Temat: Problemy w małżeństwie

Proszę o pomoc bo jestem już na skraju wyczerpania nerwowego. Jesteśmy razem 16 lat, mamy czworo dzieci, mąż nie uznaje kompromisów, z wiekiem jest coraz gorzej. Podejmuje samodzielnie decyzje finansowe uważając że on zarabia i ma prawo robić z pieniędzmi co chce bo "jest wolnym człowiekiem i przecież nie przepija ich". Moje zdanie w ogóle się nie liczy. Kiedyś dałam dziecku jako karę za złe zachowanie zakaz wyjazdu na wycieczkę , to on po kryjomu zapłacił i kazał jechać, dzieci też nie szanują mnie, twierdzą że ja tu nie rządzę tylko tata, ty nie masz nic do powiedzenia ( słowa nastolatka). Ja też poświęcam się dla dzieci, domu, pracuję codziennie, śpię po 4 godziny, ale nikt tego nie docenia, jak oczekuję od dzieci by sprzątnęły w swoich pokojach to mąż twierdzi że zapycham się dziećmi i  to mój obowiązek. Mąż spełnia każdą ich zachciankę bo sam nie miał w dzieciństwie nic i  teraz chce im dać wszystko nie oczekując nic w zamian, nie dociera do niego że to nie jest wychowawcze. Dzieci oczywiście zawsze są za tatą bo on nie wymaga tylko  rozpieszcza a ja zawsze jestem ta zła bo chcę by mieli też obowiązki.

 Czy w waszych domach  mężowie nie liczę się z waszym zdaniem? Mąż nie widzi problemu , jak chcę rozmawiać to mówi nie denerwuj mnie, skończyłem dyskusję , nie pomaga  ani prośba ani groźba. Ani po dobroci ani po złości nic do niego nie dociera. Mam już tego dosyć. Na zewnątrz uchodzi za ideał, natomiast w domu jest nie do wytrzymania. Potrafi przy dzieciach powiedzieć, ty jesteś psychiczna , idź się leczyć. Gdy mu mówię że to co on robi to przemoc psychiczna to mówi że książek się naczytałam. Przy nim czuję się jak zero, jak próbuję  rozmawiać to mnie zbywa. Jestem o krok od depresji. Wczoraj całą noc przepłakałam , poczucie mojej wartości zbliża się do zera a przecież urodziłam czworo dzieci, mam wyższe wykształcenie, nie zarabiam najgorzej jak na kobietę i mężczyźni nie uważają mnie za brzydką . Mój mąż mówi "spójrz  w lustro, nie byłaś , nie jesteś i nie będziesz księżniczką. 

Proszę o pomoc bo nie daję już rady..

AnnaHannaa napisał(a):

A pogadać ze fizycznie nie dajesz rady?  Jak nie słowem to czynem - mniej rób. Wyjdź z nim z domu i spróbuj pogadać ze tak dalej nie będzie.  Z dziećmi to można mieć odmienne zdanie klucic się ale przy dzieciach musi być jeden frat 

I fizycznie nie daję już rady, to sugeruje żebym wzięła się za robotę a nie narzekanie.  Kiedyś już tak zrobiłam że nie prałam jego rzeczy bo twierdził że robi to pralka. Jak skończyła się czysta bielizna to poszedł kupił następną a prania nie zrobił. W rezultacie ma 50 par skarpet i majtek. 

Mam w bliskim otoczeniu parę on 41 dokładnie odjebalo mu . Nagle wyjazdy tygodniowe nie liczenie się z drugą stroną kłótnie i szukanie pretekstu. 

Chyba bym przyjęła taktykę na teraz wycofania się czyli mniej robić w domu a więcej dla siebie . Dzieci mają obiady w szkoli i przedszkolu wiec gotować nie musisz . W wekend zacząć wychodzić karczma jakąś . Przy mezu bym nie pokazywała łez i zero pretensji jak to i tak nie dzisla. 

No i banalnie wyciągnij czas dla siebie , fitness basen czy coś co lubisz tak ze 3 razy w tygodniu. 

No i ktoś kto choć prasowanie ogarnie

Ok pralkę nastaw ale kup tez suszarkę jak.ciepłe wyciągniesz z suszarki to i prasować nie trzeba 

W moim domu wszyscy uważają że pralka pierze, zmywarka myje a żelazko prasuje więc ja nie robię nic. Mąż jak zmyje podłogę raz w tygodniu (przy tylu dzieciach) to jest zdania że tylko on to robi , nie widzi że ja zmywam pozostałe 6 razy, nie zauważa tego, bo maluchy cały czas brudzą.. Czuję że nie mam życia jako ja tylko jestem służącą, moje życie sprowadza się do usługiwania. 

Ja bym wycofała się z części obowiązków i znalazła czas dla siebie. Jak Was stać to kogoś do pomocy sprzątanie plus prasowanie.  Gotowanie w tygodniu bym zawiesiła 

Brakuje mi odwagi żeby podjąć jakieś radykalne kroki, tyle razy myślę  by rzucić to wszystko i uciec jak najdalej. NIestety nie mam nikogo komu mogłabym zwierzyć się, i tak nikt by mi nie uwierzył bo przecież to chodzący ideał. 

I zero narzekania czy łez.  Wziąść go na chlodno 

noowaja napisał(a):

Brakuje mi odwagi żeby podjąć jakieś radykalne kroki, tyle razy myślę  by rzucić to wszystko i uciec jak najdalej. NIestety nie mam nikogo komu mogłabym zwierzyć się, i tak nikt by mi nie uwierzył bo przecież to chodzący ideał. 

To ucieknij. Wyobrażasz sobie takie następnych 20 lat?

Pasek wagi

A jakas terapia? Mediator?

A nie możesz gdzieś się wyprowadzić na miesiąc? Do rodziny /albo w ostateczności jakiś pokój wynająć? Może jak wrócisz to mężuś zrozumie, że żelazko samo nie prasuje.  Zresztą ja bym mu powiedziała to samo jak on pozmywa podłogę "przecież Ty nie pozmywałeś to jest szmata+środek czyszczący on sam myje.." Bardzo nielogiczne ale wpisujące się w to co on mówi. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.