Temat: Rozstania po kilku latach......skad wiecie ze to ten?

jak w temacie interesuje mnie jak to jest ze ludzie sa ze soba kilka lat, zyja razem, mieszkaja, i nagle przychodzi taki moment ze sobie uswiadamiacie ze to nie ten i odchodzicie.....pomijam tutaj drastyczne sytuacje ktore jasno daja to do zrozumienia (czyli zdrady partnera, znecanie sie itd). Ja np. mojego kocham, ale mam wrazenie ze to juz tylko i wylacznie milosc braterska......juz  raz sie rozstawalismy w zeszlym roku, najpierw poczulam ulge i radosc w ogole o nim nie myslalam a  gdzies po miesiacu poplakalam sie napisalam no i sie zeszlismy.....mam wrazenie ze w tym wypadku nie chodzi mi chyba o milosc do niego a moze o poczucie stabilonosci ktora mialam......bo jesli teraz bysmy sie rozstali musialabym isc mieszkac gdzies indziej (nie wiem nawet gdzie) i szukac nowej pracy. Sama nie wiem pogubilam sie....chcialabym ale sie boje, raz ze bede kiedys tego zalowac ze to moze byla milosc mojego zycia.....(ale nie mam juz ochoty na seks z nim, w ogole jakos nie tesknie jak go nie ma, mam taka olewke chyba....) dwa tego strachu o przetrwanie jak sobie bez niego poradze, co bedzie jak nie znajde pracy, braknie mi na zycie;(
dlatego chcialabym poznac Wasze przypadki.....moze to doda mi odwagi......bo ja juz sama pogubilam sie w tym czy chce z nim byc czy nie:(

moim z daniem nie kcohasz go a trzyma cie przy nim tylko ta stabilność, bezpieczeństwo.. boisz się ze sobie nie poradzisz bez niego. to cie przy nim trzyma to wygoda i przyzwyczajenie. moim zdaniem powinnaś odejść, poradzisz sobie napewno.

albo zostaniesz z nim i za kilka lat moze bedzie dziecko i wtedy pomyslisz "co ja znim robię?"

Do 4 lat związku jesteś jeszcze zakochana (masz tak zwane motylki w brzuchu, tęsknisz, życie erotyczne kwitnie itp) a później już go po prostu kochasz (przestajesz patrzeć przez różowe okulary - znasz jego wady itp)... Dlatego tak dużo ludzi po kilku latach rezygnuje z związku, lecz prawdziwą sztuką jest być ze sobą mimo wszystko ^^ :)
Może zastanów się co by było jakbyś teraz go straciła, zniknął by na zawsze, co wtedy czujesz?
ja miałam [mam..?] podobne rozterki co autorka, tylko w związku byłam dwa lata, niby krótko, ale nadal za nim tęsknie, mimo że to ja zerwałam [między innymi z tych samych powodów, które teraz powodują dylematy u autorki].

Może zastanów się co by było jakbyś teraz go straciła, zniknął by na zawsze, co wtedy czujesz?
ja czuję się okropnie, brakuje mi go cholernie, czasem nadal nie mogę znaleźć sobie miejsca i chciałabym do niego zadzwonić i usłyszeć jego głos. ale wiem, że dobrze zrobiłam. musiałam zerwać, żeby nie dawać mu złudnej nadziei i być fair ze swoim sumieniem, które nie pozwalało mi zostawiać sobie otwartej furtki [tzw. przerwa w związku] i tym samym go wykorzystywać. 

bałam się, i nadal się boję, samotności, bo straciłam jedynego przyjaciela. ale mam maturę na głowie, potem pierwszy rok studiów, wierzę, że jakoś się pozbieram i wszystko się ułoży.. dobrze jest się czymś zająć, wtedy się nie myśli o tym wszystkim.

Jezeli odczuwasz taka 'olewke' to zly znak... A moze, zanim sie zdecydujesz na zerwanie lub nie, to moglibyscie troche sie postarac? Ja sie staram z moim chlopakiem chodzic na regularne randki - zrobic sie na bostwo i isc do kina czy na kolacje. Taki romantyzm w zwiazku duzo daje, jezeli sie razem mieszka i oglada ta samo gebe codziennie :P

Chyba go nie kochasz skoro masz takie watpliwosci.

 

My gdybysmy sie rozstali,oboje mamy gdzie wracac,wiec to nie bylby problem. ALe na szczescie nie mam tego problemu, niepewnosci czy to ten,bo wiem,ze to ten... i na odwrot.

 

Nie wiem co Ci doradzic.....hmmm w sumie moze jednak Cie rozumiem. 

 

Z moim bylym bylam w podobnej sytuacji..... ciagnelo sie to przez kilka mies...watpilam, czulam,ze nie chce juz z nim byc. Ale wszyscy dookola nie wierzyli,ze sie rozstaniemy. Mama mnie przekonywala i pare innych osob... to i tak sie blakalam sama ze swoimi myslami... az w koncu dal mi powod do rozstania ( moze błachy, bo poszedl sobie na impreze i nic mi nie mowil po poltora roku zwiazku) no i zerwalam. I naprawde poczulam ulge. Nie tesknilam nigdy....

Pasek wagi
.
Zgadzam sie z ASIUPEK. W kazdy zwiazek wkrada sie rutyna, ale mozna z nia walczyc:) Takie randki sa bardzo dobrym pomyslem. Warto poszukac tez rzeczy, ktore lubi sie robic wspolnie i je robic. Ja z moim mezem np. lubimy gotowac i czesto robimy to wspolnie. Ale to moze byc cokolwiek - partyjka Scrabble, przejazdzka rowerowa, wspolne rozwiazywanie krzyzowki itp. Ostatnio np. zabralismy sie za robienie broszek z filcu. Ja wycinam platki, a maz je skleja - wychodza naprawde fajne i swietnie nadaja sie na drobny prezent:) A motyle w brzuchu pojawiaja sie i znikaja. Grunt, ze pomimo przejsciowych problemow, dobrze nam ze soba.
.
Widzę , ze duży problem tkwi też w tym, ze nie lubisz bliskości. moim zdaniem to przyczyna tego, ze byłaś w młodości molestwoana, warto razem wybrać się do terapeuty, który powie Wam jak z tym sobie poradzić. Co do wspólnych zainteresowań, to nie zawsze jest tak , że ma sie je wspólne, ale trzeba coś wymyślać. My z mężem zaczęliśmy teraz grać w tenisa razem, bo tak to ja biegam, a on lubi  grać w paintball/piłke nozną. Ja lubię ksiażkę, a on pograć na PS3.Ale wieczorami robimy tak , ze czasem zagram z nim kilka rundek, a potem kładziemy się na kanapę, ja czytam, a on ogląda jakiś program, ale dla nas ważna jest wieź, poczucie bliskości. Lubimy razem wychodzić na spacery z dziećmi, siedzieć na ogrodzie i staramy sie przynajmniej raz w miesiacu pozbyć sie dzieci i wyrwać sami do kina, restauracji, czasem na imprezę. Skoro więc nie chodzicie na randki , my czasem wyskakujemy mimo 13 lat bycia razem, to warto zacząć to robić. skoro on lubi samochody, to może zaproś go na gokarty- będziecie się oboje świetnie bawić, idźcie do kina, znajdzcie jakąś grę, która wam obojgu odpowiada. Moim zdaniem nad związkiem trzeba pracować w każdym wieku i nie znam nikogo kto by miał przez cale życie sielsko, anielsko!
Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.