Temat: Problem w rodzinie

wróciłam ze szpitala, byłam tam z powdu niskiego BMI.
Teraz mam problem rodzinny, trudno mi go tutaj opisać, na dodatek dużo by to zajęło ale chciałabym rady. Dlatego skopiowałam link do miejsca, gdzie opisałam ten problem jako Gość.

 

http://nonamein.net/forum/viewtopic.php?t=3795&postdays=0&postorder=asc&start=200

Jeśli ktoś chciałby doradzić mi coś albo chociaż wesprzeć niech napisze.

ja zerknełąm
powiedz mi ile Twoja mama wazy???
hmm nie wiem dokładnie, ale jej waga jest raczej w normie,to jest nie ma zbyt małego BMI
i Tobie kaze jesc wszytko chude??? a sama jak je??
tez tak je jak Tobie kaze???
merci masz naprawde ciezka sytusacje i szczerze to nie wiem jak Ci pomóc bo mi sie wydaje ze tutaj potrzebna jest silna psychika ale Twoja,mysle ze jestes (nie wiem czy i byłas wczesniej taka sama)ale chyba miałąs bardzo duzo kompleksów uwazałas ze jestes nikim wszyscy sa lepsi od Ciebie ale nie wiemc zy TO Twoja mam Ci od samego poczatku to wpajaął czy ty sama tak sobie mówiłąs


wiem ze teraz Ci ciezko ale powiedz mamie zeby Ci nie zwracała uwagi,ze masz szczupła sylwetke i mozesz sobie pozolic na wszytko do jedzenia,przeciez nie jestes gruba,
To jest tak, że jak coś zjem ona mówi że to jest złe...i ja się załamuję bo sama wychodzę z choroby a ona mi dogaduje że coś innego jest lepsze. Tylko że ja nie chcę tego co ona 'uwaza za słuszne'. chce byc normalnym człowiekiem a nie jakimś więźniem określonych produktów
w ogóle to trzeba by przejrzeć następne strony bo to wszystko jest skomplikowane, ale ta sytuacja mnie niszczy psychicznie.
merci wspólczuję,też przeczytałam fragmnent,to okropne że ludzie bliscy mogą się tak krzywdzić. U mnie sytuacja jest znacznie lepsza,a mimo to też najchętniej bym się wyprowadziła, najwcześniej będzie to październik. Kiedy zaczynam dietę to kupuje ulubioną czekoladę,robi na obiady wszystko co lubię, straszy że ćwiczeniami sobie krzywdę zrobię,jak przestaję to zaczyna że się zapuszczam a już tak mi ładnie szło,że zaraz mi kg wrócą. Gdy się nie odchudzam to mówi mi że jestem gruba i w nic się nie mieszczę,gdy zaczynam chudnąć że to niezdrowe i żebym przestała,że jeszcze się w chorobę wpędzę. Do brata jest zawsze miła i nie śmie mu uwagi zwrócić,dziś mi zrobiła awanturę o to,że się spytałam czy jedziemy jutro na zakupy(bo planowała i sobie i mi coś kupić) tak ją to zdenerwowało że zaczęła na mnie wrzeszczeć ogólnie o tym że tylko bym brała i brała,że jest bałagan a ja jestem beznadziejna, a całe zło świata jest przeze mnie. Tak często jest. Nigdy nie jest ze mnie zadowolona,tylko wymaga. Psychiatrzy u których kiedyś byłam też mi mówili,że ma na mnie zły wpływ,że powinnam się jej przeciwstawić,wyprowadzić, usamodzielnić ale to nie takie proste. Sprytnie mnie wychowała i wmówiła że ja sobie nie dam w życiu bez niej rady.Że ludzie są źli i sprzedali by mnie,żeby nikomu nie ufać To tak napisałam na pocieszenie,że niektórzy też wesoło nie mają w domu,życzę powodzenia i zdrowia!
luizka a nawet nie wiesz jak ja żałuje kiedy mama mówiła żebym przestała się odchudzać i zaczeka jeść, a sama mnie 'sprowokowała' do diety mówiła, że jestem gruba itd. ;/ a teraz mam anoreksję..
kluseczka naprawde wspólczuje i Wam dziewczyny równiez

wybaczcie za pytanie ale ..odchudzacie sie odchudzanie i skad wiecie ze to anoreksja oprócz szzczupłej sylwetki??
bo nic nie jecie,brzydzicie sie jedzeniem??
też mialam taki moment co jadłam 100-300 kcal przez kilka miesięcy,wtedy było ok, bo nie gotowałam,mamusia nie musiała się martwić,że jej ktoś kuchnie okupuje. A i córką się mogła pochwalić że tak ładnie schudła i komplementy w moją stronę leciały to mamusia też dumna była. Dobrze że się opamiętałam,czasami mam straszną ochotę znowu żyć na jogurcie i jabłku dziennie,znacznie łatwiej wtedy było,ludzie bardziej mili, koleżanki które chciały się ze mną zadawać. Dziś mam taki dzień że przeryczałam cały i doszłam do myśli że nikt nie lubi smutnych grubasów i jeszcze ten post,w sumie doszłam do wniosku że nawet nie mam się komu wygadać,matce nie potrafię...  ( Zastanawiam się tylko skąd tyle złości i nienawiści w ludziach,patrzenia tylko na czubki własnych nosów i oceniania kogoś z pesrpektywy swoich nieosiągnieć,narzucania własnej woli.  I czemu matki tak muszą nas niszczyć i to pod argumentem że chą dobrze.. do mojej mało co dociera,ja już zrezygnowałam z dialogu z nią... Wiem że mnie kocha i ja ją,ale nie umiemy rozmawiać,pozostaje mi teraz zacisnąć zęby i jakoś się zacząć usamodzielniać...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.