Temat: Wspolne konto w zwiazku

pytanie do par, ktore maja wspolne konto, czesto jedna strona zarabia sporo mniej albo tez wcale. Jak to funkcjonuje u was na codzien? Uzgadniacie wspolnie wszystkie wydatki czy macie nawzajem wolna reke. Jesli wolna reka, a zona (czy maz) kupi sobie cos za kilkaset zlotych (bo zarabia i ma zachcianke) to czy druga strona nie jest o to zla? Niby wydala tak jakby ze swojej pensji no ale niby wspolne konto i wspolna kasa :) 

A jesli nie macie calkowicie wspolnego konta to jaki procent swoich pensji przelewacie na to jedno wspolne konto?

Ci co maja jednak wspolne - co jesli sie (odpukac) rozstaniecie? Podzielicie te srodki na pol czy jak?

Salacja napisał(a):

sadcat napisał(a):

Czyli sa rozne podejscia, mnie by nerw wzial, gdyby z naszych pieniedzy maz codziennie cos zamawial, kupowal jakies gadzety, kiedy ja jestem rozsadniejsza. A tak niech wydaje to co sobie zarobi.  
Ja tez w zwiazku jestem ta rozsadniejsza, wszystko musze przemyslec czy w ogole mi to potrzebne. Moj maz dziala impulsywnie, jesli zechce zaczac grac na gitarze to kupuje gitare, jesli marzy mu sie nowa gra to ja kupuje. Ale ja nigdy nie mialabym do niego pretensji, pieniadze sa po to by je wydawac, by cieszyc sie zyciem, wiec jesli jego uszczesliwi kolejny pierdol to droga wolna, lubie jak jest szczesliwy. Czasem sama mu kupuje takie pierdoly o ktorych akurat wspomina. Ale on jest rozsadnym czlowiekiem, nigdy nie wydaje tyle bysmy nie mieli na rachunki czy jedzenie. Mamy ustalone, ze miesiecznie odkladamy moja pensje, reszta jest na zycie. Tyle, ze on zarabia sporo wiecej ode mnie, wiec na jego koncie i tak odklada sie ladna suma co miesiac. Ja czerpie radosc z innych rzeczy, spacery, wycieczki, zwiedzanie, wiec wydatki na moje "szczescie" sa raz dwa razy w roku, ale konkretne, wiec sie wyrownuje.

Moj tez zarabia duzo wiecej i nawet powinno byc mi na reke wspolne konto. Mam jakas potrzebe posiadania czegos swojego. 

Corinek napisał(a):

pytanie do par, ktore maja wspolne kontomieliśmy zarówno mieszkając razem jak i mieszkając teraz osobno ;) czesto jedna strona zarabia sporo mniej albo tez wcaleja zarabiam czasem więcej, czasem dużo mniej, a czasem nic. Partner stała pensja.  Jak to funkcjonuje u was na codzien? Uzgadniacie wspolnie wszystkie wydatki czy macie nawzajem wolna reke. Wolna ręka była zawsze na zakupy do domu. Przyjemności i nadprogramowe wydatki były wcześniej omawiane, na zasadzie "Widziałam taką cudowną sukienkę, mogę kupić?", "A stać nas na to?", "Tak, bo mamy ... do końca miesiąca", "To kup". Ci co maja jednak wspolne - co jesli sie (odpukac) rozstaniecie? Podzielicie te srodki na pol czy jak?Myśmy się rozstając podzielili po prostu wspólny majątek według zarobków i wkładu we wspólne rzeczy - 1/3 do 2/3. Natomiast już wtedy swoje wypłaty mieliśmy na osobnych kontach. Po ponownym wróceniu do siebie mamy osobne konta do momentu zamieszkania razem, ale ja mam pełnomocnictwo do jego konta i mogę sobie z niego 'pożyczać' fundusze, kiedy są mi potrzebne. Płacimy na zmianę za randki i przelewamy na konto oszczędnościowe fundusze wakacyjne.

A co jesli osoba,ktora mniej zarabia i mniej wnosi na rachunek, ale stac ja z tej pensji na oplaty pol na pol i jeszcze jest w stanie odlozyc np 1000miesiecznie a druga strona mimo, ze zarabia wiecej to wiecej wydaje, rozstana sie to czy taki podzial jest sprawiedliwy :) 

Mamy wspólne konto przy czym ja daje na nie 5razy mniej ale wychowuje dziecko wiec nie mam za bardzo jak podjąć pracy na cały etat. Wydaje na co potrzeba ale nie szastam jakos ta kasa. Raz byla klotnia jak wydałam na ciuchy i kosmetyki ponad 1000 zł ale to była jednorazowa sytuacja wiec po wytłumaczeniu mojemu facetowi jakie to wszystko jest mi potrzebne ustąpił. On wogole się nie zna żydzi na buty więcej niż 200zl dla siebie. Wieksze wydatki obgadujemy razem.Sprawiedliwie nie oznacza równo. 

mamy wspolne konto,ale po oplaceniu rachunkow (ja place mniejsza czesc,bo mniej zarabiam, ja 35%, on 65%), kazdy dysponuje swoimi pieniedzmi. Zakupy placimy z reguly po polowie, kazdy spelnia swoje zachcianki + czasami on moje ;) nie ma klotni,kazdemu wystarcza, ja dodatkowo cos tam oszczedzam, bo on to lekkoduch zyjacy chwila ;)

Pasek wagi

Mamy konto wspolne i osobne konta.. Ja aktualnie zarabiam wiecej, ale byl czas kiedy bylo odwrotnie. Roznia w zarobkach to ok 20% 

Z jego wyplaty idzie ok 60% na wspolne konto 

Z mojej ok 50% 

Z tego konta robimy wszystkie domowe zakupy (spozywka, chemia), tankujemy, placimy rachunki - generalnie to jest konto 'na zycie'. Z prywatnych kont kupujemy ciuchy, placimy w restauracjach, kinie etc. Taki uklad nam pasuje. Jesli jedno z nas przestanie zarabiac to znajdziemy nowy, aktualnie jest to najsensowniejsze wyjdcie dla nas. 

Pasek wagi

sadcat napisał(a):

A co jesli osoba,ktora mniej zarabia i mniej wnosi na rachunek, ale stac ja z tej pensji na oplaty pol na pol i jeszcze jest w stanie odlozyc np 1000miesiecznie a druga strona mimo, ze zarabia wiecej to wiecej wydaje, rozstana sie to czy taki podzial jest sprawiedliwy :) 

Mnie nie było stać na opłaty pół-pół, bo wypłaty raz w miesiącu miałam rzędu 60-300 zł. A potem dostałam pieniądze od zlecenia do ręki kilka razy w tygodniu. Dlatego wszystkie wydatki szły z konta narzeczonego, a moje pieniądze dopiero kiedy a) brakowało b) pojawiały się nieprzewidziane wydatki c) jakieś dodatkowe wypady/zakupy itp.. Więc można powiedzieć, że partner płacił za mnie, ja oszczędzałam za niego. Gdybyśmy po rozstaniu meli jakieś oszczędności, to wliczylibyśmy je do budżetu "wspólnych rzeczy" i też rodzielili na 1/3 do 2/3. 

Natomiast gdyby było tak jak mówisz, że ja zarabiam mniej, ale dokładam się pół-pół i oszczędza, a on zarabia więcej, dokłada się pół-pół i dużo wydaje, nie oszczędza, to wtedy automatycznie po rozstaniu całe oszczędności są moje.

Pasek wagi

Ja jestem w trzyletnim związku, mieszkamy razem, ale wspólnego konta mieć raczej nie będziemy.

Na opłaty za mieszkanie i inne wspólne rachunki po prostu składamy się po połowie. Jak tylko chłopak pracował na etacie to dokładał więcej pieniążków, jak ja będę więcej zarabiać, to też zamierzam trochę więcej dopłacać.

Jeśli chodzi o jedzenie i jakieś środki chemiczne czy inne wspólne rzeczy to po prostu ktoś robi zakupy jak trzeba i tyle - raczej się za to nie rozliczamy. Jak ktoś ma zachciankę (nowy laptop, kanapa, krzesło, cokolwiek) to po prostu sobie kupuje.

Rozliczamy się za wspólne imprezy czy to w barach czy u znajomych, zazwyczaj jedno kupuje (np. chłopak cały czas płaci w barach za wszystko) a później jak pamiętamy to dzielimy rachunek na pół i jest spoko. Jeśli jedno z nas ma zachciankę iść do restauracji a drugie za bardzo nie ma kasy - to po prostu płaci zapraszający.

W sumie to jakoś nigdy nawet nie wspominamy o kasie, "samo się dzieje".

Corinek napisał(a):

sadcat napisał(a):

A co jesli osoba,ktora mniej zarabia i mniej wnosi na rachunek, ale stac ja z tej pensji na oplaty pol na pol i jeszcze jest w stanie odlozyc np 1000miesiecznie a druga strona mimo, ze zarabia wiecej to wiecej wydaje, rozstana sie to czy taki podzial jest sprawiedliwy :) 
Mnie nie było stać na opłaty pół-pół, bo wypłaty raz w miesiącu miałam rzędu 60-300 zł. A potem dostałam pieniądze od zlecenia do ręki kilka razy w tygodniu. Dlatego wszystkie wydatki szły z konta narzeczonego, a moje pieniądze dopiero kiedy a) brakowało b) pojawiały się nieprzewidziane wydatki c) jakieś dodatkowe wypady/zakupy itp.. Więc można powiedzieć, że partner płacił za mnie, ja oszczędzałam za niego. Gdybyśmy po rozstaniu meli jakieś oszczędności, to wliczylibyśmy je do budżetu "wspólnych rzeczy" i też rodzielili na 1/3 do 2/3. Natomiast gdyby było tak jak mówisz, że ja zarabiam mniej, ale dokładam się pół-pół i oszczędza, a on zarabia więcej, dokłada się pół-pół i dużo wydaje, nie oszczędza, to wtedy automatycznie po rozstaniu całe oszczędności są moje.

Tez oszczedza ale wychodzi mniej wiecej tyle samo po odjeciu jego wydatkow. Fakt, ze czesciowo jego wydatki sa tez na mnie, ale nie uprzedza mnie o tym, np zlote kolczyki, ktore pewnie zwrocilabym mu w razie rozstania. Albo namawia mnie na drogi pensjonat kiedy mi by wystarczyl tanszy itp. Czy wliczac to tez w moje wydatki skoro to przyjmuje?

sadcat - póki się nie rozstajecie to raczej nie ma powodu do przejmowanie się kto ile na kogo wydaje :) Czemu się tym tak martwisz?

Wydatki na Ciebie (prezenty) to nadal JEGO wydatki :) Tak samo jak to, że z jego inicjatywy jedziecie w droższe miejsce, to też JEGO inicjatywa. A skoro oszczędzacie tyle samo, to w razie rozstania lecą oszczędności na pół. 

Pasek wagi

bo nie wiem czy polaczyc te konta (on chce)  ale dzieki za odpowiedzi ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.