- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 maja 2018, 18:41
Pytanie kieruję do osób które wyszły za mąż/ożeniły się.
Jak wyglądała Wasza adaptacja w nowej rodzinie? Kiedy nagle z osoby ,,spoza kręgu" stajecie się jej pełnoprawnymi członkami? Mam tu na myśli np..zwracanie się do rodziców partnera per ,,mama", ,,tata", ale także do innych członków typu babcia, dziadek, ciotki, wujkowie - w formie jakiej używa partner/partnerka.
Przyszło Wam to naturalnie czy mieliście z tym problem?
29 maja 2018, 14:04
Ślub biorę dopiero za rok ale do rodziców partnera mówie po imieniu (wyszło od pierwszego spotkania). Do babć mówie w formie bezosobowej i tak zostanie ;) bardzo ich lubie i szanuje ale nie są moimi rodzicami czy dziadkami i wszyscy to na szczęście rozumieją. Analogicznie jest w przypadku kontaktów mojego przyszłego męża z moja rodzina. Nikt nie namawia do używania formy „rodzinnej” ;)
A jesteśmy sobie serdeczni, myślimy o sobie, np moja babcia zawsze robi pyszności dla przyszłego męża ukochanej wnusi a ja zawsze pamietam co chłopak powinien mamie do domu zawieźć „z wielkiego miasta” ;) po prostu tak zostaliśmy wychowani oboje, ze te formy są nienaturalne ;)
29 maja 2018, 14:14
Dzień po ślubie dostałam od teściów bukiet kwiatów i rodzinny złoty pierścionek. Powitali mnie wtedy w rodzinie, powiedzieli, że będzie im miło, jak się będę zwracać "mamo" i "tato". Mimo dobrych kontaktów zajęło mi rok, żeby się przemóc ;) Obecnie już nie mam problemów z tym. Natomiast mój mąż od razu po ślubie zaczął się zwracać do moich rodziców "czy mama może mi podać" - zastąpił sobie "pani" na "mama", stąd przyszło mu to łatwiej, ale nie jest to do końca szczere. Oczywiście, że mamę ma się tylko jedną, ale z szacunku do rodziców męża należy się do nich zwracać tak, jak kulturowo jest przyjęte w ich rodzinie i jaki sami tego chcą. Nie ma sensu robić komuś przykrości przez jakieś swoje zacietrzewienie.
Z ostatnim akapitem absolutnie się nie zgadzam. Szacunek powinien działać w obie strony wiec trzeba po prostu znaleźć kompromis. Pewne poglądy (a zięć czy synowa maja do nich prawo!) nie oznaczają zacietrzewienia. Zmuszanie się do czegoś żeby zrobić komus przyjemność a wbrew sobie jest głupota.