Temat: pieniądze w związku

Jestem z chłopakiem rok, mieszkamy razem. Jak zaczynaliśmy się spotykać to ja zarabiałam więcej niż on- ja 2800, on 2300, ale on wynajmował pokój, więc 1000 zł mu na to szło, a ja mieszkałam z rodzicami. Podczas wyjść płaciliśmy raz jedno, raz drugie, nie rozliczaliśmy się co do złotówki, ale też nie wydaje mi się, żeby mógł się czuć wykorzystywany. Nie wychodziliśmy dużo, bo wiedziałam, że nie ma pieniędzy, zazwyczaj siedzieliśmy u niego. Namawiałam go, żeby zaczął szukać nowej pracy, bo na starą ciągle narzekał, często wypłaty miał z opóźnieniem, więc pożyczałam mu pieniądze na wynajem, potem mi wszystko oddawał. Zamieszkaliśmy razem, płacimy 1100 zł. Jemu udało się zmienić pracę i zaczął zarabiać 3500 na okresie próbnym 3-msc. Teraz dostał nową umowę na czas nieokreślony i będzie miał 5500.

I teraz jestem trochę zła, chociaż wiem, że nie powinnam być. Chcieliśmy zamieszkać razem - dla mnie to były dodatkowe wydatki (550+jedzenie), dla niego wydatków mniej. Ja dodatkowo co miesiąc odkładam 1000 zł na konto oszczędnościowe, bo chcieliśmy zacząć zbierać na wkład własny do mieszkania. I z pensji po odłożeniu, opłaceniu mieszkania i karty miejskiej zostaje mi 1100 zł na jedzenie, kosmetyki, ubrania, a w tym miesiącu jeszcze mamy wesele z mojej strony, więc 300-400 zł mi odejdzie. Nie wyobrażam sobie jak z 1100 zł mam odłożyć na jakiś prezent na urodziny czy święta, a co dopiero jak będę musiała iść do dentysty.

On od początku związku nie dołożył się do oszczędności w ogóle. Od kiedy zarabia lepiej to zdążył znaleźć sobie milion nowych wydatków, tak że na koniec miesiąca nic właściwie mu nie zostaje. Po nowej podwyżce już usłyszałam, że chce kupić nowy telefon, hulajnogę, nowe słuchawki do pracy, kij do baseballa, zegarek sportowy, procę (?!), laptopa, a swojego odda mamie za darmo, bo szkoda mu za 1500 zł sprzedawać... i ja wiem, że to jego pieniądze, że dokłada się swoje 550 zł miesięcznie i nie powinnam się czepiać, ale nie rozumiem jego podejścia. Nie chcę go zmuszać do oszczędzania, ale sam z siebie nigdy nie zacznie tego robić. Mogę mieć podejście jak on i też wydawać wszystko, ale mi zwyczajnie szkoda. I jak pomyślę, że teraz co miesiąc na głupoty będzie wydawał 4000 zł to jestem zła. Ba, na koniec miesiąca muszę mu przelewać całość za mieszkanie, bo on wypłatę ma tydzień później i na koniec miesiąca zazwyczaj nie ma jak swojej części (550) zapłacić, a po wypłacie mi oddaje.

Jak myślicie, co mogę zrobić w takiej sytuacji? Rozmawiałam z nim, zawsze mówi, że tak, zaczniemy oszczędzać, a potem nic z tego nie wynika, bo ma 'niespodziewane wydatki' jak zobaczy rzecz, która mu się spodoba...

Te plany sa wasze czy twoje a on kiwnal niby glowa?  Wiesz co, tak czy siak bm odkladala SWOJE, przyjdzie do kupna mieszkania, to niech wylozy swoja czesc, jak nie to przynajmniejbedziesz miec oszczednosci. 

On chyba nie myśli tak poważnie. Bo to jest chyba logiczne ze jesli chcecie wspólne mieskanie to razem powinniście oszczędzać. Ja bym mowila o tym do skutku 

Matyliano napisał(a):

it.girl napisał(a):

A dla mnie to jest nie do pomyślenia, że on zarabia 5000 i stawiacie raz jedno raz drugie i w dodatku Ty odkładasz, a on nie. U mnie nie jest tak, że ktoś ma x, a ktoś y, tylko razem mamy x+y. Ale okej, różne są podziały, różnie się ludzie dogadują.Ja bym o nic nie prosiła, tylko powiedziała, że ma mi przelewać 1000 zł na konto (czy inną kwotę, jaką ustalicie)/ zakładamy oszczędnościowe i kropka. Albo rozmawiamy o przyszłości poważnie, czy on na pewno widzi to tak, jak Ty. Bo może tylko Ci przytakuje, a tak naprawdę wspólne mieszkanie i odkładanie pieniędzy średnio go obchodzą. Jesteście razem dość krótko jednak. 
Strasznie mnie ciekawi, że pod tym względem wszyscy jadą na faceta, ale nikt się nie odniesie, że w przeszłości było dokładnie odwrotnie. takie to nie fair trochę, nie uważacie? z tym przelewaniem np. 1000 to spoko sprawa, albo najlepiej 15000 z hakiem, żeby od razu na wynajem było. gość dostaje wypłatę, robi przelew, albo najlepiej ustawia dyspozycję, więc nigdy nie "zapomni". 

Tylko ona zarabiała wtedy 500 zł więcej, a teraz facet zarabia drugie tyle co ona. 

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

Matyliano napisał(a):

it.girl napisał(a):

A dla mnie to jest nie do pomyślenia, że on zarabia 5000 i stawiacie raz jedno raz drugie i w dodatku Ty odkładasz, a on nie. U mnie nie jest tak, że ktoś ma x, a ktoś y, tylko razem mamy x+y. Ale okej, różne są podziały, różnie się ludzie dogadują.Ja bym o nic nie prosiła, tylko powiedziała, że ma mi przelewać 1000 zł na konto (czy inną kwotę, jaką ustalicie)/ zakładamy oszczędnościowe i kropka. Albo rozmawiamy o przyszłości poważnie, czy on na pewno widzi to tak, jak Ty. Bo może tylko Ci przytakuje, a tak naprawdę wspólne mieszkanie i odkładanie pieniędzy średnio go obchodzą. Jesteście razem dość krótko jednak. 
Strasznie mnie ciekawi, że pod tym względem wszyscy jadą na faceta, ale nikt się nie odniesie, że w przeszłości było dokładnie odwrotnie. takie to nie fair trochę, nie uważacie? z tym przelewaniem np. 1000 to spoko sprawa, albo najlepiej 15000 z hakiem, żeby od razu na wynajem było. gość dostaje wypłatę, robi przelew, albo najlepiej ustawia dyspozycję, więc nigdy nie "zapomni". 
Tylko ona zarabiała wtedy 500 zł więcej, a teraz facet zarabia drugie tyle co ona. 

i nie wydawała ani grosza na mieszkanie, a facet łożył 1000 na wynajem, więc on jakby miał 1300, a ona 2 800

Pasek wagi

maharettt napisał(a):

Matyliano napisał(a):

it.girl napisał(a):

A dla mnie to jest nie do pomyślenia, że on zarabia 5000 i stawiacie raz jedno raz drugie i w dodatku Ty odkładasz, a on nie. U mnie nie jest tak, że ktoś ma x, a ktoś y, tylko razem mamy x+y. Ale okej, różne są podziały, różnie się ludzie dogadują.Ja bym o nic nie prosiła, tylko powiedziała, że ma mi przelewać 1000 zł na konto (czy inną kwotę, jaką ustalicie)/ zakładamy oszczędnościowe i kropka. Albo rozmawiamy o przyszłości poważnie, czy on na pewno widzi to tak, jak Ty. Bo może tylko Ci przytakuje, a tak naprawdę wspólne mieszkanie i odkładanie pieniędzy średnio go obchodzą. Jesteście razem dość krótko jednak. 
Strasznie mnie ciekawi, że pod tym względem wszyscy jadą na faceta, ale nikt się nie odniesie, że w przeszłości było dokładnie odwrotnie. takie to nie fair trochę, nie uważacie? z tym przelewaniem np. 1000 to spoko sprawa, albo najlepiej 15000 z hakiem, żeby od razu na wynajem było. gość dostaje wypłatę, robi przelew, albo najlepiej ustawia dyspozycję, więc nigdy nie "zapomni". 
Tylko ona zarabiała wtedy 500 zł więcej, a teraz facet zarabia drugie tyle co ona. 

Ona miala 2800 a on 1300 czyli ponad polowe wiecej kasy jak juz. 

Nie wiem czy juz padlo, ale moze dobrym pomyslem byloby podjecie tzw "pierwszego kroku" - przejrzyj aktualne oferty kont oszczednosciowych wybierz 2 najlepsze i powiedz mu "Sluchaj X, znalazlam fajne konto oszczednosciowe, takie i takie warunki, moze poszlibysmy jutro zalozyc jako wspolne konto na nasze oszczednosci? Wplacalismyby moze z XXX zl co miesiac kazde z nas co?"

Tez mi sie wydaje, ze zachlysnal sie kasa i moze mu przejdzie wkrotce, aczkolwiek z mojego punktu widzenia zwiazek rowniez powinien opierac sie na wspolnocie majatkowej, wiec kupowanie sobie oddzielnie jedzenia, placenie kazde za siebie i swoje potrzeby to dla mnie zwiazek abstrakcyjny i nie moglabym tak funkcjonowac.

Ja mam taką propozycję. Robicie wspólne konto na które idą wypłaty. Konto oszczędnościowe i umawianie się na jakąś kwotę która przelewacie co miesiąc. Potem umawianie się na jakąś kwotę, każde taka sama, które przelewacie sobie każde na swoje prywatne konto i możecie to wydać na pierdoły saskie i druga osoba nie ma nic do tego. Jeżeli któremuś z was będzie mało z jednej wypłaty na daną zachcianka to niech sobie uzbiera. Reszta kasy jest wspólna na czynsz, rachunki, jedzenie,lekarzy,wspólne wyjścia itd itp

Pasek wagi

karcia_s napisał(a):

it.girl napisał(a):

A dla mnie to jest nie do pomyślenia, że on zarabia 5000 i stawiacie raz jedno raz drugie i w dodatku Ty odkładasz, a on nie. U mnie nie jest tak, że ktoś ma x, a ktoś y, tylko razem mamy x+y. Ale okej, różne są podziały, różnie się ludzie dogadują.Ja bym o nic nie prosiła, tylko powiedziała, że ma mi przelewać 1000 zł na konto (czy inną kwotę, jaką ustalicie)/ zakładamy oszczędnościowe i kropka. Albo rozmawiamy o przyszłości poważnie, czy on na pewno widzi to tak, jak Ty. Bo może tylko Ci przytakuje, a tak naprawdę wspólne mieszkanie i odkładanie pieniędzy średnio go obchodzą. Jesteście razem dość krótko jednak. 
Wcześniej wydawało mi się, że mamy takie podejście kiedy zarabialiśmy podobnie, planowaliśmy wyjścia czy wakacje. Teraz jak zarabia więcej nie wyobrażam sobie mówić mu 'daj mi X pieniędzy, bo moje mi się skończyły, a to nasze wspólne', bo właśnie, nie jesteśmy małżeństwem, nie mamy wspólnego konta itp. Wcześniej wiem, że chciał odkładać na mieszkanie, ale ostatnio zaczął temat, że chciałby wyjechać za granicę, żeby zarabiać w innej walucie i że pojechałabym z nim, że moglibyśmy zarobić na mieszkanie bez kredytu, a mieszkać później moglibyśmy w jakimś innym kraju niż PL, ale to były raczej bardzo odległe myślenie, a nie plany na najbliższy czas.

Dziwne myslenie. My nie jestesmy malzenstwem, nigdy nie mielismy ani jednego wspolnego konta, a wspolna kase mamy od niemalze poczatku zwiazku. Nigdy nie bylo "moje", "Twoje" tylko Twoje 30zl i moje 50zl czyli razem mamy 80zl i wydamy je na X lub Y.

I zgadzam sie z Matyliano i w sumie to Ty zapoczatkowalas takie podejscie. Gdybys kiedys z nim o tym powaznie porozmawiala i od poczatku byla za opcja "nasze" to teraz nie mialabys takiego problemu. 

zapalilabym mi sie czerwona lampka,ze facet jest nieodpowiedzialny 

A czy Tobie też robi jakieś prezenty skoro go teraz stać ?

Czy zaspokaja tylko swoje zachcianki ? 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.