Temat: Skąpy mąż - jak z nim postępować

Na początku zaznaczę, że nie jest mi łatwo pisać w ten sposób o mężu, którego kocham. Jednak stoję przed podjęciem ważnej decyzji, muszę dokładnie wszystko przemyśleć, dlatego potrzebuję Waszych rad.
Z moim mężem jestem ponad 6 lat,rok po ślubie . On nigdy do hojnych nie należał. Za wspólne wyjścia najczęściej płaciliśmy po równo, prezenty były tylko z jakiejś okazji, i też niezawsze na co dzień nic sobie wzajemnie nie kupowaliśmy.
Kupuje najtańsze jedzenie, stara się oszczędzić jak najwięcej, mimo że biedny nie jest. Wynajmujemy mieszkanie, opłaty za nie wynoszą ok 1100 zł miesięcznie z czego mąż dokłada się 400 zł, co drugi miesiąc natomiast płaci za prąd.
Mąż wylicza każdą złotówkę. Wczoraj musiałam dopłacić 5 zł na kuriera, który przyszedł do domu i nie miałam nic w portfelu, to od razu miał minę naburmuszoną, że musi mi te 5 zł pożyczyć.
Do tej pory mi to nie przeszkadzało, ale teraz kiedy jestem w ciąży to jakiś koszmar. Rodzę za 2 miesiące, wyprawkę już oczywiście zaczęłam robić a on nie dołożył się do niej nawet zlotowki, twierdząc, że już wszystko mam i nie potrzeba. Kiedy mówię, że kupiłam to za swoje pieniądze i jest mi ciężko samej twierdzi, że nie będzie nic kupował póki się dziecko nie urodzi.....
Zakupy u nas wyglądają tak, że ja pakuję swoje produkty na własny rachunek a on swoje.
Mąż może wydać maksymalnie 20 zł dziennie bo oszczędza na budowę domu. Ciągle mi to powtarza, że on teraz oszczędza na dom, ok rozumiem czy w imię tego mamy tak żyć? Na wakacjach byliśmy tylko raz w górach 5 lat temu, obiecał w zeszłym roku, że teraz gdzieś pojedziemy, ale absolutnie.... doszło co do czego, niestety nie możemy sobie na to pozwolić, trzeba odkładać na dom. Nawet na wyjazd na 3 dni nie mamy. Zawsze przy kasie mamy dwa rachunki.
Chemia do domu, proszki, płyny, kosmetyki itp kupuję wyłącznie ja, nawet meble do wynajmowanego mieszkania kupiłam sama. Mamy kupić kanapę to oczywiście ja ją mam wziąć na raty, a on będzie ze mną spłacał po połowie. Jak kupił pralkę to też pół roku musiałam mu spłacać za nią pieniądze.
Jedyne opłaty jakie on w tej chwili ponosi to te 400zł + prąd oraz 20 zł dziennie. Aha i jeszcze posiada samochód którym mnie czasem wiezie na zakupy, wczoraj mi wyliczał po sprzeczce, że za chwilę bedę się składać na przegląd który go czeka i , że jak jestem taka mądra to mam się dokładać do paliwa, jak chce wozić moją d...
Rozumiem, oszczędzanie, ale to wygląda tak, że on odkłada na ten dom na lokatę a ja sponsoruję prawie całą resztę. Nie mamy wspólnej lokaty, on sobie założył ją już dawno przed ślubem.
W zasadzie nie mam oszczędności, bo nie mam z czego odłożyć, za chwilę będzie dziecko, jest mnóstwo wydatków a ja z pensji 1700 niewiele mogę.
Co o tym myślicie, dziewczyny? Czy ja mam wygórowane wymagania w stosunku do partnera, czy mój mąż jest po prostu sknerą? Widzicie jakąś szansę dla naszego związku? Bo ja jestem w tej chwili na skraju załamania nerwowego. Wiem, wiem, widziały gały co brały ale nie sądziłam, że teraz kiedy jestem w ciąży będzie tak się zachowywał, co mam robić? Dobrze, że mamy pieniądze z wesela odłożone na wózek i łóżeczko bo nie wiem z czego bym to kupiła.

anies5 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Tak mi jeszcze przyszedł do głowy jeden pomysł (chyba głupi, jak coś to można na mnie krzyczeć, nie obrażę się). No tak czy siak - jaką masz sytuację w pracy i jak się czujesz? Może załatw sobie tydzień urlopu/zwolnienia? I powiedz mężowi, że byłaś u ginekologa w trybie pilnym bo zasłabłaś, powiedział ci że masz anemię (bo się źle odżywiasz), jesteś przemęczona/zestresowana i kazał Ci leżeć plackiem na razie. Jak przez tydzień będzie musiał gotować, sprzątać i robić zakupy to może trochę go to otrzeźwi. Przy okazji pieniędzy nie masz (bo wydałaś na lekarza), więc zakupy to musi zrobić ze swoich. Tak jak pisałam - albo go to otrzeźwi i do niego dotrze, że Tobie (albo dziecku) się coś mogło stać. Albo się zachowa paskudnie i w takiej sytuacji będzie się ciskał o pieniądze - wtedy to będzie bardzo gorzkie doświadczenie, ale będziesz miała całkowitą jasność na czym stoisz i takie memento na moment, w którym byś się zastanawiała czy warto ten związek ratować. 
Kochana, niestety odpada, pracuję w szkole i aktualnie mam urlop.

Ale akurat urlop tu nic nie zmienia, wręcz przeciwnie, ułatwia. "Zasłabnąć" możesz na zakupach, do lekarza też możesz iść. W sumie pod koniec ciąży nikt się szczególnie rewelacyjnie nie czuje - zwłaszcza w upały.

Musisz też zacząć oszczędzać i mieć jakieś swoje zabezpieczenie. Dlaczego godzisz się na takie warunki że on korzysta z tego co kupujesz? ja bym już dawno chyba trzymała wszystko pod kluczem...

może to okropny pomysł, ale ja takiego czubka zaczęłabym nagrywać.  jak w sądzie zacznie płakać, że kocha, że Ty kłamiesz, że on wam dom buduje, a Ty w nagrodę rozwód mu naszykowałaś itp., to jeszcze Ty zostaniesz heterą. a tak może otworzą się oczy. 

Pasek wagi

Mam pytanie czy Ty widziałaś kiedykolwiek tą lokatę? Wiesz ile macie pieniędzy? Czy to wielka tajemnica?

Pasek wagi

cancri napisał(a):

Serio Wilena...? Skoro to taki cwaniak to się nie zdziwię, jak będzie chciał rachunki od lekarza.

No właśnie nie wiem czy serio - wpadło mi to do głowy, ale przekonana do końca nie jestem. Ale co tych rachunków - no gdybym powiedziała własnemu mężowi i ojcu dziecka, że mam leżeć i to zalecenie lekarza, a on by do mnie wyskoczył w takim momencie że chce rachunek to bym miała już czarno na białym, że lepiej mi będzie samej. Chyba każdy normalny facet w takiej sytuacji by się martwił o żonę/dziecko, nie o kasę. 

A co do urlopu - tym lepiej. Nie musisz żadnego zwolnienia załatwiać, tylko możesz mu zrobić "niespodziankę" jak jutro wróci z pracy. 

anies5 napisał(a):

roogirl napisał(a):

Twój mąż to nie tylko sknera... znalazłoby się jeszcze kilka ładnych określeń. Jak ty z nim wytrzymujesz? On ma w ogóle chociaż trochę honoru? Jakiekolwiek minimalne nawet poczucie przyzwoitości?Pierdzieliłabym ten dom jak bym miała tak żyć przez 30 lat. Gdybym go doczekała byłabym cieniem człowieka... zero wspomnień z wakacji, tylko smutek i żal, że mi życie przeciekło przez palce.
I tak to właśnie widzę w przyszłości. To on chce tego domu, nie ja. Ja już mam dośćtakiego życia a wiem, że będzie tylko gorzej, jak już się zacznie budowa.Co mam w planie robić? Jeszcze chwilę poczekam...będę próbowała uzyskać od męża pieniądze na dziecko...jak nadal będzie tkwił w swoich przekonaniach to nie widzę dla nas przyszłości i złożę pozew o rozwód.

tzn? Ile to ta"chwila"? Tu problemem nie jest tylko uzyskanie pieniędzy na dziecko ale wszystkie wasze wydatki. 

fit-mamaa napisał(a):

Mam pytanie czy Ty widziałaś kiedykolwiek tą lokatę? Wiesz ile macie pieniędzy? Czy to wielka tajemnica?

Haha, też o tym pomyślałam ;) No ale może to zbyt daleko idące przypuszczenia. Znam trochę skner, więc historia prawdopodobna.

fit-mamaa napisał(a):

Mam pytanie czy Ty widziałaś kiedykolwiek tą lokatę? Wiesz ile macie pieniędzy? Czy to wielka tajemnica?

On ma chyba z 2 lokaty, tak widziałam. Byłam z nim kiedyś w banku jak zakładał jedną z nich.

Wilena napisał(a):

Tak mi jeszcze przyszedł do głowy jeden pomysł (chyba głupi, jak coś to można na mnie krzyczeć, nie obrażę się). No tak czy siak - jaką masz sytuację w pracy i jak się czujesz? Może załatw sobie tydzień urlopu/zwolnienia? I powiedz mężowi, że byłaś u ginekologa w trybie pilnym bo zasłabłaś, powiedział ci że masz anemię (bo się źle odżywiasz), jesteś przemęczona/zestresowana i kazał Ci leżeć plackiem na razie. Jak przez tydzień będzie musiał gotować, sprzątać i robić zakupy to może trochę go to otrzeźwi. Przy okazji pieniędzy nie masz (bo wydałaś na lekarza), więc zakupy to musi zrobić ze swoich. Tak jak pisałam - albo go to otrzeźwi i do niego dotrze, że Tobie (albo dziecku) się coś mogło stać. Albo się zachowa paskudnie i w takiej sytuacji będzie się ciskał o pieniądze - wtedy to będzie bardzo gorzkie doświadczenie, ale będziesz miała całkowitą jasność na czym stoisz i takie memento na moment, w którym byś się zastanawiała czy warto ten związek ratować. 

Odnośnie tego pomysłu. To ja wiem jak to będzie wyglądać. Bo byłam już chora i widziałam co się dzieje. Kupił mi za 20 zł jedzenia, wiadomo najtańsze, parówki, pasztety, chleb i tyle. Nie mam na co więcej liczyć. Znam go nie od dziś.

Dziewczyny tak sobie myślę, nie ma dla naszego małżeństwa już ratunku. To typ  człowieka, który się nigdy nie zmieni, najgorsze jest to, że nie ma poczucia, że robi coś nie tak. Jest przekonany o swojej cudownej zaradności, ile to on przez ten czas pieniędzy zaoszczędził...Nie przetrwaniając na wakacje i inne sprawy. Dzięki temu ma teraz tyle i tyle na koncie. Non stop to słyszę. A ja mam gdzieś te pieniądze na koncie. Przez 6 lat mam we wspomnieniach tylko jeden wypad w góry w reszta to dom, dom i do znudzenia dom, nawet na piwo nie opłacało się nigdy wyjść no chyba, że ja kupię, to chętnie wychodził...Szkoda gadać dziewczyny....Jestem naiwną osobą, nie da się tego ukryć ale w tej chwili już naprawdę na skraju załamania nerwowego.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.