Pytanie kieruję do Vitalijek zaręczonych lub zamężnych.
Czy też miałyście/macie tak, że atmosfera się trochę zagęszcza, a każda bzdura nagle urasta do wielkich rozmarów?
Bardzo kocham swojego mężczyznę, od roku imeszkamy razem, widzieliśmy się w róznych sytuacjach, chorobach, smutkach, radościach, nerwach, stresach, pmsach, etc. ...
Wiem, że mogę na niego liczyć, pomagamy sobie w domu, staramy się dzielić obowiązkami, przy nim nawet chora i rozmemłana czuję się jak jego królowa, nie ogląda się za innymi, w łóżku jest nam dobrze. jest moim partnerem, kochankiem, przyjacielem. Pociąga mnie też fizycznie i mamy wielką tolerancję dla swoich słabości.
A mimo to, ostatnio każda najmniejsza bzdura niezmiernie mnie frustruje, stresuje, zaczynam myśleć, czy to na pewno ma sens...
Ślub to dla mnie bardzo ważny krok i wielkie wydarzenie, a nie tylko papierek.
Chciałam zapytać o Wasze przeżycie w tym temacie.