Temat: Ślub 2012r.

Zapraszam wszystkie Panny Młode roku 2012 ;)

Tutaj pomagamy przetrwać przygotowania jak i czas, który został do Tego dnia, zadajemy pytania, odpowiadamy na nie, pomagamy rozwiązywać wszelkiego rodzaju dylematy i .. ucinamy sobie luźną pogawędkę :)

Ja jestem pierwsza ! :)





Daty i imiona aktywnych Panien Młodych - Najpiękniejszych i Najszczuplejszych ;)

ZMOTYWOWANA1989 -     Klaudia -     16.06.2012r
xAGUSIAx -      Agusia -      16.06.2012r
XENA -      Ksenia -      czerwiec 2012r
SELINKA -      Monika -      14.07.2012r
DANAEGARDEN87 -      Olka -      28 styczeń 2012r
KKASKAA -      Kaśka -      kwiecień 2012r
YTSEJAM -      Gośka -      lipiec 2012r
DRSKA -      Marta -       28 kwiecień 2012r
ILLKA -      Ilona -      maj/czerwiec/lipiec/sierpień 2012r
BEKAA -      Judytka -      czerwiec 2012r
ISAA -  ?    -      wrzesień 2012r
BIEDRONKA1985 -     Agnieszka -     25 sierpień 2012r

agusia... ja najpierw byłam zaskoczona, a potem się spodziewalam. pisałam już kiedyś moją historię na forum, ale napiszę jeszcze raz w tym wątku :-)

zaczęło się od... zerwania z moim byłym - kilka dni przed sylwestrem i rozpoczeciem 2009 r. byliśmy razem prawie 4 lata w związku na odległość, ale największe emocje miały miejsce wcześniej - nie będę opisywać, bo przecież nie o tym temat. w każdym razie coś się wypaliło, coś się skończyło. postanowiłam zacząć nowe życie :-). stwierdziłam wówczas, że w wieku 21 lat jestem totalnie niedoświadczona w kwestii randek. wcześniej, w lo, byłam nieszczęsliwie zakochana, potem kilka lat tkwiłam w związku - ujmijmy to "niedopasowanym".

"czas na randki" - powiedziałam sobie. to nie miały być "randki z perspektywą na związek". to miały być luźne męsko - damskie spotkania, drobne flirty, poznawanie siebie. byłam w połowie 3 roku studiów i mieszkałam w akademiku.

na pierwszy ogień poszedl A., którego spotkałam w szkocji kilka miesięcy wcześniej, kiedy odwiedzałam przyjaciółkę (on tam pracował, a również pochodził ze szcz., miał tu mieszkanie). chyba mu się spodobałam, bo wymieniliśmy się gg.

1 randka była w połowie stycznia. było super - byliśmy w chińskiej restauracji i na bilardzie :-). rozmawiało się super, mieliśmy tyle wspólnych zainteresowań! panowała romantyczna i taka hmm... ciekawa atmosfera. A. chciał spotkać się jeszcze raz przed swoim odlotem do szkocji (studiował w szczecinie zaocznie i przylatywal tu na egzamy), ale powiedziałam, że NIE, bo mam koło.

wróciłam do akademika i wypiłyśmy z moją współlokatorką po lampce wina, wznosząc toast za moją wolność i za randki.

w A. chyba obudził się instynkt lowcy, bo jeszcze tej nocy zadzwonił do mnie prosił, żebym jednak znalazła trochę czasu na spotkanie. powiedziałam, ze ok., że może iść ze mną do kościoła :P (tak na odczepnego), a on się zgodził.

po tym kościele poszliśmy jeszcze do tureckiej knajpy.

potem A. wyleciał jeszcze na 2 tygodnie do scotlandu.'

w tym czasie w moim życiu działo się trochę złych rzeczy, pojawiały się problemy, w dodatku jedna z cięższych sesji na studiach prawniczych... nie było ciekawie.

dlatego pod koniec stycznia, kiedy A. miał wrócić naprawdę się ucieszylam. moja współlokatorka pojechała na trochę do domu, więc postanowiliśmy, że kolację zjemy u mnie.

A przyszedł z winem i kwiatami, a ja przygotowałam romantyczną kolację. było tak... fajnie :-) strasznie fajnie. czas płynął tak szybko, ciekawie, całowaliśmy się i rozmawialiśmy, piliśmy wino. w pewnym momencie poczułam się zmęczona, ale nie znużona. najzabawniejsze bylo to, że A. nie wychodził... ale nawet mi to nie przeszkadzało. jego obecność była czymś takim totalnie naturalnym i normalnym. tak jakby byl w moim zyciu ZAWSZE. i zwyczajnie zasnęliśmy. i wszystkie kolejne noce spędzaliśmy razem, aż A. musiał znów wyjechać.

myślałam, że następne spotkanie będzie dopiero w maju, na komunię jego chrześnicy, ale A. stwierdził, że nie możemy spędzać walentynek osobno. przyleciał...

potem, kiedy już znowu był w szkocji, codziennie rozmawialiśmy na skype. podobał mi się ten związek. bylam przyzwyczajona do związku na odległość, znałam tę formę i czułam się w niej dobrze - miałam czas dla siebie i sama decydowałam co robić. A. planował, że wróci w październiku.

pewnego dnia w marcu A. zadzwonił i powiedział, że wraca 1 maja. na stałe. że nie może żyć beze mnie. że rzuca wszystko - świetną pracę w szkockim biurze, mieszkanie w councilu (które za kilka lat miałoby się stać jego własnością), swoich znajomych i dotychczasowe życie. i wraca do polski, do niepewnej przyszłości, do bezrobocia, do niewyremontowanej kawalerki i - do mnie.

a ja nie bylam na to gotowa.

owszem, czułam się zakochana w A., ale nie wyobrażałam sobie tego, że mam widzieć swojego chłopaka codziennie. to bylo coś nowego i to gwałtownie nowego. wcale tego od A. nie oczekiwałam.

a jednak cieszyłam się i - może trochę egoistycznie i po kobiecemu byłam z siebie dumna, że wzbudzam w kimś tak silne uczucia. czulam się doceniona i dowartościowana, a tego enneagramowe 4-ki (indywidualiści) potrzebują najbardziej.

potem był powrót A., moje 1,5 godzinne czekanie na dworcu (bus z berlina miał opóźnienie), wyjazd na majówkę nad morze i sielanka. pierwsze tygodnie maja, to była prawdziwa sielanka. często spałam u A. w mieszkanku, a w połowie maja przespałam się z nim w sensie ścisłym :P i to był mój pierwszy raz (z eksem nie doszliśmy tak daleko).

rano byłam w szoku. A - zachwycony. co teraz - myślałam gorączkowo. co teraz?

- TERAZ musisz mi się oświadczyć, jesli jesteś dżentelmenem! - wypaliłam.

- teraz? zdziwił  się A. i zamyslił. po chwili usmiech wypełznał na jego twarz - NO DOBRA!!!

i poszliśmy wybrać pierścionek. :-) a potem do ogrodu różanego, gdzie padło jego: "czy zostaniesz moją żoną?" i moje"tak". potem zamieszkalismy razem i mogę powiedzieć, że żyjemy długo i szczęśliwie, ale nie jest do konca własnie tak. czasem czuję się strasznie nieszczęśliwa (rzadko i zazwyczaj nie z winy A., taki mam charakter, że wszystko przezywam strasznie intensywnie), a czasem bardziej szczęśliwa niż kiedykolwiek mogłabym sobie to wyobrazić i wymarzyć.

                                                                   the end

 

napiszę jeszcze, że wszystko to rozegralo się w pierwszych miesiącach 2009 r., a nasz slub odbędzie się 28.01.2012 r. - akurat w naszą 3 rocznicę bycia razem :-). o naszych zamiarach powiedzieliśmy rodzicom dopiero w święta BN 2010 r. - wcześniej nie wchodzilo to w grę, ze wzgledu na ich "najpierw studia, potem ślub" :-) no więc kończę studia i wychodzę za mąż.

ale się rozpisałam... z drugiej strony raczej ciężko byłoby mi w 2 zdaniach wyjaśnić, co jak i dlaczego.

 

teraz czekam na wasze historie - jeśli oczywiście chcecie! :-)

Pasek wagi
Ja swojego poznałam na koncercie, na który żadne z nas nie chciało iść. Jego wyciągnęła siostra, mnie kumpel. Strasznie się obydwoje spiliśmy i były tańce, całowanie i przytulanie i ogólnie rock and roll. Parę dni później napisał, że chce się ze mną spotkać. Zgodziłam się z mocnym postanowieniem, że powiem mu, że nic z tego nie będzie...i tak już zostało. A oświadczył mi się w rocznicę, dokładnie trzy lata po tym, jak się poznaliśmy
no w zwariowany sposób poznałyście  swoich   wybrańców :P  ja swojego poznałam na fotce.pl 
ooXENAoo ja swojego M. też poznałam na fotce.pl .. ;D

Było to 12 listopada 2007 roku. :) Napisał do mnie. Ja odpisałam i tak się zaczeło.
Na następny dzień się spotkaliśmy. Poszlismy do restauracji. Potem był spacer. Rozmawialiśmy i wpadliśmy sobie w oko . ;D
Oboje byliśmy "po przejściach". On wrócił do Polski z Anglii i spotkał swoją dziewczynę na mieście całującą się z jego ''kumplem''. Ja dowiedziałam się że mój chłopak ma narzeczoną (byliśmy 3 lata razem) i ona zadzwoniła do mnie .. :/
Tak więc..
Zaczeliśmy sie spotykać codziennie po mojej szkole.
Od 23 listopada 2007 jesteśmy razem.
Zostałam poproszona o rękę 7.08.2010 roku.
Rozmawialiśmy wcześniej o zaręczynach, ale w żartach raczej. Nie wiedziałam że M. zamierza oświadczyć mi się akurat tego dnia. Zaprosił mnie do restauracji. Byliśmy wtedy w Anglii. Gdy skończył mówić i padło najważniejsze pytanie ja patrzałam na ten cudowny pierścionek który był w pudełeczku. M myślał że się zastanawiam, a ja byłam w szoku. Pierścionek był taki jak sobie wymarzyłam. Łzy mi ze szczęścia poleciały i  w końcu powiedziałam: ''TAK" :):)

Zadzwoniłam od razu do wszystkich przyjaciółek i krzyczę do nich wychodzę za mąż .. xD

Pamiętam że M. biegł mi jeszcze po doładowanie do sklepu .. ;D

Najlepsze w tym wszystkim że moi rodzice i siostra dowiedzieli się dopiero jak wróciliśmy do Polski, czyli w listopadzie :)
 my sie spotaklismy w moim miescie. spacer poszlismy do kawiarni herbatka.  dal mi  wusiorek sliczny a ja ze bylam dzien wczesniej w czestochowie kupilam mu  różaniec do portfela.   odrazu mi sie spodobał  on raczej byl na dystans.  jeszcze w tm czasie kochal sie w  takiej jednej....  kiedys chciala rozwalic nasz zwiazek  powiedziala mu ze albo ona albo ja i wybral mnie. kiedys jak wspominalismy to mowil ze mial sie po wyzycie juz do mnie nie odezwac. wsomie mialam te ponad 100 kg to nie ygladalam za dobrze,,,,
2.04.2009 sie poznalismy.  a 5.12.2010 mi  sie oswiadczyl a ze  do domu przyjechal w garniturze z kwiatkami to mama wiedziala i siostra tez i pierwsze co to do kumpeli napisałam xD 
Każda z Nas ma inną historię .. :D Ale spotykamy się w tym samym miejscu . :P
http://www.youtube.com/watch?v=t_7QDy6UOm8   sliczna piosenka 

dziewczyny, super bylo poczytac wasze historie - to takie romantyczne :-)

xena, bardzo lubię poezję śpiewaną, piosenka jest faktycznie śliczna, ale nie wiem, rozpatrujesz ją pod kątem 1 tańca? bo na 1 taniec brzmi mi trochę ponuro - mówię o samym wykonaniu, nie o tekscie.

Pasek wagi
Ja bym chciała coś spokojnego a zarazem żywego by nikt się nie nudził patrząc na Nas.. ;D
M. się upiera nad Metallicą - Nothing Else Matters .. xD Jest szalony. ;P

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.