siedzieć? Nie mając żadnej możliwości wyjścia?DZIECKO NIE POTRZEBUJE DODATKOWYCH POWODÓW DO PŁACZUWielu ludzi powtarza jak mantrę, że każde dziecko musi sobie dużo popłakać. Że to jest potrzebne, a nawet że pomaga to w rozwoju głosu. Jeśli się jednak nad tym zastanowić, jest to kompletna bzdura. Już w prehistorii, rodzice noworodków musieli się nauczyć jak zapewnić dziecku opiekę tak doskonałą, żeby nie płakało w ogóle. Inaczej mogli spodziewać się wizyty drapieżników, skuszonych płaczem dziecka, sygnalizującym łatwą ofiarę. Tak było przez niemal cały znany nam okres historii. Dopiero w dwudziestym wieku, kiedy zaczęła się migracja ludzi ze wsi do miast i tempo życia wzrosło, nagle pojawili się ?naukowcy? twierdzący, że dziecko nie powinno przeszkadzać dorosłym w życiu. Wierzący (bo naukowych dowodów nie mieli, a jeśli już jakieś były, to zaprzeczające ich teoriom), że dziecko, które wychowa się samodzielnie, bez wsparcia ze strony rodziców, będzie również samodzielne w dorosłym życiu. Niestety, było zupełnie przeciwnie.NAUKOWE UZASADNIENIE*Jeśli człowiek jest pod wpływem dużego stresu (a wielogodzinne płakanie dziecka, jest dokładnie taką sytuacją), połączenia neuronowe zostają uszkodzone. Niszczone są synapsy, a jest to szczególnie niebezpieczne, w przypadku młodego, dopiero wykształcającego się umysłu. Podczas takich sytuacji wytwarzany jest hormon kortyzol. Jeśli jest go zbyt dużo, niszczy on wiele neuronów. Podczas pierwszego roku życia, rozmiar mózgu zwiększa się trzykrotnie. Kto wie, jakie połączenia mogą się nigdy nie utworzyć albo zostać całkowicie wymazane, z powodu ?zwykłego wypłakiwania się?? Te problemy, mogą przełożyć się w przyszłości, nawet na zaburzone funkcjonowanie całego organizmu, który będzie błędnie odczytywał sygnały mu wysyłane. Dzieci pozostawiane same w obliczu dużego stresu, częściej zamykają się w sobie, mają problem z pewnością siebie, z własnymi uczuciami i przestają ufać innym. Mogą spędzić całe życie, próbując wypełnić pustkę wewnątrz siebie. Rodzice też mogą zostać objęci efektami ubocznymi, poprzez zmniejszenie swojej wrażliwości na inne potrzeby dziecka. To z kolei będzie dużą przeszkodą w kolejnych etapach rozwoju.POTRZEBY DZIECKAWielu rodzicom wydaje się, że dziecko wymusza na nich opiekę. Że mają w domu małego terrorystę, którego każde żądanie musi być spełnione. I o ile w umyśle rodzica, takie myśli są całkiem normalne, o tyle w umyśle małego dziecka są niemożliwe. Fizycznie niemożliwe. Dziecko płacze, kiedy jakiejś jego potrzeby są niezaspokojone. W przypadku zasypiania, jest to chęć bycia blisko rodzica. Kocha was, więc chce być was blisko. Czy miłość malutkiej istoty jest czymś złym? Czy należy takie zachowanie karać poprzez izolację? Nikt z nas nie chce, żeby jego dziecko poczuło się odrzucone. Żeby poczuło, że nie ma swoich rodziców wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebuje. Dlaczego więc się na to decydujemy i wręcz sami tworzymy taką sytuację?CZASEM JEST CIĘŻKOJa to wiem. Z autopsji. Czasem wydaje nam się, że nie zmrużyliśmy oka przez całą noc. Jesteśmy wykończeni psychicznie i fizycznie. Jednak w większości przypadku nie jesteśmy sami. Zamieniajmy się, pomagajmy sobie, próbujmy różnych rzeczy ułatwiających zasypianie (ale leki nasenne i psychotropy zostawcie w apteczce). Muzyka relaksacyjna, ciepłe mleczko lub czasem coś bardziej sycącego, żeby dziecka nie obudził głód, a może lekkie światło w pokoju. Nie wiem co podziała na wasze dziecko, ale przeszukajcie Internet i znajdziecie mnóstwo sposobów. I uwierzcie mi, że nie minie kilka chwil, a będziecie tęsknić do momentów, kiedy jedyne czego potrzebowało wasze dziecko, to przytulenie. Kiedy wszystkie jego problemy mogliście ukoić, poprzez ukołysanie go do snu. Będzie wam tego niesamowicie brakowało, więc zamiast z tym walczyć ? nacieszcie się tym, póki macie możliwość.*na podstawie Dangers of ?Crying It Out?Źródło : blogojciec

Nastolatek tez tez poczuje się odrzucony jak mu nie przyniesienie matka piwa. Jego zdaniem to tez potrzeba 

Pasek wagi

.Puckolinka. napisał(a):

maharettt napisał(a):

JeszczeRazzz napisał(a):

maharettt napisał(a):

za bardzo się przejmujesz tym rykiem. Jak najedzony przesunięty u nic mu nie dolega to nie umrze od płaczu. Tym bardziej z byle powodu 
Właśnie nie potrafię mieć takiego podejścia. Zaspokajam jego potrzeby, a i tak ciągle płacze. Raz w całym tym stresie i zdenerwowaniu, kiedy musiałam ubrać się na wyjazd z nim do rehabilitantki zostawiłam go w wózeczku mimo, że płakał i po prostu poszłam do łazienki się ogarnąć, nie zwracając na to uwagi, poprostu coś wtedy we mnie pękło. Po ok 7 min kiedy wróciłam był cały bordowy, mokry od łez i spocony, aż czoło miał mokre. Czułam się z tym okropnie....
No właśnie i on to wykorzystuje. Wychowujesz malkontenta i szantazyste emocjonalnego.  Po kilku takich razach jaj nie ugniesz się pod jego wymuszanie to przyjmie do wiadomości ze marka tez człowiek i się uspokoi A i to ze płacze ( pomijam poważne powody)  to jego decyzja 
Ty jesteś nienormalna?  Mówimy O niemowlaku a nie o 16 latku. Później się ludzie dziwia że mlodziez ma problemy emocjonalne. Masakra mam nadzieję że nie masz dzieci. A jeśli masz to im mega współczuję serio. 

Te problemy wynikające z tego ze mamusia kolo nich przez większość życia szalała i nagle stwierdziła że nie tedy droga, bo zachcianki były coraz bardziej absurdalne. 

Nie jestem za takim wychowaniem robieniem wszystkiego co dziecko chce do płacze.  Rodzic jest id tego by decydować co dla niego dobre,  zwłaszcza dla niemowlaka 

Pasek wagi

WyjdaWamGaly napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

ConejoBlanco napisał(a):

Wg mnie Twoje uczucia wykraczają poza normę, masakryczne zmęczenie i zwątpienie są częścią macierzyństwa, ale takiemu poczuciu beznadziei, jakie opisujesz, bliżej do depresji poporodowej. Dobrze by było poradzić się specjalisty. Męża chyba jednak tłumaczysz, sorry ale praca do 18 i częściowa nieobecność w weekendy to żadna pomoc, zwłaszcza w Twoim stanie i należałby mu się kop w dupę.
Więc kto ma pracować na rodzinę?? Ma się mąż zwolnić żeby jej pomóc?? Autorko, bardzo Ci współczuję. Mam 3,5 miesięczną córeczkę, ale jest grzeczna bardzo. Praktycznie nie wiem co to płacz czy noszenie. Miała jednak około miesiąca temu gorszy tydzień i całe dnie płakała, to też byłam wykończona, a to tylko tydzień. Jesteś bardzo silna i dzielna. To minie, zobaczysz. Zazwyczaj mija a matki szaleją za swoimi dziećmi. Jeśli masz kogoś, np teściową, matkę czy siostrę, poproś o pomoc. To nie wstyd. 
Nie musi sie zwalniac, ale w praktyce w wiekszosci par wyglada to tak ze Pan zmeczony po pracy zasiada przed telewizorem z pilotem w reku i czeka az zona pod nos podlozy talerz a nastepnie go zabierze i umyje jednoczesnie bawiac dziecko. Praca w domu to tez praca. Nie mniej meczaca bo autorka przy tak absorbujacyn dziecku nie ma ani minuty na odpoczynek. Na za przeproszeniem spokojne wys... sie. Mezowi korona z glowy nie spadnie jak przyjdzie o tej 18 i powiedzmy po zjedzeniu od 18.30 do 19.30 dzieckiem sie zajmie w 100% zeby matka sie magla wykapac, wlosy umyc czy nawet kurna ten serial przez godzine obejrzec i oderwac od tej rzeczywistosci w ktorej utknela. Wiec jak maz wraca do domu to obowiazki dzielimy 50 na 50. I nie ma zmiluj. To samo sie tyczy weekendow. Praca zawodowa wcale ale to wcale nie jest ciezsza od pracy w domu przy opiece nad dzieckiem tym bardziej ze tatus musi sie wyspac bo rano idzie do pracy, ale mama juz nie ma tego przywileju chociaz dzieciak od bladego switu wrzeszczy. 
Ale to nie było do autorki tematu, tylko do Pani, która napisała, że autorka tematu tłumaczy męża, i że on jej wcale nie pomaga. Więc się zapytałam tej Vitalijki, co ma w takim razie zrobić mąż autorki tematu. Ja przecież doskonale wiem, że nawet jeśli mąż jej nie pomaga bo pracuje, to pracować musi. No bo ktoś zarabiać musi. U mnie było tak samo na początku, jak urodziłam to męża przy nas nie było bo wracał jak mała spała bo praca, bo budowa itp. Więc źle mnie zrozumiałaś, bo ja to napisałam w odpowiedzi na post Vitalijki ConejoBlanco. EDIT: no ja się zgadzam z każdym zdaniem, które napisałaś, ale autorka tematu napisała, że mąż po powrocie kąpie dziecko i usypia. A w niedziele odciąża autorkę. Więcej zrobić nie może, bo kiedy? no moja córka chodzi spać o 19 a nawet przed, więc ile tej opieki zostaje takiemu ojcu? 

Z tego co napisała to mąż dużo pomaga 

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

Nastolatek tez tez poczuje się odrzucony jak mu nie przyniesienie matka piwa. Jego zdaniem to tez potrzeba 

Statszym dzieciom i nastolatkom się tłumaczy. Zresztą, zanim dorosną do nastoletności, to się je wychowuje. Zostawianie niemowląt płaczących jest okrutne i wyrządza im trwałą krzywdę. Tego nie wolno dziecku zrobić.

maharettt napisał(a):

sadcat napisał(a):

maharettt napisał(a):

JeszczeRazzz napisał(a):

maharettt napisał(a):

za bardzo się przejmujesz tym rykiem. Jak najedzony przesunięty u nic mu nie dolega to nie umrze od płaczu. Tym bardziej z byle powodu 
Właśnie nie potrafię mieć takiego podejścia. Zaspokajam jego potrzeby, a i tak ciągle płacze. Raz w całym tym stresie i zdenerwowaniu, kiedy musiałam ubrać się na wyjazd z nim do rehabilitantki zostawiłam go w wózeczku mimo, że płakał i po prostu poszłam do łazienki się ogarnąć, nie zwracając na to uwagi, poprostu coś wtedy we mnie pękło. Po ok 7 min kiedy wróciłam był cały bordowy, mokry od łez i spocony, aż czoło miał mokre. Czułam się z tym okropnie....
No właśnie i on to wykorzystuje. Wychowujesz malkontenta i szantazyste emocjonalnego.  Po kilku takich razach jaj nie ugniesz się pod jego wymuszanie to przyjmie do wiadomości ze marka tez człowiek i się uspokoi A i to ze płacze ( pomijam poważne powody)  to jego decyzja 
Moze nie całkiem na temat ale o pozostawianiu placzacego dzieckaZagrożenia WYPŁAKIWANIA SIĘDzięki neurologii, wiadomo obecnie jakie skutki, może mieć zostawianie dziecka, żeby się wypłakało i samo zasnęło. Nam dorosłym, taka metoda wydaje się niemal nieszkodliwa. No może poza niewielkim stresem dla dziecka. Ten stres nie jest jednak niewielki, a jego efekty mogą być długotrwałe z powodu substancji, jakie wytwarzane są w mózgu, podczas tak silnych, negatywnych przeżyć u małego dziecka. Tymi efektami może być zmniejszona inteligencja, częstsze choroby, zaniepokojenie i ogólnie pojęte wyalienowanie. Jest to jednocześnie bardzo dobry sposób, żeby przekazać ten sam, błędny wzorzec, kolejnej generacji. Zresztą wyobraźmy sobie, że osoba, która nas kocha, porzuca nas na bliżej nieokreślony okres czasu, zamyka samych w pokoju i gasi nam światło. Jak my byśmy się z tym czuli? Po pół godziny, po godzinie, po trzech? Nie wiedząc jak długo mamy tak siedzieć? Nie mając żadnej możliwości wyjścia?DZIECKO NIE POTRZEBUJE DODATKOWYCH POWODÓW DO PŁACZUWielu ludzi powtarza jak mantrę, że każde dziecko musi sobie dużo popłakać. Że to jest potrzebne, a nawet że pomaga to w rozwoju głosu. Jeśli się jednak nad tym zastanowić, jest to kompletna bzdura. Już w prehistorii, rodzice noworodków musieli się nauczyć jak zapewnić dziecku opiekę tak doskonałą, żeby nie płakało w ogóle. Inaczej mogli spodziewać się wizyty drapieżników, skuszonych płaczem dziecka, sygnalizującym łatwą ofiarę. Tak było przez niemal cały znany nam okres historii. Dopiero w dwudziestym wieku, kiedy zaczęła się migracja ludzi ze wsi do miast i tempo życia wzrosło, nagle pojawili się ?naukowcy? twierdzący, że dziecko nie powinno przeszkadzać dorosłym w życiu. Wierzący (bo naukowych dowodów nie mieli, a jeśli już jakieś były, to zaprzeczające ich teoriom), że dziecko, które wychowa się samodzielnie, bez wsparcia ze strony rodziców, będzie również samodzielne w dorosłym życiu. Niestety, było zupełnie przeciwnie.NAUKOWE UZASADNIENIE*Jeśli człowiek jest pod wpływem dużego stresu (a wielogodzinne płakanie dziecka, jest dokładnie taką sytuacją), połączenia neuronowe zostają uszkodzone. Niszczone są synapsy, a jest to szczególnie niebezpieczne, w przypadku młodego, dopiero wykształcającego się umysłu. Podczas takich sytuacji wytwarzany jest hormon kortyzol. Jeśli jest go zbyt dużo, niszczy on wiele neuronów. Podczas pierwszego roku życia, rozmiar mózgu zwiększa się trzykrotnie. Kto wie, jakie połączenia mogą się nigdy nie utworzyć albo zostać całkowicie wymazane, z powodu ?zwykłego wypłakiwania się?? Te problemy, mogą przełożyć się w przyszłości, nawet na zaburzone funkcjonowanie całego organizmu, który będzie błędnie odczytywał sygnały mu wysyłane. Dzieci pozostawiane same w obliczu dużego stresu, częściej zamykają się w sobie, mają problem z pewnością siebie, z własnymi uczuciami i przestają ufać innym. Mogą spędzić całe życie, próbując wypełnić pustkę wewnątrz siebie. Rodzice też mogą zostać objęci efektami ubocznymi, poprzez zmniejszenie swojej wrażliwości na inne potrzeby dziecka. To z kolei będzie dużą przeszkodą w kolejnych etapach rozwoju.POTRZEBY DZIECKAWielu rodzicom wydaje się, że dziecko wymusza na nich opiekę. Że mają w domu małego terrorystę, którego każde żądanie musi być spełnione. I o ile w umyśle rodzica, takie myśli są całkiem normalne, o tyle w umyśle małego dziecka są niemożliwe. Fizycznie niemożliwe. Dziecko płacze, kiedy jakiejś jego potrzeby są niezaspokojone. W przypadku zasypiania, jest to chęć bycia blisko rodzica. Kocha was, więc chce być was blisko. Czy miłość malutkiej istoty jest czymś złym? Czy należy takie zachowanie karać poprzez izolację? Nikt z nas nie chce, żeby jego dziecko poczuło się odrzucone. Żeby poczuło, że nie ma swoich rodziców wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebuje. Dlaczego więc się na to decydujemy i wręcz sami tworzymy taką sytuację?CZASEM JEST CIĘŻKOJa to wiem. Z autopsji. Czasem wydaje nam się, że nie zmrużyliśmy oka przez całą noc. Jesteśmy wykończeni psychicznie i fizycznie. Jednak w większości przypadku nie jesteśmy sami. Zamieniajmy się, pomagajmy sobie, próbujmy różnych rzeczy ułatwiających zasypianie (ale leki nasenne i psychotropy zostawcie w apteczce). Muzyka relaksacyjna, ciepłe mleczko lub czasem coś bardziej sycącego, żeby dziecka nie obudził głód, a może lekkie światło w pokoju. Nie wiem co podziała na wasze dziecko, ale przeszukajcie Internet i znajdziecie mnóstwo sposobów. I uwierzcie mi, że nie minie kilka chwil, a będziecie tęsknić do momentów, kiedy jedyne czego potrzebowało wasze dziecko, to przytulenie. Kiedy wszystkie jego problemy mogliście ukoić, poprzez ukołysanie go do snu. Będzie wam tego niesamowicie brakowało, więc zamiast z tym walczyć ? nacieszcie się tym, póki macie możliwość.*na podstawie Dangers of ?Crying It Out?Źródło : blogojciec
Nastolatek tez tez poczuje się odrzucony jak mu nie przyniesienie matka piwa. Jego zdaniem to tez potrzeba 

Prosze, nie porównuj niemowlęcia do nastolatka. I nie mam zamiaru cie przekonywać (zwlaszcza, ze nie robia na tobie wrażenia, jakie procesy zachodza w tym malenkim organizmie, zreszta z tego co kojarzę, juz masz starsze dzieci to po ptokach), wiem ze bylo, jest i będzie takie podejscie jakie prezentujesz. 

Tak zupełnie na marginesie, to mało co mi tak podnosi ciśnienie, jak fraza „mąż pomaga”, gdy mowa o opiece nad wspólnym dzieckiem, czy pracach domowych.

Autorko, idź do lekarza i opowiedz o swoim samopoczuciu. 

Z czasem opieka nad dzieckiem będzie łatwiejsza. 

Byłam w podobnym stanie, ciężka cesarka, po niej to samo, co u Ciebie - ciężko, zaniedbanie, poczucie beznadziei, czarne myśli.

Straciłam w ten sposób pierwsze miesiące życia dziecka. Dlatego nawet nie oglądam zdjęć, bo wiem, że w tamtym czasie nie cieszyłam się tym, że go mam. 

Bardzo potrzebny jest tu psycholog! Ja się umówiłam, gdy syn miał pół roku (bardzo późno). I nie poszłam - z braku siły. Jednak Tobie mówię: idź koniecznie dla dobra Twojego i dziecka. Naprawdę mąż jest w stanie zostac z nim w tym czasie.

I potrzebujesz raz dziennie wyjść sama. Chocby na pół godziny, na spacer. Ale sama!

Pasek wagi

ggeisha napisał(a):

maharettt napisał(a):

Nastolatek tez tez poczuje się odrzucony jak mu nie przyniesienie matka piwa. Jego zdaniem to tez potrzeba 
Statszym dzieciom i nastolatkom się tłumaczy. Zresztą, zanim dorosną do nastoletności, to się je wychowuje. Zostawianie niemowląt płaczących jest okrutne i wyrządza im trwałą krzywdę. Tego nie wolno dziecku zrobić.
No właśnie wlawychowuje,  nie robi to co ono chce bo płacze.  

A dziecko zawsze może nie płakać z byle powodu, tak nauczone wyrośnie na memłoka

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.