Temat: Po jakim czasie zaręczyny/ślub/zamieszkanie razem?

Jak uważacie? Po jakim czasie od poznania powinna być jakaś zmiana w życiu tj. zaręczyny, ślub, zamieszkanie razem czy też ciąża? Nie chcę dywagacji - zależy od wieku, pracy etc. Chodzi mi o osoby 20+, z pracą.

Wiadomo, że nie każdy uważa ślub czy zaręczyny, dlatego piszę, "Po jakim czasie powinien nastąpić drugi etap"?
I jeszcze jedno - czy dla was związek 5+ lat, w którym nie mieszka się razem, nie ma ślubu, a zaręczyn nie widać, i spotyka się jak dzieci z gimnazjum, tj. w domu, za ścianą mamusia - ma jakiś sens?

U Nas nie było na szczęście takiego zastanawiania. Jego propozycja wspólnego zamieszkania została przyjęta za ogromną aprobatą po 8 miesiącach. W grudniu po urządzeniu mieszkania zamieszkaliśmy razem, a w maju ustaliliśmy datę ślubu. Na sierpień2015r. Mamy takie samo wyobrażenie siebie, związku, rodziny w przyszłości i chcemy być ze sobą. To mi wystarczy i cieszę się że nie kręcą się po mojej głowie dylematy czy On mnie chce, czy nie zaskoczy Nas tzw. PRZECHODZONY ZWIĄZEK.

Pasek wagi

koleżanka mi kiedyś powiedziała, że nie zna związku , gdzie po 5 latach nie było zaręczyn a związek się nie rozpadł. 

My po roku zamieszkaliśmy razem, rok mieszkaliśmy u mojej mamy, potem przeprowadziliśmy się na swoje i były zaręczyny (po 2,5 latach związku) a po 4 latach związku ślub.

FabriFibra napisał(a):

Dla mnie zaręczyny, ślub czy dziecko są nieistotne, najważniejsze aby mieszkać razem. Wtedy możesz zobaczyć kim naprawdę jest Twój wybranek. Moja siostra nie mieszkała z narzeczonym przed ślubem i cóż ... do bardzo wielu niewygodnych rzeczy musiała się przyzwyczaić i jestem pewna, że jakby pomieszkała z nim z 2 lata przed ślubem, to by tego ślubu nie było. Zamieszkanie razem myślę, że po półtorej roku jest w sam raz.

Amen i polac tej pani.

My zamieszkalismy razem po roku - zareczyny byly niespodzianka, slub wzielismy po 6 latach razem. Nie wyobrazam sobie powaznego zwiazku bez wspolnego mieszkania - ludzie maja swoje nawyki, ktorych nie widzi sie na cotygodniowej randce z mamusia w pokoju obok.

My jesteśmy 3 lata razem, nie mieszkamy razem oficjalnie, ale śpimy u siebie i ja przebywam u niego bardzo często. Całkowicie przeprowadzimy się po ślubie bo onarazie odkładamy na wesele. Ale jeśli chodzi o złe nawyki to znamy je już od podszewki. Rozrzucane skarpetki, czy nie domknięta klapa od ubikacji nie są powodem, żebym rezygnowała z życia razem, najważniejsze że się kochamy, oboje pracujemy i szanujemy pracę, mamy podobne poglądy na życie, rodzinę na dzieci. :D 3 lata razem, niedawno się zaręczyliśmy, ślub za ok. rok. 

Ja też się nad tym wszystkim zastanawiam.

Zaczęliśmy być  razem jeszcze w liceum, mieliśmy po 18lat. Potem były studia, cały czas spędzaliśmy razem, bardzo często spaliśmy jeden u drugiego, a przez półtorej roku w sumie razem mieszkaliśmy. Najgorzej zawsze znosiłam wakacje, bo jak wracaliśmy do domów, to już nie widywaliśmy się tak często, bo każdy miał coś to zrobienia w czy przy domu. Ale potem znowu powrót na studia i znowu cały czas razem. W tym roku skończyłam studia i jak to już w domu bywa, nie widujemy się tak często jakbym chciała. 

Na początku związku rozmawialiśmy o wszystkich planach na przyszłość. Wiedziałam, że chciałby spędzić ze mną resztę życia, że do 30 chciałby mieć już dwójkę dzieci... A teraz... minęło już prawie 6lat jak jesteśmy razem i nic się nie dzieje. Nie było zaręczyn, rozmów o ślubie też nie ma. A mi tak szczerze mówiąc jest po prostu bardzo przykro. Wszyscy w naszym otoczeniu albo mają ustaloną datę ślubu, albo się zaręczają, albo są już po ślubie. A my dalej w tym samym miejscu. Jak już ktoś napisał czuję się jak jakiś taki uczniak i spotkania w domu, a za ścianą rodzice... O każdych zaręczynach, czy wiszących zapowiedziach oczywiście mu mówię, ale jakoś żadna rozmowa się nie zaczyna. Parę miesięcy temu przy rozmowie powiedział, że jest pewny, że chce iść ze mną przez życie. Jak jego kuzynka mu przygadała o zaręczynach, to powiedział, że "nad tym pracuje". Tylko, że to było w lutym... Nie wiem co już o tym wszystkim myśleć, ale nie potrafiłabym dać ultimatum, że albo zaręczyny/ślub albo roztanie.

Wiek +25 wtedy, praca stała oboje.
Zaczęliśmy randkować w sierpniu, w grudniu ze sobą zamieszkaliśmy, zaręczyny po roku, ślub 9 miesięcy po zaręczynach.

Myślę, że to kwestia indywidualna. Nie ma moim zdaniem jednej recepty na to kiedy powinien nastąpić kolejny etap. I nie ma zasady czy szybko, czy wolno, czy latami, czy na spontanie...nic  nie gwarantuje udanego związku. Wszystko zależy od danych osób. Jeden będzie chodził z dziewczyną pięć lat i zostawi ją z dnia na dzień, a drugi ożeni się po miesiącu i będę super parą na zawsze.

meryZpakamery, świetnie to ujęłaś. :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.