Temat: Chodzenie na wesela w rewanżu

Czy jeżeli byłybyście gościem na czyimś weselu to zapraszając oczekiwałybyście, że ta osoba też do Was przyjdzie?

Pytam, bo ost w luźnej rozmowie poznałam opinię ludzi, którzy twierdzą, że bycie na czyimś ślubie nie jest zobowiązaniem.

Dla mnie oczywiste jest, że jeśli ktoś u mnie był, przyjechał, zainwestował w strój, wygląd i dał kopertę czy też inny prezent, to dziwnie potem olać taką osobę. Ja nie mogę być na ślubie kuzyna, ale on u mnie był. Dlatego jakiś prezent mu przekażę. I wiem, że prezent nie jest najważniejszy, ale ludziom to nawet kartki z życzeniami szkoda wysłać.

To zależy, do czasu "drugiego" ślubu mogą się między wami zmienić relacje - wtedy chodzenie z przymusu jest be sensu.

Zakładam, że na ślub i wesele zaprasza się bliskie osoby.

majowa16 napisał(a):

Zakładam, że na ślub i wesele zaprasza się bliskie osoby.
Nigdy nie zerwałaś kontaktu z bliską koleżanką? 

To zależy. 10 lat temu córka bardzo dobrej koleżanki mojej mamy brała ślub. Byli zaproszeni moi rodzice i ja. Wtedy zarówno moi rodzice jak i ja mieli dobry kontakt z panną młodą i jej rodziną. Jednak przez 10 lat sporo się zmieniło. Znajomość mojej mamy i mamy panny młodej uległa rozluźnieniu, każdy ma więcej obowiązków, czasem spotkają się gdzieś przypadkiem, czasem wyjdą gdzieś na kawę czy drinka, ale bardzo, bardzo rzadko, a dawniej widywały się praktycznie raz w tygodniu. Ja nie mieszkam już w mojej rodzinnej miejscowości, więc tej dziewczyny, która brała wtedy ślub praktycznie w ogóle nie widuję. Jej rodziców trochę częściej. Więc jakoś dziwnie byłoby zaprosić na mój ślub kogoś, z kim w tym momencie nie mam kontaktu. 

Pasek wagi

Gdybym zerwała, to zapewne bym jej nie zapraszała. Więc nie byłoby tej całej rozkimy czemu X nie przyszła.

10 lat to bardzo długo.

Mnie osobiscie przerobiła kuzynka u której byłam. Ona do mnie nie przyszła, a potwierdziła, że będzie. Mają 2 dzieci, więc wiecie ile poszło na talerzyki, a kontakt mamy cały czas.

Wniosek z tego taki, ze dostała ode mnie niemały prezent i jeszcze płacić za jej nieobecność musiałam. Bo dziecko miało gorączkę.

I tak myślę, że w swojej naiwności to ja bym męża do kościoła wysłała, żeby złożył życzenia, przeprosił za nieobecności wręczył już naszykowany preznet. A ona się nie odezwała chociaż minęły 2 mce.

Nie przyjść to jedna sprawa, a nie poinformować o tym odpowiednio wcześniej, to inna. Dla mnie akceptowalne jest to, że ktoś nie przyjdzie do mnie mimo że ja u niego byłam. Ludzie mają różne powody i sytuacje życiowe. Ale oczekuję, że ten ktoś zadzwoni, złoży życzenia i powie, że go nie będzie (i tu z reguły poda powód). Moi goście w tym zakresie spisali się na medal, chociaż oczywiście nie wszyscy byli.

"Czy jeżeli byłybyście gościem na czyimś weselu to zapraszając oczekiwałybyście, że ta osoba też do Was przyjdzie?" - czytałam kilka razy, bo myślałam, że może nie rozumiem pytania, a potem nie mogłam uwierzyć, że w ogóle można takie pytanie zadać. Dla mnie to oczywiste, że nie oczekiwałabym, że ktoś przyjdzie na moje wesele, bo ja byłam u niego. Przecież obecność na weselu nie opiera się na wymianie kopert. Okropne jest takie myślenie "ja jemu coś dałam, to teraz chcę też coś w zamian". Jeżeli do kogoś idę to idę, bo chcę z nim spędzić czas - nie dlatego, żeby potem zapełnić własną salę. Ludzie mogą mieć różne powody, żeby nie przyjść - relacje się mogą zmienić/popsuć, ktoś może mieć inne plany, albo nie móc sobie pozwolić finansowo na przyjazd. A już dawanie prezentów/kopert z myślą, że się kiedyś zwróci? - skrajnie chore. Daję prezent, bo chcę - nie dlatego, żeby kogoś zobowiązać do rewanżu.

Wilena- czytałaś i chyba dalej nie zrozumiałaś. Bo całą sprawę sprowadziłaś do koperty z kasą. A nie pomyślałaś, że okropne jest to, że było się u kogoś na ślubie i weselu, a ta osoba miała gdzieś uczynić komuś ten sam zaszczyt? Ja rozumiem argument finansowy, ale przyjście na sam ślub nic nie kosztuje, albo wysłanie kartki z życzeniami to 2 zł albo nawet głupiego sms....serio

Wiec mam taką rozkiminę, czy angażując się w ślub kogoś, kto mnie miał gdzieś na moim, nie byłam przypadkiem zapełnieniem listy gości dla statystyki.

I druga sprawa, że ktoś się zapowiedział i nie przyszedł. Czy kultura nie wymaga w żaden sposób się osobiście odezwać, przeprosić, powiedzieć cokolwiek ? Czy tylko ja jestem na tyle dziwna, że wiedząc, że ktoś za mnie zapłacił to jednak odwiedziłabym tę osobę?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.