- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 lipca 2017, 14:48
Jestem z chłopakiem rok, mieszkamy razem. Jak zaczynaliśmy się spotykać to ja zarabiałam więcej niż on- ja 2800, on 2300, ale on wynajmował pokój, więc 1000 zł mu na to szło, a ja mieszkałam z rodzicami. Podczas wyjść płaciliśmy raz jedno, raz drugie, nie rozliczaliśmy się co do złotówki, ale też nie wydaje mi się, żeby mógł się czuć wykorzystywany. Nie wychodziliśmy dużo, bo wiedziałam, że nie ma pieniędzy, zazwyczaj siedzieliśmy u niego. Namawiałam go, żeby zaczął szukać nowej pracy, bo na starą ciągle narzekał, często wypłaty miał z opóźnieniem, więc pożyczałam mu pieniądze na wynajem, potem mi wszystko oddawał. Zamieszkaliśmy razem, płacimy 1100 zł. Jemu udało się zmienić pracę i zaczął zarabiać 3500 na okresie próbnym 3-msc. Teraz dostał nową umowę na czas nieokreślony i będzie miał 5500.
I teraz jestem trochę zła, chociaż wiem, że nie powinnam być. Chcieliśmy zamieszkać razem - dla mnie to były dodatkowe wydatki (550+jedzenie), dla niego wydatków mniej. Ja dodatkowo co miesiąc odkładam 1000 zł na konto oszczędnościowe, bo chcieliśmy zacząć zbierać na wkład własny do mieszkania. I z pensji po odłożeniu, opłaceniu mieszkania i karty miejskiej zostaje mi 1100 zł na jedzenie, kosmetyki, ubrania, a w tym miesiącu jeszcze mamy wesele z mojej strony, więc 300-400 zł mi odejdzie. Nie wyobrażam sobie jak z 1100 zł mam odłożyć na jakiś prezent na urodziny czy święta, a co dopiero jak będę musiała iść do dentysty.
On od początku związku nie dołożył się do oszczędności w ogóle. Od kiedy zarabia lepiej to zdążył znaleźć sobie milion nowych wydatków, tak że na koniec miesiąca nic właściwie mu nie zostaje. Po nowej podwyżce już usłyszałam, że chce kupić nowy telefon, hulajnogę, nowe słuchawki do pracy, kij do baseballa, zegarek sportowy, procę (?!), laptopa, a swojego odda mamie za darmo, bo szkoda mu za 1500 zł sprzedawać... i ja wiem, że to jego pieniądze, że dokłada się swoje 550 zł miesięcznie i nie powinnam się czepiać, ale nie rozumiem jego podejścia. Nie chcę go zmuszać do oszczędzania, ale sam z siebie nigdy nie zacznie tego robić. Mogę mieć podejście jak on i też wydawać wszystko, ale mi zwyczajnie szkoda. I jak pomyślę, że teraz co miesiąc na głupoty będzie wydawał 4000 zł to jestem zła. Ba, na koniec miesiąca muszę mu przelewać całość za mieszkanie, bo on wypłatę ma tydzień później i na koniec miesiąca zazwyczaj nie ma jak swojej części (550) zapłacić, a po wypłacie mi oddaje.
Jak myślicie, co mogę zrobić w takiej sytuacji? Rozmawiałam z nim, zawsze mówi, że tak, zaczniemy oszczędzać, a potem nic z tego nie wynika, bo ma 'niespodziewane wydatki' jak zobaczy rzecz, która mu się spodoba...
Edytowany przez karcia_s 28 lipca 2017, 14:50
28 lipca 2017, 20:14
a jasię jednak dziwię. miała 2 800 i mieszkała z rodzicami, więc nie płaciła rachunków ani nic - a i tak głównie siedzieli u niego..autorka nie mogła postawić im wyjścia? jeśli miałabym tyle więcej od faceta, to naturalnym byłoby, że częściej płacę ja. mi to wygląda, ze autorka jest lekkim skąpiradełkiem i zazdrośniczkiem. nie chciała wydawać kasy, jak on zarabiał mało, a teraz on zarabia dużo,wydaje i to uwiera.tak mi to wygląda, nie chcę nikogo urazić. z drugiej strony wygląda jakby się gość zachłysnął kasą... 4000 koła przefiutać na jakieś niepotrzebne badziewie, typu proca, a potem nie ma z czego wynajmu zapłacić - tutaj jemu też wygodnie, bo wie, że jakby co, Ty masz z czego wyłożyć. jest tu duże pole do rozmowy, bo wiem, że też szlag by mnie trafiał, jakby odkładała na wspólny cel, a mój mąż sobie urządzał loty balonem czy inne nurkowania z rekinami.Ale macie dziwne podejscie do tematu. JA sie Autorce nie dziwie, skoro maja plan by w przyszlosci kupic razem mieszkanie, to chyba facet powinien cos oszczedzac? Poza tym piszecie, ze ona nie jest pokrzywdzona, bo on placi swoje za wynajem, ale to ONA mu musi kase pozyczac, bo facet przepierdziela bite 4tys i nie jest w stanie pod koniec miesiaca sam zaplacic. Wiec to jest jej problem. Slaby kandydat na dlugoletniego partnera, skoro nie potrafi "odlozyc" sumy, ktora musi placic za rachunki.
Ja się też zgodzę, bo udobło mnie "nie był wykorzystywany". Kiedyś miałam sytuację,m że zarabiałam ok. 3 tysiące i mieszkałam z rodzicami, którzy nie chcieli ode mnie pieniędzy na nic - to ciągle stawiałam swoim znajomym, kiedy mogłam, dużo wydawałam na rpezenty itp. a i tak oszcędzałam. takie prawie 3 tysiące przy braku wydatków na życie to jest naprawdę bardzo dużo i nie rozumiem, czemu wtedy to ona go nie sponsorowała.
Mój facet też tak miał, że zawsze musiał sobie radzić z niewielką ilością pieniędzy, a później zachłysnął sie kasą... ale.. wcale mu się nie poprawiło. Zarobił sporo pieniedzy za granica i wydał je na głupoty tak naprawdę. Ja zaczełam wprowadzać pewne zasady (typu z góry daje mi pieniadze na czyns i życie), żeby go ogranąc, bo tez ja musiałąm mu pozyczac itp.
Moim zdaniem jeśli cel jest wspólny - jak ten dom - to autorka ma prawo wymagać jego wkłądu i ja bym go wymagała jak najbardziej. A z reszta niech robi co chce.
28 lipca 2017, 22:06
Myślę, że coś w tym może być, a to by oznaczało, że się wyszaleje i uspokoi i na to liczę.w sumie nie ma się co chłopakowi dziwić... skoro wcześniej, po opłaceniu pokoju, miał tylko 1300zł , a teraz nagle ma 3tys, a zaraz będzie miał 4,5 to chce nadrobić i nakupować sobie gadżetów. zachłysnął się tą kasą i tyle.Wiem, że nie jestem stratna, po prostu uważam, że skoro planujemy wspólną przyszłość to powinniśmy się podzielić również oszczędzaniem. Poza tym kiedyś pieniądze będą wspólne, a wtedy nie chciałabym dostawać zawału zawsze jak zajrzę na konto.jego kasa, to on decyduje na co ja wydaje. moze sobie odkladac, a rownie dobrze moze wszystko prze*ebywac. nie powinnas ingerowac w to, na co idzie jego pensja. Ty przez to przeciez nie jestes stratna czy pokrzywdzona -swoja polowe za wynajem placi.
28 lipca 2017, 22:07
Właśnie dziwię się, bo na początku związku jak zarabiał mało to był oszczędny i starczało mu od wypłaty do wypłaty. Mam nadzieję, że to faktycznie tymczasowe, kupi wszystko, co od dawna chciał kupić i się uspokoi ta sytuacja.Może to tylko tymczasowe, nowe wrażenia bo dużo pieniędzy. Ale lepiej o tym pogadać, bo choć krótkoterminowo można coś takiego wytrzymać to na dłuższą metę nie wiem czy to sie sprawdzi. Zwłaszcza, ze Ty mialabyś mu pożyczać pieniadze. A sytuacje są różne, lekarz, naprawa samochodu/ innego sprzętu, jakieś urodziny czy ślub a on nie będzie miał grosza bo wszystko przepierdzielił
Weź pod uwagę, że wszedł w nowe środowisko przyzwyczajone do wyższego poziomu życia niż poprzednie. Koledzy mają gadżety, on też chce. Ja go rozumiem. Pamiętam moment, w którym zaczęłam zarabiać. Z 10 zł na tydzień miałam naprawdę dobrą pensję. Trochę poszalałam, a potem stwierdziłam, że szkoda pracować na głupoty i zaczęłam oszczędzać na mieszkanie. Ale gdyby mi ktoś wisiał nad głową i wyliczał, to szalałabym jeszcze bardziej i pewnie nie kupiłabym mieszkania. Do wszystkiego trzeba dojrzeć. Jeśli Twój chłopak z natury jest oszczędny, to to minie. Ale jeśli oszczędność była wymuszona sytuacją, to różnie może być. Nie susz mu głowy, odczekaj i zorientuj się w sytuacji.
28 lipca 2017, 22:48
A dla mnie to jest nie do pomyślenia, że on zarabia 5000 i stawiacie raz jedno raz drugie i w dodatku Ty odkładasz, a on nie. U mnie nie jest tak, że ktoś ma x, a ktoś y, tylko razem mamy x+y. Ale okej, różne są podziały, różnie się ludzie dogadują.
Myślę identyko ! Na szczęście mój też, więc nie mamy problemu ;)
28 lipca 2017, 22:54
A ja tego nie rozumiem... Mieszkacie razem to wg mnie kasa staje się wspólna. Przynajmniej tak u nas było. No chyba że nie myślicie o sobie poważnie i nie macie poważnych planów to niech rozpieprza dalej kasę... Bo to co Ty oszczędzasz to w takim razie zostanie dla Ciebie. Musisz z nim koniecznie porozmawiać czy wasze wizje przyszłości się powielaja...
28 lipca 2017, 22:57
Każdy sam kupuje sobie jedzenie, ja jem w domu jedynie kolację, więc wystarczą mi bułki +coś na nie. On rano je owsiankę, wieczorem różnie, reszte je w pracy. Czasem robimy wspólnie większe zakupy (woda, masło, ser, środki czystości) wtedy płacimy raz jedno, raz drugie.a wg mnie powinnaś z nim porozmawiać- bo skoro ty oszczędzasz na wkład własn WASZEGO WSPOLNEGO mieszkania, to dlaczego on nie? oboje powinniście część swoich wypłat na to przeznaczać. dobrze zrozumiałam że ty płacisz za żywność a on nie??
Serio mieszkacie razem i kupujecie sobie osobno jedzenie..? Yyy. To serio Wasz związek jest jak współlokatorstwo, pewnie jeszcze osobne półki w lodówce macie... Jak tak to u Was wygląda to się nie dziwię, że dziewicze kasę na "moje i Twoje"
28 lipca 2017, 22:58
A ja tego nie rozumiem... Mieszkacie razem to wg mnie kasa staje się wspólna. Przynajmniej tak u nas było. No chyba że nie myślicie o sobie poważnie i nie macie poważnych planów to niech rozpieprza dalej kasę... Bo to co Ty oszczędzasz to w takim razie zostanie dla Ciebie. Musisz z nim koniecznie porozmawiać czy wasze wizje przyszłości się powielaja...
Znam małżeństwa z kilkudziesięcioletnim stażem, którzy mają oddzielne finanse (mimo braku rozdzielności majątkowej). Kwestia uzgodnienia.
28 lipca 2017, 23:12
Znam małżeństwa z kilkudziesięcioletnim stażem, którzy mają oddzielne finanse (mimo braku rozdzielności majątkowej). Kwestia uzgodnienia.A ja tego nie rozumiem... Mieszkacie razem to wg mnie kasa staje się wspólna. Przynajmniej tak u nas było. No chyba że nie myślicie o sobie poważnie i nie macie poważnych planów to niech rozpieprza dalej kasę... Bo to co Ty oszczędzasz to w takim razie zostanie dla Ciebie. Musisz z nim koniecznie porozmawiać czy wasze wizje przyszłości się powielaja...
My mamy też osobne konta (już jesteśmy po slubie), do jednego jest podpięty kredyt na mieszkanie który jest na nas oboje, a do drugiego nasze wspólne konto oszczędnościowe, na które przelewamy co miesiąc pieniądze.
Tak czy inaczej wydaje mi się, że rachunki płaci się wspólnie, za jedzenie też się płaci wspólnie i wszystko jedno z którego konta to pójdzie. I tak było u nas przed ślubem i tak samo jest teraz, nic się nie zmieniło.
28 lipca 2017, 23:29
Moze i tak byc. Powiedz mu, ze troche przesadza, ze nie bedziesz mu pieniedzy rozliczac, ale nie pozyczysz mu juz na czynsz. I popros zeby sprobowal zaczac cos odkladac jak ty...w sumie nie ma się co chłopakowi dziwić... skoro wcześniej, po opłaceniu pokoju, miał tylko 1300zł , a teraz nagle ma 3tys, a zaraz będzie miał 4,5 to chce nadrobić i nakupować sobie gadżetów. zachłysnął się tą kasą i tyle.
Popieram bardzo :) Pogadaj z nim najlepiej :) !!
28 lipca 2017, 23:44
Dla mnie zachowanie Twojego chłopaka jest mało zrozumiałe... Kiedy żyje się wspólnie, pieniądze powinny być wspolne. U mnie na początku związku zarabialiśmy podobnie, a jak zaczeliśmy planować wspólną przyszłość to wspólnie oszczędzaliśmy na wkład własny. Po krótkim czasie mój znalazl pracę w zawodzie i zaczął zarabiiać dwa razy więcej , więc i dwa razy więcej zaczął odkładać. Zawsze o tym rozmawialiśmy, ale jak bym była w podobnej sytuacji co Ty to absolutnie taki chłopak nie jest dobrym kandydatem na męża, a nawet jeśli tak, to kiedy macie inną wizję na przyszłość to prędzej czy poźniej się rozstaniecie...
Edytowany przez Zuuuzzz 28 lipca 2017, 23:46