Temat: Skad nagonka na dzieci?

Skad wziela sie taka nagonka na dzieci, nazywanie ich bachorami, gowniakami itp to calkowicie normalna sprawa, nawet jesli dziecko sobie na to nie zasluzylo. Skad teraz w spoleczenstwie tyle nienawisci do tych malych istot? Moze mi to ktos wyjasnic? 

Jestem świadoma tego, że bicie dzieci nie prowadzi do ich grzecznego zachowania, ale kiedyś w latach 80tych lanie było metodą na wyegzekwowanie posłuszeństwa. Miałam w podstawówce matematyce, która wykręcała chłopcom uszy I na jej lekcjach była cisza jak makiem zasiał. Pamiętam, że na niegrzeczne dzieci obcy ludzie mogli krzyknąć, a obecnie zwrócenie uwagi spowoduje gniew matki. Kiedyś dzieci nie przeklinały bo ich ojciec lał w twarz. 

Nie propaguje tu bicia jako metody wychowawczej, nie biję dzieci, uważam jednak, że dzieci kiedyś też były pyskare I rozwydrzone ale bały się dorosłych I kary za wybryki.

bo są okropne w zachowaniu drąsięw sklepie jak małpy w zoo śmierdzą stale kupą ,nie dają po nocach spaćsą jak  kule u nogi i kosztują majątek , niszczą biust i figurę sama ich nie znoszę

dziwię sie ze kobiety decydują siena takie obciażenie w życiu

Pasek wagi

No na niektóre bachor czy gówniak to najlepsze określenia. Tak, jak na starą, wredną kobietę babszyl czy chamskiego faceta - parszywy dziad.

Pasek wagi

PamPaRamPamPam napisał(a):

za każdym razem, gdy czytam o bezstresowym wychowaniu jako źródle wszelkich problemów wychowawczych, mam ochotę posadzić kogoś w bibliotece i kazać mu się dokształcić.

Problemem nie jest bezstresowe wychowanie ale źle rozumiane bezstresowe wychowanie przez niektórych rodziców. Jeśli rodzice rozumieją przez to pozwalanie dziecku na absolutnie wszystko, nie zwracanie dziecku uwagi na niewłaściwe zachowanie i jednocześnie nie biorą odpowiedzialności za postępowanie dziecka - po powstają problemy i konflikty z osobami postronnymi.

Narzekacie jak moja śp. babcia. Młode pokolenie zawsze jest gorsze od starego. Zawsze, bez wyjątku. Ja nie jestem jakąś szczególną pasjonatką dzieci, ale jakoś to młode pokolenie musi wejść w życie. I wejdzie. A potem będzie narzekać na jeszcze młodsze. Nihil novi sub sole.

Ves91 napisał(a):

Armara napisał(a):

adorotaa napisał(a):

Dziewczyny, dzieci kiedyś znały swole miejsce I były grzeczne bo były bite. 
Nigdy w życiu rodzice nie podnieśli na mnie ręki, a jakoś wiedziałam co wolno a co nie. Syn mojej przyjaciółki ma 10 lat, dosłownie aniołek, czasem z rogami, ale też wie co mu wolno a co nie, i też nikt nigdy na niego ręki nie podniósł. Więc z tym argumentem to tak trochę jak kulą w płot trafiłaś. 
Dokładnie, tu nie chodzi o bicie czy jego brak. Rodzice powinni być dla dziecka autorytetem. Inaczej ani prośbą ani groźbą. Niestety na autorytet trzeba sobie zapracować - między innymi konsekwencją w wychowaniu, a to już wymaga nieco wysiłku.

Autorytet to jedno ale jeśli rodzice akceptują niewłaściwe zachowanie dziecka, nie zwracają mu uwagi albo co gorsza postępują dokładnie tak samo to gdzie to dziecko ma się nauczyć właściwego zachowania?

Sytuacja z dzisiaj ze sklepu. Dziecko około 6-7 letnie (czyli wcale nie takie małe) bierze do ręki bułkę (gołą, brudną ręką choć obok wiszą foliowe rękawiczki) i pokazuje matce, że ją chce. Matka mówi, żeby ją odłożyło bo już wzięła. To dzieciak rzuca ją. Co robi matka? Nic. Idą dalej robić zakupy. To skąd ten dzieciak ma potem wiedzieć, że jeśli już wzięło się pieczywo ręką to się go nie odkłada z powrotem ale należałoby je już w takiej sytuacji wziąć.

Cyrica napisał(a):

no własnie dziewczyny, ja nie widzę, żeby dzieci dzis zachowywały sie jakoś inaczej niż kiedyś. Zawsze były głośne, ruchliwe, absorbujące, zaczepiajace obcych, zawsze też funkcjonowało w słowniku słowo "rozwydrzone". Tylko mało kto sie tym bulwersował. O to mi chodzi. 

Pewnie, że tak. Po prostu dorośli byli spokojniejsi i bardziej przyjaźnie nastawieni. Byłam identyczna jako moja córka dziś. Skóra zdjęta. Na pewno nie lepsza, a może jeszcze gorsza. Nikt na mnie nie burczał ani nie fuczał. I nikt nie nazywał  mnie bachorem.

Cyrica napisał(a):

no własnie dziewczyny, ja nie widzę, żeby dzieci dzis zachowywały sie jakoś inaczej niż kiedyś. Zawsze były głośne, ruchliwe, absorbujące, zaczepiajace obcych, zawsze też funkcjonowało w słowniku słowo "rozwydrzone". Tylko mało kto sie tym bulwersował. O to mi chodzi. 

Ja też niezauważylam. Chociaż grzebanie w czyjejś torebce i brak reakcji rodzica na to to juz przesada.

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

Cyrica napisał(a):

no własnie dziewczyny, ja nie widzę, żeby dzieci dzis zachowywały sie jakoś inaczej niż kiedyś. Zawsze były głośne, ruchliwe, absorbujące, zaczepiajace obcych, zawsze też funkcjonowało w słowniku słowo "rozwydrzone". Tylko mało kto sie tym bulwersował. O to mi chodzi. 
Ja też niezauważylam. Chociaż grzebanie w czyjejś torebce i brak reakcji rodzica na to to juz przesada.

Dla mnie ciekawość dziecka jest naturalna. Brak reakcji rodzica bez wątpienia był przesadą, niemniej jednak sposób komunikacji Armary był tragiczny. Gdybym obserwował scenę z boku, to pomyślałabym sobie, że fajne ciekawe świata dziecko i dwie stare baby, które nie potrafią się zachować.

Nie lubię dzieci, bo z powodu jakiejkolwiek więzi emocjonalnej z nimi, podświadomie oceniam ich jak dorosłych.

A że są to ludzie egoistyczni  i roszczeniowi do granic możliwości, niesamodzielni, potwornie hałaśliwi, i po prostu niekulturalni, nie jestem w stanie odbierać ich inaczej, niż negatywnie. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.