Temat: Kochanka - czyja wina? czyli zdrada

Hej, 

ostatnio po pewnej analizie z przyjaciółką doszłyśmy do wniosku, że na palcach jednej ręki możemy policzyć pary wśród znajomuch/rodziny w których nie było zdrady. No a przecież o ilu się nawet nie wie :)  W tytule napisałam kochanka ale chodzi też o kochanków - ogólnie o zdradę.

Zapraszam do LUŹNEJ rozmowy na ten temat bez oceniania postaw moralnych tej czy tego drugiego. 

Bardziej chodzi mi o Wasze doświadczenia w tym temacie - osobiste lub znajomych, rodziny. 

Jak często chodziło o sam seks a jak często ktoś budował tak na prawdę drugą - bardziej pasującą mu relację?

Ile znacie przypadków, że taki fakt rozwalił małżeństwo? 

A ile takich, że przez zdradę któregoś powstała nowa prze szczęśliwa para bo jedna osoba zdecydowała się zostawić przeszłość i zawalczyć o miłość? 

A ile znacie takich par które ciągną związki na siłę bo nie mają odwagi sięgnąć po marzenia i po prostu z godnością się rozstać. 

Chodzi o to, żebyście podzieliły się doświadczeniami, zapraszam do dyskusji :)  

znam dziewczynę , która wybaczyła 4 letni romans. wg mnie wina jest zawsze po stronie zdradzającego, bo to on zdradza. natomiast nie jeden przyłapany facet wciska żonie jakiś kit, że ktoś go omotał albo, że to żona jest winna, bo nie dawała mu dość tego czy tamtego. wg mnie to obrzydliwe, że jeszcze mają czelność winić kogoś innego niż samego siebie.

StrongSeba napisał(a):

Tyle pisania, a już tu pisałem: dla mężczyzny współżycie zakończone szczytowaniem to zwykła potrzeba fizjologiczna.Z niewiadomych mi powodów kobiety seks utożsamiają, a przynajmniej łączą z uczuciem.... Stąd nierozumienie podejścia do seksu jako zwykłe czynności wykonywanej dla doraźnej przyjemności. Coś jak podrapanie się po plecach.

Albo jak dlubanie w nosie. Sa osoby, ktore to obrzydza. :)

Piszesz ze nigdy nie byłaś zdradzona a czy sama zdradzałas? Bo im więcej piszesz tym bardziej jestem przekonana ze sam jesteś kochanka i potrzebujesz się usprawiedliwić (niby ze wszyscy dookoła zdradzają, facet zostawił żonę i dzieci dla kochanki itp) albo chociaż przekonać ze to sypianie z żonatymi i rozwalanie im/sobie życia to normalne i wszyscy tak robią, a na końcu tej drogi jest, o swieta naiwności, happy end. 

Mam bardzo dobrego kumpla, który poprzednią dziewczynę zdradzał na prawo i lewo. Kilku dalszych znajomych, o których słyszałam, że zdradzają żony/ dziewczyny. Niejednokrotnie te dziewczyny o tym wiedzą, ale albo 100 razy przebaczają, albo nie do końca dopuszczają tę myśl do siebie, albo i jedno, i drugie. 

Pasek wagi

Bislett napisał(a):

Piszesz ze nigdy nie byłaś zdradzona a czy sama zdradzałas? Bo im więcej piszesz tym bardziej jestem przekonana ze sam jesteś kochanka i potrzebujesz się usprawiedliwić (niby ze wszyscy dookoła zdradzają, facet zostawił żonę i dzieci dla kochanki itp) albo chociaż przekonać ze to sypianie z żonatymi i rozwalanie im/sobie życia to normalne i wszyscy tak robią, a na końcu tej drogi jest, o swieta naiwności, happy end. 
 

Historia którą opisałam z zostawianiem żony i dzieci to moja historia osobista - mowa o moich rodzicach a ja jestem tym zostawionym dzieckiem :) I jako dziecko które to przeżyło uważam, że to było najlepsze co mogli zrobić bo patrzenie na ich kłótnie, ciche dni i inne rzeczy było nie do zniesienia chociaż paradoksalnie trwali w tym oczywiście "Dla dobra dzieci" Jako dziecko oczywiście przeżyłam odejście Ojca to w ogólnym rozrachunku wyszło to na ogromny plus dla wszystkich i po latach każdy bez wyjątku tak uważa. 

Nie wiem skąd Twoje wnioski, że jestem kochanką albo popieram sypianie z żonatymi bo jestem mimo wszystko ogromną przeciwniczką tego.
Według mnie jak się jest w związku to dlatego, że chce się tej konkretnej osoby, jak się coś sypie to się staje na głowie i nagina rzeczywistość w każdą możliwą stronę, żeby to naprawić a jeśli się nie da to się związek kończy.

Czasami jak słyszę o różnych przypadkach to rozumiem dlaczego ktoś szukał "szczęścia" na boku bo często nie o sam seks chodzi a o inne niezaspokojone potrzeby ale od zrozumienia do poparcia droga jest daleka jak z Tokio do Toronto. Bo nie popieram zamiatania problemu pod dywan w postaci chwilowej odskoczni (kochanka/kochanek). Więc jeśli dany partner/mąż/żona ktokolwiek nie zaspakaja Twoich potrzeb na wystarczającym poziomie to należy się z godnością rozstać a nie dymać się i szukać gdzie popadnie. 

kupoglut napisał(a):

Zdrada jest zazwyczaj "winą" obu stron... Dlaczego faceci zdradzają? Bo kobieta jest zajęta dziećmi, domem, zaniedbuje się, nie ma ochoty na seks, traktuje męża jak popychadło. Dlaczego kobiety zdradzają? Z tych samych powodów..  Sama chyba umiała bym wybaczyć zdradę, aczkolwiek po zdradzie na pewno jest wiele do przepracowania z obu stron.

Nie zgadzam się, zdrada jest winą tylko tego co zdradza. Może  prowadzić do niej wiele czynników ale sam czyn jest wyborem tylko osoby, która zdradza. Jeśli zdradzający chciałby być fair w stosunku do zdradzanego to przed zdradą powinien powiedzieć: jest mi źle w naszym związku, nie podoba mi się to i to, mam więc potrzebę zdradzenia Cię z kimś innym, albo spróbujmy naprawić to i owo albo Cię zdradzę. I jeśli osoba, która ma być zdradzana odpowie; słuchaj mam to w nosie, nie chce mi się poprawiać jakości naszego związku. To wówczas można powiedzieć, że wina jest po obu stronach ale jak wiadomo nikt o zdradzie nie mówi wcześniej to odpowiedzialność za zdradę spada tylko na zdradzającego. 

Pasek wagi

prawie wszyscy faceci zdradzaja ,tylko  na vitali mezowie i partnerowie są swieci .Za długo pracowałam z samymi facetami ,naoglądałam się i nasłuchałam .Jednorazowy skok w bok moze i bym wybaczyla,jestesmy tylko ludzmi popelniamy bledy ,romansu nie .Ja nie wierze ,ze facetowi po 20 latach nie znudzi sie partnerka i bedzie chcial jeszcze pobzykac młodszej .

opani napisał(a):

prawie wszyscy faceci zdradzaja ,tylko  na vitali mezowie i partnerowie są swieci .Za długo pracowałam z samymi facetami ,naoglądałam się i nasłuchałam .Jednorazowy skok w bok moze i bym wybaczyla,jestesmy tylko ludzmi popelniamy bledy ,romansu nie .Ja nie wierze ,ze facetowi po 20 latach nie znudzi sie partnerka i bedzie chcial jeszcze pobzykac młodszej .

A kobiety wcale nie zdradzają, są zawsze wierne i myślą tylko o własnym małżonku.

dokontaktuzadministracja napisał(a):

StrongSeba napisał(a):

Tyle pisania, a już tu pisałem: dla mężczyzny współżycie zakończone szczytowaniem to zwykła potrzeba fizjologiczna.Z niewiadomych mi powodów kobiety seks utożsamiają, a przynajmniej łączą z uczuciem.... Stąd nierozumienie podejścia do seksu jako zwykłe czynności wykonywanej dla doraźnej przyjemności. Coś jak podrapanie się po plecach.
No jasna sprawa - w tym się Kobiety nie różnią to również potrzeba fizjologiczna która ma wpływ na wiele procesów psychicznych i fizycznych.Nikt  z tym nie dyskutuje. No ale chodzi w tym temacie o coś innego. Mówimy tu o typowym stereoptyowym związku gdzie taki Pan i Pani zawierając związek obiecują sobie, ze te potrzebę fizjologiczną będą załatwiać już tylko ze sobą bo tak bardzo lubią to robić. Nie mówimy tu o otwartych związkach bo wtedy nie ma mowy o zdradzie i jeśli obydwu stronom to pasuje to ok. A jeśli ktoś chce wykonywać tą czynność dla doraźnej przyjemności z co rusz z inną panna lub kawalerem to nie wchodzi w związek i nie ma problemu :) 

Przysięgają sobie raczej wierność, a nie jak piszesz "Pan i Pani zawierając związek obiecują sobie, ze te potrzebę fizjologiczną będą załatwiać już tylko ze sobą" - więc najpierw trzeba zdefiniować co ten Pan i ta Pani jako wierność (lub zdradę) rozumieją.

W moich zwiazkach nigdy nie bylo zadnych zdrad, a bylo ich 4. Moi rodzice rozwiedli sie przez zdrade. Wsrod znajomych malo znam zdrad. Jak slysze o takich sytuacjach to sa to zazwyczaj jakies patologiczne osoby. Zdrada to bylby mnie koniec jak ktos nie potrafi powstrzymac swojego popedu to ma problem ze soba. Tym wlasnie roznimy sie od zwierzat, ze mamy moralnosc i rozum.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.