Temat: głupi temat na dziś wieczór...

...jutro będę się go wstydzić, a za kilka dni poczuję się jak idiotka... no ale... 

kurczę, dziewczyny... mam 38 lat, jestem z człowiekiem od 20, mamy 10-letnego syna, mieszkanie na kredyt, życie stabilne jak jasna cholera, ale że człowiek nie jest nieśmiertelny postanowiliśmy ten związek udokumentowac. Niby formalność, niby nic wielkiego, urząd, jakis elegantszy ciuch niż zwykle, kilka najbliższych osób, mały obiad... a ja nagle... z przeproszeniem osrana... tak jakby coś się miało zmienić, coś bezpowrotnie zamknąć, coś nieznanego rozpocząć... a wieczór jak co kilka tygodni z piwem i dyskusjami z partnerem-przyszłym-męzem (własnie poleciał po grolsha), tylko ja jakaś spięta...

nie ukrywam, liczę na kilka słów podszytych politowaniem ;), bo i mnie samej wydaje się to wszystko śmieszne... ale głupi nerw jest ;)

czego się boisz - spróbuj odpowiedzieć sobie na to pytanie przede wszystkim :)

Powodzenia na nowej drodze życia! :D a propos braku zmian

A tak serio - też bym się denerwowała. Mimo wszystko ślub jest rzeczą w naszym społeczeństwie JESZCZE pożądaną, tj. wyniesioną z domu jakby nie patrzeć. Jakiś symboliczny przełom.

tak właśnie się czuję, dociera do mnie, że symbolicznie, mniej lub bardziej, wkraczam nowe społeczne rejony, z nowym nazwiskiem, nową tożsamością... po prostu jestem zaskoczona sama sobą, chyba tym bardziej, że juz się tego po sobie nie spodziewałam :)

Chyba każdy by się denerwował na Twoim miejscu, ale spokojnie - to tak naprawdę niewiele zmienia,  będziecie przecież taką samą rodziną jak wcześniej ;) tylko oprócz tego więcej uprawnień z punktu widzenia prawa. To na pewno przeżycie, ale z drugiej strony fajne - bo to fajne zwieńczenie na te 20 lat razem :)

Pasek wagi

Córka mojej szefowej wzieła ślub po 12latach bycia razem. Ostatnio zapytałam czy to coś zmieniło, powiedziała, że tak, na lepsze. Tobie też tego życzę:))

Pasek wagi

No wiesz, w pewnym sensie jest to proces zmiany tożsamości, nic dziwnego, że się boisz ;) 

Człowiek się ogólnie boi zmian. Tylko warto pamiętać, że może się też zmienić na lepsze ;) Powodzenia!

chyba coś głupszego mam na myśli niż rozwód, a mianowicie brak prawa do fantazji, bo już nie wypada, bo staje się to naprawdę nie w porządku :)

Cyrica napisał(a):

chyba coś głupszego mam na myśli niż rozwód, a mianowicie brak prawa do fantazji, bo już nie wypada, bo staje się to naprawdę nie w porządku :)

Ale dlaczego? :) fantazje można mieć zawsze - zależy jakie masz na myśli? Fantazje w związku? Po ślubie trzeba o nie dbać podwójnie, żeby nie zapaść się na kanapę w kapciochach. Fantazje w głowie? Ale dotyczące czego - seksu, innych ludzi? Każdy jakieś ma. I dopóki nie wpływa to na związek i nie są wprowadzane w życie (mam na myśli te, których nie mozna spełnić ze swoim ślubnym :D) to nie widzę w tym nic złego.

Pasek wagi

aaaale oczywiście Rico, że właśnie tak jest... tylko pierdoły się po łbie kołaczą i nie chce mi się dzis udawać, że jest inaczej, stad ten wątek, za który juz pewnie pojutrze trzepnę się w głupi łeb.. ;)

Jani, właśnie o wszystko, ja oczywiście od zawsze jestem orędowniczką myśli, ze każdy człowiek ma swoje to, co ma swoje i nikomu nic do tego, ale w takim dniu taka słabość...  iść spać, i nic mądrzejszego :)

dzięki dziewczyny! na pewne rzeczy nie ma mocnych :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.